Od dłuższego już czasu coraz większe emocje wzbudza zbliżający się termin rozstrzygnięć związanych z przydzieleniem częstotliwości umożliwiających uruchomienie poza siecią państwową prywatnych stacji radiowych i telewizyjnych – donosił tygodnik „Antena” 10 marca 1991 roku – W resorcie łączności złożono około 300 podań na stacje radiowe i ponad 100 podań na stacje telewizyjne. Sytuacja ta, może z dokładnością do liczby złożonych wniosków, przypominała tę sprzed siedmiu dekad, gdy po powrocie Polski na mapy świata najpierw kilka lat czekano na ustawę radiową, a potem kolejny niemal rok na rozstrzygnięcie konkursu koncesyjnego. Mijały kolejne miesiące od zakończenia obrad „okrągłego stołu”, a likwidacją monopolu państwowego wciąż zajmowali się głównie ci, którzy wzięli sprawy w swoje ręce. Wśród ubiegających się o uzyskanie zgody są też bardzo naiwni kandydaci, którym wydaje się, że na taką działalność wystarczy kilka, kilkanaście milionów złotych i dużo entuzjazmu – przestrzegał dalej autor podpisujący się inicjałami F.S. Patrząc z perspektywy czasu, większość tych entuzjastycznie nastawionych „naiwniaków” nie czekając na regulacje prawne wyszła w eter już w roku 1990 i stała się bohaterami poprzednich odcinków cyklu „Radiowe adresy”. Ale i w roku 1991 nie zabrakło nadawców, których można by zaliczyć do tej grupy. To, że nie ruszyli wcześniej, najczęściej związane było z czasochłonnym gromadzeniem środków potrzebnych na zakup niezbędnego sprzętu. Andrzej Cielecki kwotę potrzebną do zakupu homologowanego, amerykańskiego nadajnika uzyskał dzięki szkoleniu walczących o niepodległość Litwinów z budowy mikronadajników, Jerzy Kalisz z Iławy, dyrektor tamtejszego domu kultury, otworzył małą księgarnię, sklep zielarski i lodziarnię. Organizował też kursy językowe, informatyczne czy sanitarne. Poza tym w eterze pojawiali się zniecierpliwieni oczekiwaniem na zgodę Ministerstwa Łączności pasjonaci, dla których radio było skalkulowanym biznesem… a także – zupełnie legalne – stacje działające w oparciu o porozumienie Państwo-Kościół. Choć w tej ostatniej grupie także da się wyróżnić pierwsze dwie kategorie.
Dokładną liczbę uruchomionych w 1991 roku stacji dziś trudno ustalić. Łatwiej jest, gdy weźmie się pod uwagę jedynie „poważne emisje”. Po wykluczeniu rozgłośni tworzonych dla zabawy przez młodzież po zajęciach zostało czternaście, a w zasadzie piętnaście takich, których właściciele wiązali z nadawaniem swoją przyszłość. Ta ostatnia, a chodzi tu o Radio Piotrków, formalnie nie rozpoczęła swojej działalności w roku 1991, a dopiero w 1992… jednak dzień przed sylwestrem pojawiła się w piotrkowskim eterze jako retransmisja publicznego Radia Łódź. Tomasz Stachaczyk chciał w ten sposób sprawdzić czy jakieś służby zainteresują się nowym sygnałem. Kolejne trzy z tych stacji – Radio WAWa, Radio Iława i Radio Krzyż Południa – z różnych względów zaraz po starcie zawiesiły swoją działalność i na dobre wznowiły ją już w nowym roku.
Trzy z tych piętnastu stacji omawialiśmy już w „Radiowych adresach”. Odcinek trzydziesty szósty poświęcony był Radiu Delta z Bielska-Białej zmarłego niedawno Fryderyka Olearczyka, czterdziesty dziewiąty warszawskiemu Radiu Jutrzenka nieżyjącego już Andrzeja Cieleckiego, a w odcinku siedemdziesiątym pierwszym opisaliśmy suwalskie Radio 5 Piotra Bajera, które – po nieśmiałych próbach w roku 1990 – na dobre ruszyło 1 marca 1991 roku. Na liście pozostały zatem uruchomione 9 lutego Radio Wspólnota Serc z Ząbkowic Śląskich, poznańskie Radio S (11 lutego), Katolickie Radio Płock (7 czerwca), Radio Krzyż Południa z Luborzycy w Małopolsce (21 czerwca), Radio Fiat z Częstochowy (10 sierpnia), Radio Lipiany z Pomorza Zachodniego (18 sierpnia), Radio AS ze Szczecina (11 listopada), warszawskie Radio WAWa (12 listopada), toruńskie Radio Maryja (8 grudnia), Radio Legnica (18 grudnia), Komunalne Radio Iława (24 grudnia) i wspomniane Radio Piotrków.
Statystyka wskazuje, że owych „Antenowych” „naiwniaków”, niekiedy przeniesionych żywcem z „Przystanku Alaska”, łatwiej było spotkać w mniejszych miejscowościach. Takie radia pojawiły się w trzydziestotysięcznej Iławie, szesnastotysięcznych Ząbkowicach Śląskich, czterotysięcznych Lipianach czy liczącej niecały tysiąc mieszkańców Luborzycy. W większych miastach były to już wieloosobowe „przedsiębiorstwa”. Wyjątkiem jest tu warszawskie Radio Jutrzenka, ale według późniejszych wyliczeń jego zasięg nie obejmował wówczas całej populacji stolicy, a jedynie około 15-20% mieszkańców.
Podpisanie w październiku 1990 roku porozumienia pomiędzy ministrem łączności a sekretarzem Episkopatu Polski nie zadziałało na demonopolizację eteru jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Pierwsze zezwolenie na nadawanie wydane w oparciu o te ustalenia opatrzone zostało datą 14 maja 1991 roku i dotyczyło Katolickiego Radia Płock.
– W Ministerstwie Łączności, a właściwie w podległej instytucji, czyli Państwowej Agencji Radiokomunikacji, te procedury trwały dosyć długo – wspominał współtwórca płockiej rozgłośni, ksiądz Wiesław Gutowski – Uważam, że niesłusznie… że były przeciągane, nie wiem z jakiego powodu, ale były przeciągane…
– Myśmy się szybko zorientowali, że Kościół, zwłaszcza katolicki, bo to jest główny u nas partner, nie jest takim monolitem, jak się wydaje. Jest hierarchia kościelna, czyli księża, proboszcze itd., ale też i zakonna. Oni mają własnego generała gdzieś w Rzymie czy gdzieś i są autonomiczni – swoje zagubienie w zaistniałej sytuacji tłumaczył podpisany pod wspomnianym zezwoleniem wiceminister łączności Marek Rusin – Przeprowadziłem szereg rozmów z Episkopatem i podpisałem takie porozumienie, w którym cały kanał „łączności” między Episkopatem a nami przechodził przez wąską taką komisję wspólną, na czele której stał biskup Orszulik i chyba jeszcze Pieronek był i oni dokonywali selekcji zgłoszeń, które wpływały w ramach tego przepisu kościelnego, a myśmy dawali ofertę możliwości.
Być może tym opóźnieniem tłumaczyć trzeba to, że niektórzy proboszczowie poszli śladem kapłanów przedstawionych w „Radiowych adresach” już wcześniej – księdza Czesława Sadłowskiego ze Zbroszy Dużej (odcinek 29) oraz księdza Tadeusza Łakomca z Miedzeszyna (odcinek 33) – i rozpoczęli nadawanie bez oglądania się na oficjalny przydział częstotliwości. Tak zrobił pallotyn, ksiądz Marek Rudecki z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Ząbkowicach Śląskich oraz ksiądz Kazimierz Jancarz z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Luborzycy.
Radio Wspólnota Serc (1991-1993)
Z inicjatywy ks. Proboszcza powstało Radio Parafialne „Wspólnota Serc” – odnotowuje kronika parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Ząbkowicach Śląskich – Pierwsza audycja trwała od 10:00 do 24:00. Wystąpił m.in. Burmistrz, Przewodniczący Rady M i G, Przewodniczący naszego Osiedla, Redaktor „ZZ”. Pierwszymi animatorami zostali p. Medard Jakubowski, Elżbieta Szybała, Grzegorz Marcinków i Robert Rzucidło. Bp A. Dyczkowski [biskup pomocniczy wrocławski – przyp. KS] powiedział dla Radia: „…Jestem zaskoczony, że Ząbkowice Śl. wyprzedzają wszystkie miejscowości naszej metropolii z Wrocławiem na czele… Z wielką radością i z całego serca błogosławię”.
Jak wynika z dalszych stron kroniki, tydzień po starcie radia w ramach wizytacji kanonicznej parafię odwiedził biskup pomocniczy wrocławski Józef Pazdur, który udzielił stacji wywiadu i otrzymał pamiątkową kasetę magnetofonową z pierwszą audycją, a siedem miesięcy później arcybiskup metropolita wrocławski, Jego Eminencja Ksiądz Kardynał Henryk Gulbinowicz. We wspomnianej księdze zapisano słowa, które padły wówczas na antenie: Niech Radio Wasze będzie rozsadnikiem radości i pokoju… Niech będzie zawsze tym źródłem, z którego płynie prawda, bo prawdy współczesny człowiek najbardziej potrzebuje. Na całe Wasze życie z serca błogosławię. W 1991 roku do ząbkowickiej parafii przyjechali jeszcze przedstawiciele Zarządu Generalnego Pallotynów. I oni, jak odnotowano, udzielili radiu ciekawego wywiadu.
W podjęte przez księdza proboszcza starania dotyczące zalegalizowania działalności włączyła się wrocławska Kuria. W piśmie z 1 lutego 1992 roku ksiądz Jan Tyrawa, wikariusz generalny Kurii Metropolitalnej Wrocławskiej, wyrażał przekonanie, że „katolickie radio w Ząbkowicach Śląskich będzie spełniało doniosłą rolę w rozszerzeniu chrześcijańskich zasad życia”. Niestety. Archidiecezji Wrocławskiej przypadła wówczas tylko jedna częstotliwość, która siłą rzeczy trafiła do tworzącego się we Wrocławiu Radia Rodzina. Ostatnia audycja Radia Wspólnota Serc nadana została 30 czerwca 1993 roku, na dzień przed wejściem w życie artykułu ustawy o radiofonii i telewizji, który mówił o odpowiedzialności karnej za nielegalne nadawanie programu.
To już ostatnia audycja radiowa. Za chwilę nasz sygnał zabrzmi ostatni raz. Radio „WS” nie otrzymało zezwolenia na swoje istnienie – na działalność – ostatnie wypowiedziane na antenie słowa również znalazły się w parafialnej kronice – Żegnając się z Państwem chcemy podziękować Wam Kochani, którzy byliście słuchaczami i jednocześnie współredaktorami radia „WS”. To dzięki Waszym propozycjom nasze radio rozwijało się – wzbogacało, było żywym Kościołem. Niech Was Bóg darzy łaskami. Szczególne podziękowania kładziemy na ręce ks. mgr M. Rudeckiego – założyciela i duchownego kierownika rozgłośni radiowej, to właśnie dzięki Niemu istniała ponad dwa lata i który zrobił wszystko, aby to radio istniało i było przyjacielem chorych, samotnych i tych wszystkich, którzy czekali na to radiowe Słowo Boże. Bóg zapłać za to ks. mgr Markowi i niech go Najś. Panienka obdarza łaskami. Słowa podzięki kierujemy również do wszystkich redaktorów i obsługi technicznej radia, którzy swoim apostolstwem wypełniali wolę Chrystusa, a jednocześnie prośbę Ojca Św. w dziale ewangelizowania, do której to ewangelizacji jesteśmy zobowiązani wszyscy ochrzczeni. Myślę, że my redaktorzy środowych audycji mamy prawo dziękować wszystkim, gdyż przyszło nam w udziale zakończyć działalność radia. Słowa te wypowiedzieli Maria Dębska, Helena Usiatycka i Czesław Borowski.
Radio Krzyż Południa (1991-1993)
Losy księdza Kazimierza Janczarza w okresie PRL-u przypominają nieco historię księdza Czesława Sadłowskiego ze Zbroszy Dużej. Po ogłoszeniu stanu wojennego został duszpasterzem robotników, w krakowskich Mistrzejowicach odprawiał Msze święte za Ojczyznę, które gromadziły tysiące ludzi z Nowej Huty, Krakowa i całej Polski, organizował wieczory poetyckie, festiwale piosenki religijnej, koncerty i występy grup teatralnych, a także wystawy malarstwa, grafiki i fotografii. W 1989 roku został proboszczem w liczącej siedem tysięcy wiernych parafii w podkrakowskiej Luborzycy. Lista jego tamtejszych dokonań jest dość obszerna – oprócz Radia Krzyż Południa utworzył parafialne gimnazjum gospodarcze, aptekę z lekami z francuskich darów, biuro pielgrzymkowe, a także zbudował dom katechetyczny, warsztat stolarski i samochodowy, dzięki czemu powstały nowe miejsca pracy dla bezrobotnych, dobudował piętro i krużganki plebani oraz wikarówkę, odnowił wnętrza gotyckiego kościoła… Powołał też drukarnię, dzięki której ukazał się parafialny śpiewnik liturgiczny oraz gazeta o nazwie „Krzyż Południa”.
Dobrosław Rodziewicz w biografii księdza Jancarza pisał: Różne były luborzyckie przedsięwzięcia ks. Jancarza, ale tak samo jak wcześniej odzwierciedlały one jego sposób myślenia o powinnościach pasterza i obywatela. Punktem wyjścia większości z nich było trafne rozpoznanie potrzeb gminnej społeczności i szans dla legalnej – religijnej, obywatelskiej, gospodarczej – aktywności. Z tych szans ks. Jancarz chciał korzystać szybko i pełnymi garściami, co czasem narażało go na kłopoty wynikające z niedopełnienia wymaganych prawem formalności, uzyskania potrzebnych pozwoleń itp. I tak było też z luborzyckim radiem. Pierwsza audycja, którą poprowadził ksiądz Kazimierz Jancarz, pojawiła się w eterze 21 czerwca 1991 roku. Starania, aby na bazie właśnie jego rozgłośni utworzyć radio diecezjalne nie uzyskały odpowiedniego poparcia. Większą siłę przebicia miał ksiądz Zbigniew Gerle, który od 1991 roku organizował w Krakowie uruchomione dopiero w maju 1993 roku Radio Mariackie. Mimo to parafialne Radio Krzyż Południa w październiku 1992 roku rozpoczęło regularną działalność. Zasięg pierwszego nadajnika wynosił zaledwie 10 kilometrów, kolejnego – ponad 30 kilometrów – pisał Dobrosław Rodziewicz – Studio znajdowało się na plebanii, obok mieszkania proboszcza. Radio Krzyż Południa nadawało swoje audycje w dni powszednie od popołudnia, a w niedzielę od przedpołudnia do wieczora. Na skromną z konieczności ofertę programową rozgłośni składały się – prócz dominującej na antenie muzyki różnych gatunków – wiadomości z parafii, modlitwy, pogadanki o tematyce rodzinnej autorstwa i w wykonaniu Józefa Formickiego, recytacje wierszy lokalnej poetki Józefy Kalemby, czytanie literatury dla dzieci i – najbardziej popularny wśród gminnych słuchaczy – koncert życzeń. Podobnie jak Radio Wspólnota Serc luborzycka rozgłośnia zakończyła działalność w czerwcu 1993 roku. Było to kilka miesięcy po śmierci jej założyciela.
Katolickie Radio Płock (1991-2014)
Co ciekawe, o ile za stworzenie parafialnych rozgłośni w Zbroszy Dużej, Warszawie, Ząbkowicach Śląskich i Luborzycy odpowiadali duchowni, to pomysł na katolickie radio w Płocku narodził w głowie... osoby świeckiej.
– Całość pomysłu rozgłośni radiowej – jeszcze nie wiedzieliśmy jak się ma nazywać, gdzie ma być – tak naprawdę zrodziła się w momencie pobytu mojego w górach, to była miejscowość Szlembark koło Krościenka, gdzie miałem możliwość spotkania się w 1983 roku z osobami ze Stanów Zjednoczonych – wspominał Andrzej Wiśniewski, wówczas szesnastoletni uczestnik rekolekcji zorganizowanych przez ruch Światło-Życie – To były osoby, które przyjeżdżały do Polski pomagać Kościołowi w Polsce, które prowadziły ewangelizację środowisk młodzieżowych i te osoby w pewnym momencie, na jednym ze spotkań opowiadały nam o mediach, jakie istnieją w Stanach Zjednoczonych i na Zachodzie.
Informacje o tym, że gdzieś na świecie istnieją tworzone przez lokalne społeczności stacje radiowe, działające raz w kilkutysięcznych miasteczkach, raz w milionowych metropoliach, mające charakter lokalny, religijny, muzyczny czy informacyjny wywołały wówczas szok u uczestniczącej w spotkaniu młodzieży. Rzucone wtedy ziarno trafiło jednak na podatny grunt i powoli kiełkowało… Po studiach w Bydgoszczy, gdzie działał w Studenckiej Agencji Radiowej, Andrzej Wiśniewski zgłosił się do prowadzącego w Płocku parafialną piwnicę dla młodzieży księdza Henryka Lewandowskiego. Było to już po obradach „okrągłego stołu”, kiedy zmieniała się otaczająca rzeczywistość. A jedną z tych nowości było – przynajmniej na papierze – dopuszczenie Kościoła katolickiego do tworzenia własnych mediów.
– W tej piwnicy parafialnej był klub młodzieżowy i herbaciarnia, gdzie oglądaliśmy zakazane filmy typu „Przesłuchanie” albo inne „półkowniki” – opowiadał Wiśniewski – Chcieliśmy tę kanciapę przerobić na radio. Mądry człowiek powiedział: „Ja jestem za mały, ty jesteś za mały, idziemy wyżej, bo to jest dobry pomysł”. Wyżej to był kolega, czyli ksiądz Wiesław Gutowski, wtedy dyrektor wydziału w Kurii przy biskupie…
– Do mnie przychodził z tą propozycją, więc raz, drugi, trzeci, parę razy go wyrzuciłem, żeby mi głowy nie zawracał, ale ten młody człowiek jakoś nie rezygnował z tego i w pewnym momencie zaczął mnie przekonywać do tej idei założenia lokalnej rozgłośni radiowej – wspominał ksiądz Wiesław Gutowski.
– Za czwartym razem zaprosił do stołu i poprosił o konkrety, o finanse, o technikę, o program… trzy główne działy. Przy następnym spotkaniu postanowiłem przedstawić już na piśmie swoje propozycje no i dalej niestety był zmartwiony, że nie ustąpiłem, tylko przygotowałem te dokumenty – kontynuował Andrzej Wiśniewski.
– Pytam się tego animatora, jakie to mogą być koszty… Na co on policzył… „Właściwie tak tysiąc, może półtora tysiąca dolarów, to wystarczy” – mówił. No nawet zakładamy razy dwa, może trzy tysiące… On był fantastą, ja drugim – opowiadał ksiądz Gutowski.
– Stanęło na trzech tysiącach dolarów plus nadajniku, który miał obejmować teren miasta, sprzęcie amatorskim – relacjonował Wiśniewski – Sprawy programowe rozliczyliśmy, że chcemy być radiem lokalnym – 50% programu lokalnego, 50% muzycznego, program lokalny dzielimy na ćwiartki – 25% informacji lokalnych plus 25% informacje stricte religijne albo związane z Kościołem. Pada też propozycja, że radio nie jest radiem modlitewno-konfesyjnym, tylko jest radiem lokalnym, które odbierają ludzie pracujący na budowie, w żłobku, w szpitalu, w szkole, którego ludzie słuchają w samochodzie.
– I wtedy, kiedy ja do tego się przekonałem, to zasada działania Kościoła jest taka, że w Kościele za wszystko w diecezji odpowiada biskup diecezjalny – wspominał ksiądz Wiesław Gutowski – Poszliśmy do ówczesnego biskupa płockiego.
– Biskup, dzisiaj nieżyjący ksiądz Zygmunt Kamiński, człowiek, który wtedy także pracował w komisji wspólnej Rządu i Episkopatu Polski, miał najświeższe informacje i jak gdyby nie był osobą taką całkowicie z ulicy – tłumaczył Andrzej Wiśniewski – I mówi: „Słuchajcie, jest szansa. Dwa warunki. Nie mam dzisiaj pieniędzy, szukajcie pieniędzy. Nie znam się na technice, szukajcie techniki. Podpiszę Wam dokumenty, jeśli poradzicie sobie z tymi tematami”.
– Był to pierwszy biskup w Polsce, który wyraził zgodę na założenie rozgłośni radiowej, katolickiej, lokalnej – podsumował ksiądz Gutowski.
Ministerstwo Łączności przetwarzało złożone dokumenty w swoim tempie, a w tym czasie w Płocku ruszyły przygotowania… A przygotować trzeba było zaskakująco dużo.
– To była inna rzeczywistość w Polsce, to była inna rzeczywistość polityczna, to była inna rzeczywistość społeczna, inna rzeczywistość Kościoła, ale przede wszystkim była to inna rzeczywistość sprzętu i tego, co jest potrzebne do radia – relacjonował ksiądz Wiesław – Jedną z najtrudniejszych rzeczy, która się okazała w radio, to zdobycie dobrej muzyki, którą można puszczać w radio… Muzyki religijnej, nagrań wtedy nie było. Płyt CD nie było. To co można nazwać muzyką czy piosenką religijną, to były nagrania na kasetach parafialnych scholi, była to jakość słaba. Był to jeden z takich technicznych problemów bardzo trudnych do pokonania na sam początek. Dużym takim problemem to byli ludzie, bo nie było wtedy studiów dziennikarskich w Polsce przygotowujących dziennikarzy katolickich…
Pomocne okazywały się wówczas kontakty – z redakcją katolicką Polskiego Radia, gdzie działał jezuita, ojciec Grzegorz Dobroczyński, z rozgłośniami katolickimi istniejącymi poza granicami Polski, takimi jak holenderskie KRO, paryskie Radio Notre Dame, mała stacja katolicka w Metzu czy redakcją katolicką amerykańskiej sieci ABC.
– Wszystko było oparte na sprzęcie marki Technics, czyli odtwarzacze kompaktowe Technicsa, magnetofony dwukasetowe Technicsa, żeby można było prościej z kasety na kasetę przekładać bądź zaprogramować tak, że sam przeskoczy z lewej kasety na drugą – wspominał Andrzej Wiśniewski – Mikser typu Vermona, który był produktem jeszcze NRD… żeby był stereofoniczny, to dwa suwaki na dwa kanały trzeba było pociągać dwoma palcami do góry. Kombinowaliśmy plastrami te suwaki, albo przyklejaliśmy patyczki, żeby równo te suwaki chodziły na panoramę lewy-prawy kanał. I to był pierwszy mikser zakupiony na potrzeby radia.
Ostatecznie na wydanym przez Ministerstwo Łączności dokumencie widnieje wspomniana już data 14 maja 1991 roku.
– Marek Rusin podpisał to, minister łączności – pokazywał na przyniesionym dokumencie Andrzej Wiśniewski – Ja zawsze mówię, że jeżeli ktoś mi pokaże zezwolenie na nadawanie z o jeden dzień wcześniejszą datą, to stawiam duże piwo albo zakładam się o taki dokument o grube pieniądze… To jest tak naprawdę pierwszy dokument wydany przez Ministerstwo Łączności, orzełek bez korony…
Stacja pojawiła się w eterze niecały miesiąc później – 7 czerwca 1991 roku – kiedy w Płocku wylądował papież Jan Paweł II.
– Mam okazję spotkać się z papieżem i przed helikopterem zameldować mu, że witamy go pierwszą stacją radiową katolicką w Polsce, że za chwilę wszystkie jego słowa, które wypowie do mikrofonu, przejedzie do ołtarza, będą transmitowane na całe miasto – opowiadał Wiśniewski.
– Papież na zakończenie Mszy Świętej powiedział wtedy: „Vivat Sequentes! Niech żyją następcy! Znakiem krzyża rozpoczęła działalność pierwsza katolicka stacja radiowa w Polsce” – wspominał ksiądz Gutowski.
Radio dysponowało wówczas stuwatowym nadajnikiem firmy ZARAT oraz anteną wykonaną przez Instytut Łączności we Wrocławiu. Ten, według opowieści księdza Gutowskiego, za system antenowy miał zażyczyć sobie dwadzieścia milionów starych złotych. Pracownicy Instytutu tłumaczyli to pionierskimi rozwiązaniami, które trzeba zaprojektować i przebadać. Gdy zatem ksiądz poprosił o przekazanie mu praw autorskich do opłacanego przez niego rozwiązania cena zeszła do miliona. Maszt stanął na budynku parafialnym przy ulicy Kazimierza Wielkiego 7. W początkowym okresie stacja utrzymywała się nie tylko z reklam, ale także z dość nietypowych inwestycji…
– Mieliśmy sklep, różnymi rzeczami żeśmy handlowali. Mieliśmy na przykład transport samochodowy, kupiłem dwa stary z przyczepami – opowiadał ksiądz Wiesław – Poza tym zaczęliśmy zarabiać wynajmując nasz nadajnik, wtedy jeszcze na niskich częstotliwościach, firmie Polpager. Mieliśmy pewne pieniądze z dzierżawienia naszego nadajnika, ale też sprzedawaliśmy pagery.
Katolickie Radio Płock – w latach 1998-2003 pod szyldem Radio Plus Płock – działało do roku 2014. Wówczas połączone zostało z Katolickim Radiem Ciechanów, a nowa rozgłośnia przybrała nazwę Katolickie Radio Diecezji Płockiej.
Radio Fiat
Kolejną katolicką rozgłośnią, w powstanie której zaangażowana była osoba świecka… i która zainaugurowała swoją działalność przy okazji wizyty papieża Jana Pawła II było częstochowskie Radio Fiat. Na tym jednak kończą się podobieństwa. Tutaj – jak na łamach tygodnika „Niedziela” pisał ksiądz Mariusz Frukacz – promotorem dzieła był ksiądz prałat Marian Duda, za to siedziba stacji znalazła się w prywatnym lokalu przy Alei Najświętszej Maryi Panny 79, w kamienicy zmarłego w 2008 roku, 70-letniego wówczas Wacława Woszczyka.
– On działał dużo w takich organizacjach kościelnych, z Kościołem był blisko i on to udostępnił, zainwestował – wspominał Andrzej Belof, późniejszy konkurent Woszczyka w konkursie o koncesję radiową na nadawanie w Częstochowie – Było zrobione ładne studio, wyciszone, była część emisyjna, część techniczna, gdzie stały nadajniki… To było zrobione nie mówię, że tak idealnie, profesjonalnie, ale było to przygotowane, nie jakaś taka typowa amatorszczyzna przypadkowa.
Kolejną różnicą względem radia z Płocka było to, że stacja nie powstała w oparciu o dekret biskupa i porozumienie Państwo-Kościół, a na podstawie… pozwolenia na emisję okolicznościową. Minister łączności wydał je na wniosek Komitetu Organizacyjnego VI Światowych Dni Młodzieży, zaplanowanych na 14 i 15 sierpnia 1991 roku na Jasnej Górze. Co ciekawe, nie była to ani pierwsza ani ostatnia taka decyzja w tym czasie. W odcinku poświęconym początkom Radia Alex pojawia się wzmianka o wydanej 30 stycznia 1991 roku przez Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Łączności Marka Rusina decyzji BGC-532/60/91, która w związku z planowaną wizytą prezydenta Lecha Wałęsy w Zakopanem uprawniała nadawcę do emisji programu w dniach od 1 do 3 lutego 1991 roku na częstotliwości 72,26 MHz. Podobna zgoda według zapewnień Ryszarda Tańskiego, pomysłodawcy radia w Lipianach, wówczas pracownika tamtejszego domu kultury, miała zostać wydana także jego placówce. O tym jednak więcej w kolejnym odcinku.
Ministerstwo Łączności na potrzeby m.in. tłumaczeń na Światowych Dniach Młodzieży przeznaczyło siedem częstotliwości – 67,04 MHz i 69,62 MHz w „dolnym” zakresie UKF oraz 90,6 MHz, 91,7 MHz, 98,4 MHz, 100,6 MHz i 103,4 MHz w „górnym” paśmie. Na pierwszej z nich już 10 sierpnia w samo południe modlitwą „Anioł Pański” zainaugurowała swoją działalność stacja towarzysząca temu wydarzeniu. Nazwa Fiat – również pomysł księdza Dudy – to łaciński przekład hebrajskiego amen, „niech się stanie!”.
– To było radio typowo kościelne – pierwsze dni działalności wspominał Andrzej Belof – Później już radio lokalne, bo po tych dniach młodzieży ono dalej działało, ale już tak przesuwało się, przesuwało się…
Emisja trwała do listopada 1991 roku, kiedy to Ministerstwo Łączności rozpoczęło – jak pisała prasa – akcję likwidowania nielegalnych rozgłośni. Państwowa Agencja Radiokomunikacyjna nakazała wtedy zamknięcie stacji, które nie znalazły się w ewidencji resortu. Ponadto brak zezwolenia nie był jedynym przewinieniem Radia Fiat. Jak w rozmowie z Gazetą Wyborczą stwierdzał Jerzy Włodarczyk, kierownik katowickiego Wydziału Zezwoleń Częstotliwości i Ewidencji, stacja zakłócała odbiór urządzeń radiofonicznych w centrum Częstochowy. Mimo wstępnych zapowiedzi, że emisja nie zostanie przerwana, nadajnik został jednak wyłączony.
Fiat na właściwą ścieżkę wstąpił pół roku później. 3 maja 1992 roku arcybiskup Stanisław Nowak erygował Katolicką Rozgłośnię Radiową Fiat w Częstochowie, a niemal trzy tygodnie później – 23 maja – odbyła się jej uroczysta inauguracja. Stacja do dziś działa pod swoją nazwą starając się łączyć rolę radia lokalnego i diecezjalnego.
Radio Maryja
Na rok 1991 przypada również pojawienie się w polskim eterze toruńskiego Radia Maryja. Z lektury opublikowanych wywiadów i biografii trudno jest jednoznacznie wywnioskować skąd się wziął taki pomysł. Chyba, że Czytelnik zadowoli się stwierdzeniem: Pomysł na zaistnienie toruńskiej rozgłośni zrodził się w sercu o. Tadeusza Rydzyka, redemptorysty – tak głoszą autorki artykułu dostępnego w portalu RadioMaryja.pl, Anita Suraj-Bagińska i Monika Tomaszek. W jego dalszej części znajduje się wywiad z ojcem dyrektorem, w którym padają słowa: Na drodze Radia Maryja stanął Angelo Ivano Pietrobelli, włoski konsul w Niemczech. Dzięki niemu i pobytowi w Medjugorie poznałem Rosę Winter, a ona z kolei zaprosiła mnie do Szwajcarii na spotkanie z mistyczką Vasullą Ryden (Greczynką, która urodziła się w Egipcie). Niemcy i Pietrobellego wskazuje też wydana przez redemptorystów publikacja „Radio Maryja” z roku 1995. Data spotkania z Włochem nie jest jednak jednoznaczna. Raz pada, że było to 10 lutego 1991 roku, potem, że 10 lutego 1990 roku. To właśnie Pietrobelli miał zapytać ojca Rydzyka dlaczego nie radio, skoro we Włoszech już takie istnieje… O. Tadeusz najpierw wysłał tam list. W odpowiedzi otrzymał zaproszenie i zapewnienie o pomocy. Pojechał – relacjonowała Barbara Poremba-Wolkowa na łamach „Gościa Niedzielnego” z 14 lutego 1993 roku – Wszystko pokazywano mu i wyjaśniano. Zrozumiał, że zadanie nie jest proste. Włosi prawdopodobnie zauważyli jego obawy, skoro któryś z nich powiedział: „Czego się boisz Padre? To nie ma być Radio Tadeo, ale Radio Maryja. To ona zwycięży, nie ty” .
W polskim internecie – a nawet w publikacjach książkowych – bardziej rozpowszechniona jest jednak inna wersja. Można ją znaleźć na stronach zarchiwizowanych już dwadzieścia lat temu i cały czas jest przywoływana przez różne portale. Mówi ona o niemieckiej niepoprawnej politycznie rozgłośni o nazwie Radio Maria International, która w połowie lat osiemdziesiątych miała działać w miejscowości Balderschwang. Nie jako pierwsi i nie jako ostatni przywołali ją dziennikarze Gazety Wyborczej – Piotr Głuchowski i Jacek Hołub – w swojej książce „Imperator”: Ojciec Tadeusz Rydzyk biegle już włada niemieckim i bywa w rozgłośni. Poznaje radiową kuchnię. Z czasem przejmie od niemieckiej redakcji zarówno nazwę, jak i profil ideowy. Tymczasem Radio Maria nazwę zmieni. W połowie lat 90. augsburski biskup ordynariusz wymieni proboszcza odpowiedzialnego za program, a sama stacja nazwie się Radio Horeb i odtąd nie będzie już atakować imigrantów, niemieckiej lewicy, ruchu New Age ani zepsutych obyczajów. Co ciekawe nazwa Radio Maria wraz z miejscowością Balderschwang w wyszukiwarkach pojawia się w zasadzie tylko w kontekście ojca Rydzyka, również przy wyszukiwaniu na niemieckich stronach. W wynikach są artykuły będące kalką tego, co powyżej… Są też jednak pewne różnice – np. w Der Spiegel (nr 18/2006) można było przeczytać, że ojciec Rydzyk śledził powstawanie Radia Maria International, a w Communicatio Socialis (29 (1996)) – czasopiśmie naukowym poświęconym etyce mediów – w raporcie o przekształceniach w rzeczonej rozgłośni padło stwierdzenie, że… stacja wzorowała się na podobnych stacjach we Włoszech i w Polsce. Jak to możliwe? Internetowa biografia Antona Lässera, organizatora radia w Balderschwang wskazuje, że swoje dzieło stworzył jako osoba świecka, studiując teologię w Augsburgu w latach 1992-1995. Strona internetowa Radia Horeb, które pod tą nazwą działa od momentu uzyskania koncesji 8 grudnia 1996 roku, jako moment uruchomienia studia wskazuje grudzień 1994 roku. Również na stronie założonego przez rodzinę Lässerów pensjonatu Almhof, w którym radio miało swoją pierwszą siedzibę, widnieje rok 1994. To pięć lat przed święceniami Antona Lässera i trzy lata po starcie polskiego Radia Maryja…
Wróćmy jednak do nadwiślańskich początków. Na realizację tego przedsięwzięcia zgodę wyrazić musiał zakonny przełożony ojca Rydzyka, ojciec Leszek Gajda.
– Gdy ówczesny Ojciec Prowincjał zgodził się na założenie radia, trzeba było szukać miejsca. Tylko który biskup zgodzi się na to w swojej diecezji? – wspominał ojciec Tadeusz Rydzyk w wywiadzie udzielonym dziennikarkom portalu RadioMaryja.pl z okazji 30-lecia rozgłośni – Na początku myślałem o Krakowie. W moim życiu przewinęły się Toruń, Szczecinek, Braniewo (krótki pobyt leczniczy, który wykorzystałem na pisanie pracy w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie), a później właśnie Kraków. W Krakowie było wiele inteligencji, więc stwierdziłem, że osoby, które miałyby tworzyć Radio – będą już na miejscu.
Kuria Metropolitalna w Krakowie miała już jednak inny pomysł na radio diecezjalne. W rozmowie ze wspomnianymi wcześniej dziennikarzami Gazety Wyborczej ksiądz Kazimierz Sowa relacjonował słowa kardynała Macharskiego, którymi opisywał spotkanie z ojcem Rydzykiem: Przyjechał do mnie jakiś zakonnik z takim elegancko wyglądającym człowiekiem. I oni powiedzieli, że założą radio katolickie w Krakowie. Radio Maryja. To był ojciec Rydzyk. On mi tam opowiadał o tym radiu, jakie ono będzie fantastyczne, że będzie go słuchała cała Polska, że z Krakowa i tak dalej. I ja sobie wtedy pomyślałem – opowiada mi dalej kardynał Macharski – oj, oj, ojczulku… w Krakowie tego nie założysz. Ale grzecznie odpowiedziałem: – Proszę ojca, świetny pomysł, lecz niestety, my już postanowiliśmy, że będzie tu robione inne radio. Nasze, diecezjalne, Radio Mariackie. To samo, które uniemożliwiło legalizację uruchomionej w czerwcu 1991 roku stacji księdza Jancarza. Tymczasem ojciec Rydzyk szukał dalej…
– Pierwszy wydał zgodę biskup w Pelplinie, ks. bp Marian Przykucki – decyzję biskupa chełmińskiego w wywiadzie opublikowanym na portalu RadioMaryja.pl wspominał ojciec Tadeusz. – Toruń należał wówczas do diecezji chełmińskiej.
Pozostała jeszcze kwestia siedziby, ale – biorąc pod uwagę fakt, że w Toruniu od 1921 roku działał klasztor redemptorystów – to wydawało się dość proste… I takie też się okazało.
– Prowincjał był bardzo otwarty, zapytał mnie: „Chcesz mieć wygodę czy spokój?” „Co to znaczy?” – dopytywałem. „Wygodnie” oznaczało, że radio mieściłoby się w budynku klasztornym, a „spokojnie” – zagospodarowanie działki państwa Poznańskich, którzy przekazali ziemię redemptorystom – relacjonował ojciec Rydzyk, który postawił na to drugie rozwiązanie.
Rozpoczęło się przygotowywanie pomieszczeń, budowa wieży, na której zainstalowana została antena, angażowanie osób do zespołu… W czerwcu 1991 roku Ministerstwo Łączności przyznało stacji dwie częstotliwości – jedną w Toruniu, drugą w Bydgoszczy.
– Nie mieliśmy nawet połączenia pomiędzy stacjami – wspominał w rozmowie z dziennikarkami portalu RadioMaryja.pl ojciec Tadeusz Rydzyk – Zrobiliśmy więc połączenie, radiolinię, bez pozwolenia, ale tak, żeby nikomu nie przeszkadzać w eterze. Gdy później byłem w Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej, która działała z ramienia Ministerstwa Łączności, jej dyrektor krzyknął do mnie: „Jakim prawem to zrobiliście?! Co ksiądz sobie wyobraża?!”. W ich rozumowaniu powinniśmy wozić cały czas kasety między Toruniem a Bydgoszczą, aby połączyć obie stacje. Odpowiedziałem wówczas: „I pewnie jeszcze mam to robić na osiołku?”. Syrenki przecież nie mieliśmy, bo w tamtych czasach posiadanie takiego auta było niemal luksusem.
Radio Maryja zainaugurowało swoją działalność w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, 8 grudnia 1991 roku. Cel Radia Maryja o. Tadeusz określa krótko: ewangelizacja. Od dawna, jak mówi, bolało go to, że przepowiadanie Dobrej Nowiny jest niejako zarezerwowane dla duchownych – pisała Barbara Poremba-Wolkowa w przywoływanym już „Gościu Niedzielnym” – Za filary programu rozgłośni o. Tadeusz uważa: modlitwę, katechezę i kontakt ze słuchaczami, który przeradza się we współpracę i współtworzenie. Rok później – 30 grudnia 1992 roku – redemptoryści otrzymali zgodę na uruchomienie emisji satelitarnej, a w styczniu i lutym 1993 roku Ministerstwo Łączności wydało ponad trzydzieści nowych zezwoleń na naziemne stacje nadawcze, tym razem w znakomitej większości w „górnym” zakresie UKF. W paśmie OIRT Radio Maryja mogło nadawać jedynie w Łodzi, Olsztynie, Bielsku-Białej i w miejscowości Sadowie koło Ostrowa Wielkopolskiego.
– Ludzie nie mieli takich odbiorników, żeby słuchać Radia Maryja. Wtedy pomyślałem: „O nie. Skoro tacy cwani jesteście, to my sobie poradzimy inaczej”. – wspominał ojciec Rydzyk w rozmowie opublikowanej na łamach portalu RadioMaryja.pl – Namówiłem cztery ekipy młodych ludzi, którzy interesowali się techniką i powiedziałem im: „Jedźcie w różne miejsca i zakładajcie chociaż po jednym dipolu, zakładajcie niskie częstotliwości, których oni nam nie dali”. Do takich sytuacji doszło m.in. w Koszalinie, Białymstoku, Zamościu, Przemyślu, Katowicach, Rzeszowie, Krośnie, Stalowej Woli i Łowiczu. Z czasem nadajniki były wymieniane, a dla słuchaczy tworzone były punkty, w których mogli zostawiać swoje odbiorniki do przestrojenia.
– Rozprowadziliśmy 20000 konwerterów – w wydanej przez redemptorystów w 1995 roku książce, w której zebrano wspomnienia twórców i słuchaczy toruńskiej rozgłośni relacjonowała twórczyni pierwszego Biura Radia Maryja w Bydgoszczy, Stefania Biernacka – Z naszego pośrednictwa korzystało wiele miejscowości dosłownie w całej Polsce, np. Białystok, Łomża, Koszalin, Kalisz, Chojnice i inne. Sprowadziliśmy też z Biazetu w Białymstoku ca 2000 odbiorników z Grodna z pasmem częstotliwości wschodniej i zachodniej. I znowu powędrowały one w teren, np. do Gniezna, na Górny i Dolny Śląsk.
Przyznane Radiu Maryja częstotliwości pochodziły z puli, którą Ministerstwo Łączności przeznaczyło dla nadawców związanych z Kościołem. Była to jedna z sieci CCIR wynegocjowanych w 1984 roku w Genewie. Jak wspomina Filomena Grodzicka pracująca wówczas w tym resorcie, problem zaczął się, gdy o miejsce w eterze zaczęły się upominać również diecezje. W kilku regionach lokalne „okienka” zaczęły wygryzać z anteny Radio Maryja. W momencie, gdy 23 czerwca 1994 roku toruńska rozgłośnia otrzymała koncesję ogólnopolską, w takich przypadkach trzeba było znajdować dla niej nowe miejsca na skali. Tak było m.in. w Katowicach, Warszawie, Łodzi, Krośnie czy Białymstoku. Dziś w dokumencie koncesyjnym Radio Maryja wpisane jest 127 częstotliwości, głównie średniej i małej mocy. W planach są kolejne dwie – testowana już w Tarnowskich Górach oraz w Istebnej.
W kolejnej części wspomnień z roku 1991 przeniesiemy się m.in. do Iławy i Lipian, gdzie – podobnie jak w Opatowie – za stworzenie lokalnych stacji odpowiedzialne były osoby związane z placówkami kulturalnymi. Zajrzymy też do Legnicy i Szczecina, gdzie w większym stopniu niż w Płocku czy Częstochowie za rozgłośniami diecezjalnymi stały osoby świeckie… Przyjrzymy się też początkom warszawskiego Radia WAWa, poznańskiego Radia S oraz Radia Piotrków.
Comments
There are no comments