Prawie wolny rynek (1989-1994)

Przemiany zachodzące w Polsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nie ominęły rynku medialnego. Już podczas obrad Okrągłego Stołu przy jednym z tak zwanych podstolików rozmawiano o tym, jaki ma być podział środków masowego przekazu. Obok tematów związanych z dostępem „Solidarności” do papieru i drukarń poruszane były też kwestie tworzenia niezależnych stacji i rozdawania częstotliwości. Jak wspominał po latach Maciej Iłowiecki, który wraz z Krzysztofem Toeplitzem odpowiadał za opracowanie protokołu rozbieżności, przygotowany przez nich dokument zaginął, a większość podjętych ustaleń nie została zrealizowana. Znoszenie monopolu Państwa w zakresie emisji programów radiowych i telewizyjnych rozpoczęło się niecałe dwa miesiące po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu – 23 maja 1989 roku – wraz z wejściem w życie uchwalonej sześć dni wcześniej ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Artykuł 48 punkt 3 tego aktu zakładał, że również Kościół – w porozumieniu z Ministrem Transportu, Żeglugi i Łączności – może zakładać własne stacje radiowe i telewizyjne. Jednak „zakładać” nie oznaczało „nadawać”. Dopiero siedemnaście miesięcy później – 15 października 1990 roku – podpisane zostało porozumienie pomiędzy sekretarzem Episkopatu Polski a ministrem łączności precyzujące zasady przyznawania Kościołowi częstotliwości. Wciąż jednak obowiązywała ustawa o łączności uchwalona w roku 1984, gwarantująca w pierwszym artykule wyłączność Państwa w dziedzinie budowy i używania rozgłośni radiowych. Akt, na podstawie którego odmówiono w 1985 roku zezwolenia kapucynom z Krosna, obowiązywał aż do 15 stycznia 1991 roku.
Przekształcanie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w III Rzeczypospolitą rozbudziło medialne marzenia. O własnych stacjach radiowych zaczęli myśleć nie tylko twórcy podziemnych stacji z lat osiemdziesiątych, ale też dziennikarze – również ci, powracający z emigracji – ludzie kultury czy krótkofalowcy. Jedni mieli gotową wizję i szukali sponsorów, inni liczyli, że jakoś to będzie. Ci pierwsi składali podania do Radiokomitetu i Ministerstwa Łączności, drudzy zdobywali amatorskie nadajniki i nie oglądając się na nikogo zaczynali działalność…
Jednym z pierwszych, który już w listopadzie 1989 roku pojawił się w eterze, był ksiądz Czesław Sadłowski, niepokorny wobec władzy ludowej proboszcz ze wsi Zbrosza Duża nieopodal Grójca, budowniczy tamtejszego kościoła karany za nielegalne zgromadzenia i wyświetlanie filmów. Jak podaje Grzegorz Łeszczyński w artykule „Kapłan niezłomny. Ks. Czesław Sadłowski” opublikowanym w Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej nr 10 (93) z października 1998 roku, z wykorzystaniem radia dla potrzeb Kościoła lokalnego spotkał się po raz pierwszy podczas pobytu na Białorusi wiosną 1989 roku. Środki na zakup sprzętu zgromadził z opłat wnoszonych przez bywalców przykościelnej bezalkoholowej dyskoteki. Twórcą sprzętu był polecony przez dziennikarza pisma „Res Publica” inżynier Jerzy Sawicki. Katolicka stacja odezwała się niemal dokładnie 51 lat po próbach ojca Maksymiliana Kolbego. Ideą radia ksiądz Sadłowski zaraził również innych – na przełomie 1989 i 1990 roku nadawanie rozpoczął ksiądz Tadeusz Łakomiec, proboszcz powstającej parafii Matki Bożej Dobrej Rady w warszawskim Miedzeszynie. Początkowo w eterze można było usłyszeć transmisje nabożeństw oraz pogadanki ewangelizacyjne, pomysł na rozbudowę programu przyszedł później, gdy w 1991 roku Katolickie Radio Warszawa – bo taką ostatecznie przyjęło nazwę – stało się już legalnym radiem diecezjalnym. Stacja miała charakter autorski. Moja intencja i wizja radia katolickiego opierała się na świadomości księdza z 20-letnim już stażem – wspomina ksiądz Łakomiec w rozmowie z Jerzym Figarskim, autorem książki „Katolickie Radio Warszawa w Miedzeszynie 1991-1996” – Wiedziałem, co ludziom – to znaczy słuchaczom – trzeba przekazywać drogą radiową. […] Jeśli mówiło się o duszy radia – to widocznie zestaw pozycji programowych i cykliczne audycje trafiały w zapotrzebowanie słuchaczy. Widocznie trafiały do ich dusz. Tak było przecież ze stałymi audycjami modlitewnymi, z audycjami typu „Nie jesteś sam…”, z katechezami, no i z charakterem muzyki, którą nadawaliśmy. Radio w tej formie istniało do roku 1996. W tym samym okresie katolickie stacje bez zgody Ministerstwa Łączności ruszyły także w Skomielnej Czarnej – stworzone przez przeniesionego z Krosna ojca Józefa Ślebodę – i Ząbkowicach Śląskich. Nadające tam od lutego 1991 roku Radio Wspólnota Serc powstało z inicjatywy ówczesnego proboszcza, księdza Marka Rudeckiego. Pierwszą stacją utworzoną w oparciu o porozumienie Państwo-Kościół było Katolickie Radio Płock. Zezwalający na to dokument podsekretarz stanu Marek Rusin podpisał dopiero 14 maja 1991, niecały miesiąc przed wizytą papieża Jana Pawła II w Płocku.
Nie było to jednak pierwsze zezwolenie wydane przez Ministerstwo Łączności. Jeszcze w 1990 roku zgody otrzymały trzy prywatne podmioty. Krakowska Fundacja Komunikacji Społecznej pod przewodnictwem Stanisława Tyczyńskiego pierwszy wniosek o pozwolenie na nadawanie złożyła w listopadzie 1989 roku. Wówczas został on odrzucony. Drugie podejście zakładało nie sprzeczną z obowiązującą ustawą emisję własnego programu, lecz retransmisję – jak w przypadku włoskiej telewizji Rai Uno w Krakowie i rosyjskiego ORT 1 w Warszawie – francuskiego FUN Radia. Na tę propozycję Ministerstwo przystało i fundacja otrzymała zgodę na wykorzystanie częstotliwości 70,06 MHz. Za emisję odpowiadać miało Przedsiębiorstwo Państwowe Poczta Polska, Telegraf i Telefon. 15 stycznia 1990 roku w południe w Chorągwicy pod Krakowem uruchomiony został nadajnik Radia Małopolska FUN. Wspólny z Polskim Radiem obiekt nadawczy zapewniał odbiór nowej stacji od Śląska po Podkarpacie i od Ziemi Świętokrzyskiej po południowe krańce Małopolski. Wkrótce Krakowska Fundacja Komunikacji Społecznej zdecydowała się na uzupełnienie programu francuskiego lokalnymi wstawkami. Pierwsza z nich nadana została testowo 24 sierpnia. Dzień później regularnie zaczęły pojawiać się cogodzinne serwisy informacyjne odczytywane za kwadrans pełna. Pierwszą audycję muzyczną stacja nadała 1 września, a pierwszy poranek 25 września 1990 roku. W październiku nazwa została zmieniona na RMF, a dwa lata później dodano do niej człon FM. W 1994 roku rozgłośnia otrzymała koncesję na nadawanie w całej Polsce.
W Warszawie historia komercyjnej radiofonii zaczęła się dość podobnie, ale nieco później – 2 maja 1990 roku na częstotliwości 89,8 MHz pojawiło się nadawane w języku francuskim i polskim Radio France Internationale. Emisja trwała do 8 maja, kiedy to podpisane zostało porozumienie pomiędzy RFI a ekipą obchodzącej pierwsze urodziny „Gazety Wyborczej”. Na jego mocy Francuzi mieli dostarczyć sprzęt i zapewnić szkolenia dziennikarzy i techników. Jak informował „Głos Pomorza”, już wtedy ustalona została też nazwa nowej rozgłośni – Radio Gazeta. Pisana sylabami – GA-ZET-A – doprowadziła do stworzenia popularnego skrótu – Radio Zet – który jeszcze przed wyborami prezydenckimi w 1990 roku zastąpił pełną nazwę i obowiązuje do dziś. Emisję własnego programu stacja rozpoczęła 28 września 1990 roku – na dwa dni przed datą wygaśnięcia ważnego od lipca zezwolenia. Sygnał nadawany był przez całą dobę w wersji stereofonicznej na częstotliwości 67,0 MHz. W tym przypadku obiekt nadawczy nie był państwowy – antena nadawcza znajdowała się na maszcie na dachu Hotelu Marriott, a siedziba przy ulicy Nowy Świat. Początkowo nocą czas zapełniała zapowiedziana w maju retransmisja RFI. Od początku radio działało w znanym w Ameryce systemie didżejskim, gdzie jedna osoba decydowała o tym jaką muzykę zagrać, realizowała program i odzywała się na antenie. Była to ekipa bez doświadczenia radiowego, najczęściej studenci do 25 roku życia. W programie duży procent zajmowała muzyka, ale jak w numerze 43 tygodnika „Antena” z 1990 roku zapewniał założyciel – Jeśli jest to wyjątkowe wydarzenie, jesteśmy w stanie mówić o nim przez cały dzień, a wtedy muzyka może zająć jeden procent, a 99 procent wiadomości i publicystyka. Podkreślał też, że dziennikarze stacji nie czekają na tłumaczenie depesz AFP i Reutera, a robią to sami i podają na antenie wcześniej niż konkurencja. W 1992 roku Radio Zet przeniosło się na ulicę Piękną, a dziewięć lat później na Żurawią. Od 1994 roku jest rozgłośnią ogólnopolską.
Trzecia z legalnych rozgłośni miała już inny rodowód – korzeni Radia S nie należy szukać w radiofonii zagranicznej, a w podziemnym Radiu Solidarność. Choć nadawanie stałego programu w języku polskim rozpoczęło jeszcze przed RMF-em i Zetką – najprawdopodobniej było to 26 maja 1990 roku, choć są źródła wskazujące daty 22 maja, 2 czerwca i 18 czerwca – to nie zaistniało tak silnie w świadomości społecznej. W pierwszym okresie działalności stacja emitowała swój program z dipola zainstalowanego na długofalowym maszcie w Łazach pod Raszynem. Emisja na częstotliwości 73,2 MHz była monofoniczna, a jej zasięg szacowano na 60 kilometrów. Radio zaczynało nadawanie o godzinie 13:00 i obecne było w eterze przez 13 godzin. Funkcjonujemy na zasadzie rozgłośni prywatnej – mówił tygodnikowi „Antena” nr 31/1990 Jerzy Farner, dyrektor programowy – Nie jesteśmy niczyją tubą i mimo nazwy „Solidarność” nie podlegamy ani związkowi, ani żadnej innej partii. Nazwę utrzymaliśmy ze względów historycznych. Wówczas nie było też stałej ramówki – od godziny 13:00 do 19:30 na antenie przeważały informacje, krótkie formy reporterskie i powieść w odcinkach. Wieczór wypełniała muzyka i kontakt ze słuchaczem. Od północy trwało dwugodzinne pasmo dla pracujących w nocy. Po czterech miesiącach – od 1 października 1990 roku – radio nadawało już przez całą dobę, choć nadal w wersji monofonicznej. Nowy podział na pasma zakładał informacyjny poranek i popołudniówkę, południową debatę oraz wieczorny blok muzyczny i nocne audycje z udziałem słuchaczy i zaproszonych gości. Nasz słuchacz nie akceptuje zachodniego sposobu prowadzenia programu w stylu dyskdżokejowym – dodawał w „Antenie” nr 45/1990 Jerzy Farner – Program w spokojnym tonie prowadzi gospodarz. Pierwsza siedziba mieściła się w budynku Polskiego Związku Niewidomych przy ulicy Konwiktorskiej. Kolejne zmiany zaszły w czerwcu 1992 roku. Dotyczyły one zarówno nazwy – zamiast Radia S grało już Radio Eska – jak i profilu. Miało to być radio lokalne, komercyjne i popularne, prezentujące lekką, nieagresywną muzykę i konkretne informacje. Zmienił się też sposób prowadzenia audycji. Radio pracuje w systemie didżejskim – mówił „Gazecie Stołecznej” z 8 października 1992 roku dyrektor programowy Jacek Sobala – Ta sama osoba prowadzi program, wybiera i puszcza piosenki, odbiera telefony od słuchaczy, czyta serwisy miejskie, podaje bieżące informacje. W tym czasie stacja nadawała już z nowego studia przy Al. Jerozolimskich i z nowego obiektu – komina elektrociepłowni Kawęczyn. W kolejnych latach Eska uruchomiła swoje filie w Poznaniu, Wrocławiu i Trójmieście. W pierwszym procesie koncesyjnym w 1994 roku nie otrzymała koncesji ogólnopolskiej, o którą się ubiegała. W 1998 roku rozpoczął się proces tworzenia skierowanej do młodych słuchaczy sieci, która niemal w całości nadaje wspólny program.
Rozgłośnią, która uzyskała zezwolenie – choć jej nazwa nie pada w takich zestawieniach – jest również Radio Alex z Zakopanego. Twórca działającej od 10 marca 1990 roku stacji, Piotr Sambor, zdecydował się na wynajęcie czasu antenowego niewykorzystywanego przez Polskie Radio. Pierwotnie miała to być przygotowywana przez osoby związane z Teatrem Witkacego emisja okolicznościowa z okazji urodzin patrona, jednak – w wyniku przemian zachodzących w tym czasie w publicznym radiu – utrzymała się znacznie dłużej. Program rozpoczynał się o północy, po zakończeniu audycji z Warszawy, i trwał godzinę. Właściciel mówił, że górale w nocy i tak nie śpią – wspominała pracująca wówczas w Ministerstwie Łączności Filomena Grodzicka. Audycje nadawane były za pośrednictwem nadajnika Programu IV. Później, gdy częstotliwość Czwórki przypadła Radiu Kraków planującemu rozszerzyć czas emisji swojego programu, Alex przeniósł się na własną – również legalną! Tym razem zgoda wydana została w związku z planowaną wizytą w zimowej stolicy Polski prezydenta Lecha Wałęsy. Na wynajmowanie czasu antenowego zdecydowała się również znana z edytora tekstów TAG gdańska Spółdzielnia Pracy Informatyków InfoService. W tym przypadku jednak zamiast codziennych audycji w słabym czasie antenowym zdecydowano się na dłuższe, sobotnie programy. Pomiędzy 5 sierpnia a 11 listopada 1990 roku pod nazwą Radio InfoService na antenie Radia Gdańsk nadanych zostało piętnaście bloków o długości od pięciu do niemal sześciu godzin. Za ich treść odpowiadali m.in. młodzi artyści ze środowisk studenckich, w tym „paranoiczno-poetycka” formacja Tot-art. Ten projekt nie doczekał się jednak debiutu na własnej częstotliwości.
Ustawa precyzująca sposób przyznawania koncesji uchwalona została w grudniu 1992 roku, weszła w życie w marcu 1993 roku, a opisane w niej procedury spowodowały, że dopiero w 1994 roku wydane zostały pierwsze zezwolenia na nadawanie naziemne. Nie przeszkadzało to wspomnianej już grupie entuzjastów. Trzy tygodnie po uruchomieniu retransmisji FUN Radia w Krakowie – na początku lutego 1990 roku – w Opatowie pierwszy próbny sygnał nadał Wojciech Płódowski, prowadzący w tamtejszym domu kultury klub krótkofalarski. Regularny, nadawany w weekendy program pojawił się kilka tygodni później. 13 kwietnia 1990 roku ruszyło stworzone przez małżeństwo Joannę i Tomasza Zieleniewskich oraz krótkofalowca Dariusza Nowaka Radio Kormoran z Węgorzewa. We wrześniu tego samego roku do eteru zawitało znane z głośników w akademikach poznańskie Radio Afera oraz założone przez Marka Jasiewicza Radio Pcim, a w listopadzie utworzone przy Miejskim Ośrodku Kultury Radio Jelenia Góra. Tak o tym ostatnim mówił „Nowinom Jeleniogórskim” z 24 czerwca 1992 roku jego szef Wojciech Hobgarski: Radio w momencie powstania miało spełniać dwie funkcje. Po pierwsze miało być dodatkowym instrumentem pracy instruktorów MOK-u, a więc instrumentem służącym upowszechnianiu muzyki, literatury – wszystkich siedmiu sztuk. Druga funkcja – to sekcja zainteresowań domu kultury, do której przychodzą młodzi, zdolni ludzie bawić się w radio. […] W nowej naszej koncepcji radio ma być codziennym tytułem, codzienną gazetą. Mniej więcej w tym samym czasie swoje Studio A reaktywował Zbigniew Tymyk z Legnicy, w grudniu zaś w nieodległym Wrocławiu próbną emisję rozpoczęło nadające regularny program od lutego 1991 roku Radio RTS, przemianowane później na Radio Frank. Rozgłośnia ta w planach miała stosowanie znanego z niemieckich stacji systemu dla kierowców ARI – Już niedługo policjant na skrzyżowaniu będzie się mógł połączyć bezpośrednio z naszym radiem i nadać kierowcom komunikat o wypadku, awarii i ewentualnych objazdach – mówił „Dziennikowi Dolnośląskiemu” z 22 marca 1991 roku jej dyrektor Henryk Pacha – W razie nagłej informacji drogowej będzie u abonentów przerywany każdy program, nawet odsłuch kasety. Już wtedy stacja myślała też o emisji RDS-u. W tym samym czasie w Chojnie, nieopodal niemieckiej granicy, dwóch uczniów uruchomiło Radio DJ. W planach mieli rozszerzenie zasięgu na województwo szczecińskie i podjęcie współpracy ze stacjami BBC i RIAS-2. Na grudzień 1990 roku też przypada pierwsza próbna audycja wyemitowana przez Piotra Bajera, twórcę nadającego regularnie od 1 marca 1991 roku suwalskiego Radia 5. Trwała dwie godziny, składały się na nią muzyka z gramofonu i pozdrowienia dla znajomych. Pomysł na stworzenie lokalnej rozgłośni narodził się w czasie wyborów w 1989 roku – miał to być sposób na dotarcie do potencjalnych wyborców. Swój udział w powstaniu tej stacji mieli Andrzej Wajda, Bronisław Geremek i profesor Andrzej Strumiłło.
Nowe rozgłośnie różniły się między sobą nie tylko długością programów – najczęściej były to kilkugodzinne audycje raz lub kilka razy w tygodniu, chociaż zdarzały się też wspomniane już emisje całodobowe – ale też ich zawartością. Jedne stawiały na muzykę, co stanowiło nowość na polskim rynku, inne na słowo, tworząc nieco „lżejszą” wersję programu Polskiego Radia. Nie wszyscy słuchacze byli na takie zmiany gotowi. Marek Niedźwiecki w roku 1990 dziennikarzowi tygodnika „Antena” powiedział: Obie stacje – mówimy tu o Radiu Zet i Radiu „Solidarność” – gubi nieudolność. Nie wystarczy do radia wejść z dobrą płytą. Nie można puścić płyty w całości i nie podać podstawowych informacji o wykonawcy i o tym gdzie płyta została nagrana. […] Włączyłem Radio Zet o godzinie piątej rano, usłyszałem muzykę z filmu „Dirty Dancing” – i wyłączyłem. To nie ta pora. Szczególnie radio muzyczne musi mieć kogoś, kto się na tym zna. W podobnym tonie wypowiadał się Wojciech Mann: Na razie dostaję szału, gdy słucham 60 minut muzyki non stop. Tego się nie robi nawet w Ameryce, gdzie ostatnio redukuje się rolę prezenterów do minimum.
Rok 1990 był również ważny dla Polskiego Radia. 1 lipca zniknęły okienka lokalne z anteny Programu 2, a rozgłośnie regionalne przeniosły się na częstotliwości UKF zajmowane przez Program 4. Tym samym na zaplanowanej pierwotnie jako monofoniczna i ogólnokrajowa sieci w skali kraju emitowane było siedemnaście różnych programów. Czas nadawania audycji przygotowanych lokalnie wydłużony został z czterech do dwunastu godzin – można ich było słuchać w godzinach 5:00-8:50 i 16:00-24:00. Pozostały czas wypełniał Program 4, który w pełnym wymiarze godzin był nadal obecny na falach średnich. Decyzja ta miała na celu wzmocnienie środowisk lokalnych w obliczu postępującej decentralizacji życia społecznego oraz wyrównanie szans w starciu z tworzącymi się lokalnymi stacjami komercyjnymi.
Wspomniane przy okazji początków RMF-u i Radia Zet nadawanie programów stacji zagranicznych nie było jedynym takim przypadkiem w historii polskiej radiofonii. 3 kwietnia 1990 roku podpisane zostało porozumienie pomiędzy Polskim Radiem a BBC, na mocy którego Program 4 retransmitował codzienną audycję informacyjno-publicystyczną przygotowywaną przez Sekcję Polską. Z czasem „Reflektorem po świecie” przejęły rozgłośnie regionalne PR, a na początku XXI wieku „Reflektor” – wraz z innymi audycjami BBC Polska – gościł w warszawskim Radiu Jutrzenka. Czwórka od 1 czerwca 1991 roku nadawała też program Radia Wolna Europa, które po uchwaleniu ustawy o radiofonii i telewizji bezskutecznie ubiegało się o własną sieć nadawczą. Retransmisja była prowadzona do roku 1994. Polscy nadawcy nie zapomnieli również o Głosie Ameryki – audycje zza Oceanu nadawane były m.in. w Radiu Kormoran, Radiu Alex, Radiu Delta z Bielska Białej i Radiu Piotrków, a od 1992 do 1995 roku także na częstotliwości programu miejskiego Radia Wrocław. W stolicy Dolnego Śląska już w roku 1991 można było usłyszeć brytyjskie Sky Radio – było to uzupełnienie programu Radia Frank. Na tego samego nadawcę w 1993 roku zdecydowało się jeleniogórskie Muzyczne Radio – angielska stacja była nadawana od 22 do 8 – oraz Studio A. W tym samym czasie antenę warszawskiego Radia Mozart nocą opanowywało France Musique i francuskie Radio Hector. W 1998 roku Radio RMS FM z Piły nadawało m.in. BBC, kilkukrotnie w historii nadawcy wykorzystywali też fonię telewizyjnego programu MTV. Tak jak RWE na początku lat dziewięćdziesiątych, tak BBC dziesięć lat później starało się uzyskać polską koncesję. Udało się to w roku 2005, jednak jeszcze przed startem stacja wycofała się z Polski. Kolejne spotkanie z programem zagranicznego nadawcy na UKF przeżyli w roku 2012 mieszkańcy Gdańska i Poznania. W czasie odbywających się w Polsce Mistrzostw Europy w piłce nożnej w stolicach Pomorza i Wielkopolski nadawało irlandzkie Radio NewsTalk. We wszystkich miastach gospodarzach w pobliżu stadionów w eterze było zaś słychać komentarze do meczów w językach polskim i angielskim. Podobna sytuacja miała miejsce we Wrocławiu w dniach od 27 grudnia 1989 do 1 stycznia 1990 roku. Z okazji odbywającego się tam Europejskiego Spotkania Młodych Taizé uruchomione zostały dwa nadajniki – pierwszy w „dolnym”, a drugi w „górnym” paśmie UKF. Ponad trzydzieści częstotliwości w całej Polsce uruchomiono z okazji Światowych Dni Młodzieży odbywających się w Krakowie w 2016 roku. Podobnie było ćwierć wieku wcześniej w Częstochowie. Podczas imprezy odbywającej się w dniach od 10 do 15 sierpnia 1991 roku na Jasnej Górze wykorzystywano siedem częstotliwości – dwie w zakresie 66-74 MHz oraz pięć genewskich pomiędzy 88 a 108 MHz. Po zakończeniu spotkania jeden z nadajników pozostał włączony i tak narodziło się Radio Fiat. Pomiędzy listopadem 1991 a majem 1992 nastąpiła półroczna przerwa spowodowana niedopełnieniem formalności, a w konsekwencji interwencją Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej. W wyniku działań PAR-u zamilkło też działające zaledwie przez jeden dzień – od 12 listopada – warszawskie Radio WAWa. Jak w rozmowie z PAP przyznawał twórca stacji, znany z prowadzenia „Teleexpressu” Wojciech Reszczyński, rozpoczęcie nadawania było krokiem desperackim, ponieważ wszystkie złożone przez niego podania o zezwolenie na działalność i przydział częstotliwości pozostawały bez odpowiedzi.
Na podobny krok w 1991 roku zdecydowali się założyciele poznańskiego Radia S – filii warszawskiej stacji o tej samej nazwie – oraz bielskiego Radio Delta. To ostatnie, nadające regularny program od 13 kwietnia, było spełnieniem marzeń Fryderyka Olearczyka – z zawodu elektronika, z zamiłowania krótkofalowca. Miłość do elektroniki z polityczną potrzebą odkłamania historii i budzenia patriotyzmu połączył Andrzej Cielecki, twórca warszawskiego Radia Jutrzenka, które w październiku 1991 roku wyłoniło się z podziemia. Inni, aby nie zyskiwać łatki pirata, decydowali się na współpracę z Kościołem. W ten sposób w listopadzie w szczecińskim eterze pojawiło się Katolickie Radio As. W kolejnym roku rozwiązanie to powielone zostało w Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim i Legnicy, myślano o nim również w Tarnowie i Inowrocławiu. W sierpniu 1991 roku ruszyło Katolickie Radio Lipiany, a w grudniu należące do zakonu redemptorystów Radio Maryja z Torunia. Oderwanie od spraw lokalnych sprawiło, że ta ostatnia rozgłośnia dość szybko zaczęła gościć na częstotliwościach, które diecezje w całym kraju otrzymały od Ministerstwa Łączności. Ojciec Tadeusz Rydzyk, który kieruje Radiem Maryja w Toruniu, zaproponował wtedy wszystkim biskupom transmitowanie audycji toruńskich – mówił w rozmowie z „Głosem Pomorza” z 13 maja 1993 roku współpracujący z Radiem Maryja ksiądz Krzysztof Zadarko – Większość przyjęła tę propozycję wychodząc z założenia, że pomoże to stworzyć lokalny program religijny. […] Lokalna rozgłośnia, począwszy od adaptacji pomieszczeń, a na zakupie sprzętu kończąc, kosztowałaby około pół miliarda złotych. W ten sposób w ciągu niecałych trzech lat udało się uruchomić kilkadziesiąt nadajników (m.in. w Białymstoku, Głogowie, Koszalinie, Łodzi, Miejscu Piastowym, Olsztynie, Rzeszowie, Stalowej Woli, Warszawie i Zamościu). Stacja od początku znajdowała odbiorców wśród osób starszych, chorych, niepełnosprawnych, ubogich i samotnych – u wszystkich potrzebujących duchowego wsparcia. Te programy to ciągła katecheza, modlitwa i nieustanny kontakt ze słuchaczami – dodawał ksiądz Zadarko – Ludzie spotykają się przy radiu i wspólnie się modlą. Słyszałem jak do redakcji zadzwonił ojciec pięciorga dzieci i powiedział, że bardzo się cieszą, że mogą odmawiać pacierz razem z tysiącami ludzi w całej Polsce.
Dla Polskiego Radia rok 1991 był rokiem drobnych sukcesów – ruszyły kolejne nadajniki stereofoniczne, uporządkowano anteny wprowadzając m.in. profil muzyczno-kulturalny Programu 2, rozgłośnie regionalne rozpoczęły nadawanie programu w pełnym wymiarze godzin, utworzono nowe redakcje językowe Programu 5 – jak i dużych porażek… 8 sierpnia 1991 roku o godzinie 19:10 – w czasie prac związanych z wymianą odciągów – runął maszt w Konstantynowie koło Gąbina. Z dnia na dzień Polska straciła najwyższą i najsilniejszą stację nadawczą w Europie. Emisję Programu 1 przejęła wysłużona już radiostacja w Raszynie, ale zainstalowane tam nadajniki – pracujące łącznie najpierw z mocą 500 kW, a później 300 kW – nie były w stanie pokryć zasięgiem nie tylko większej części Europy, ale nawet całej Polski. Ten 200 kW ma 43 lata, 300 kW – 34 lata – mówił tygodnikowi „Antena” z 21 marca 1992 roku Krzysztof Michalski, dyrektor Programu 1 – Sygnał ze starszego nadajnika nie był dobry. Teraz kiedy Jedynka pracuje z mniejszą mocą, ale z nowocześniejszego nadajnika – sygnał jest lepiej odbierany pod względem częstotliwości, szerszym pasmem. To bardzo ważne, żeby sygnał był czysty i wyraźny. I tak jest w wielu regionach kraju. Według pomiarów Program 1 pozostawał niesłyszalny w północnej i zachodniej Polsce. Zasięg nieco poprawił szwajcarski nadajnik, który został uruchomiony pod koniec 1992 roku, ale do tego sprzed katastrofy było mu daleko. Nie do pozazdroszczenia była też sytuacja Programu 4, który oddając obiekt długofalowy Jedynce, a częstotliwości UKF rozgłośniom regionalnym był rozpowszechniany jedynie za pośrednictwem często również wysłużonych obiektów średniofalowych. Podjęte próby ratowania sytuacji – w tym zmiana profilu w kierunku radia informacyjnego – nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Na dalsze zmiany zdecydowano się w roku 1994.
Czas mijał, a uporządkowanie sytuacji prawnej nadawców prywatnych nie następowało. W kolejnych dwóch latach praktycznie bez żadnej kontroli pojawiła się niemal setka nowych stacji. Tłumaczenie nadawców zazwyczaj brzmiało podobnie – Od trzech lat mój wniosek leży w Ministerstwie Łączności, od trzech lat myślałem o tym radiu – mówił „Dziennikowi Częstochowskiemu 24 godziny” z grudnia 1992 roku Mariusz Herman, założyciel Radia City – Zainwestowałem w to około miliarda złotych – dla mnie to są duże pieniądze. Chciałem ruszyć w momencie, kiedy będzie ustawa i dostanę zezwolenie. Zaczęły jednak powstawać inne stacje komercyjne i zagrażać naszej pozycji. Dalszy scenariusz również był podobny – Wykonujemy w tej sprawie swoje statutowe obowiązki – wyjaśniał „Głosowi Pomorza” z 16 lutego 1993 roku inż. Czesław Lis, dyrektor Zarządu Okręgu Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej w Koszalinie – Polegają one między innymi na badaniu rozkładu sygnałów tej rozgłośni w terenie oraz ich wpływu na pracę wszystkich innych służb radiowych. Potem PAR wydawał decyzję administracyjną nakazującą natychmiastowe wyłączenie nadajnika… a później wysyłał upomnienia. Stacja mogła również stanąć przed kolegium i być ukarana grzywną. Dyscypliny wśród nadawców nie wprowadziła ani zapowiedź Marka Markiewicza – przewodniczącego powołanej na mocy ustawy o RTV Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – o tym, że koncesji nie otrzyma nikt, kto wcześniej był piratem, ani fakt, że 1 lipca 1993 roku weszły w życie przepisy, na podstawie których za rozpowszechnianie programu bez koncesji groziła kara dwóch lat pozbawienia wolności. Stacje, które zakończyły tego dnia nadawanie, można policzyć na palcach jednej ręki. Legalne pozostawały tylko rozgłośnie uruchamiane w oparciu o porozumienie Państwo-Kościół. W tym czasie były to wspomniane już wcześniej Radio Plus z Gdańska, Radio Gorzów i Katolickie Radio Legnica oraz Katolickie Radio Podlasia z Siedlec, Świętokrzyskie Radio Jedność z Kielc, Radio Rodzina z Wrocławia, Katolickie Radio Puls z Gliwic, Radio Mariackie Kraków, Radio Quo Vadis z Pasłęka, Katolickie Radio Ciechanów, Radio Dobra Nowina z Tarnowa, Katolickie Radio Radomskie AVE i Katolickie Radio Lublin.
W tym gąszczu prywatnych stacji znalazły się najróżniejsze projekty. Były wśród nich mniej lub bardziej oficjalne filie i dodatkowe nadajniki istniejących już nadawców – Radia Zet w Poznaniu, Bartnikach i Lublinie, Radia S we Wrocławiu, RMF FM w Katowicach, Częstochowie, Krośnie, Zamościu i Sandomierzu, powracająca na UKF Rozgłośnia Harcerska, a także wychodzące w eter rozgłośnie akademickie, jak białostockie Radio Akadera czy gdańskie Radio ARnet. Nadal pojawiały się też tworzone przez entuzjastów radia nadające w wybrane dni tygodnia przez kilka godzin. Taką stacją było utworzone we wrześniu 1992 roku chojnickie Radio Weekend. Nazwa wzięła się właśnie stąd, że jego założyciele mieli czas na swoją pasję jedynie w piątki popołudniu i soboty. Słuchacze spragnieni byli nowości. Powiedzieliśmy słuchaczom, że jeśli nas słuchają, to żeby gasili i zapalali światło w mieszkaniu – wspomina Wojciech Miller, współzałożyciel radia, w wywiadzie dostępnym niegdyś na stronie erdman.chojnice.pl – Pojechaliśmy na osiedla 700-lecia i Hallera. W pewnym momencie byłem przerażony, jak w wielu blokach migają lampy.
Jeśli chodzi o program, to większość nadawców skupiała się na muzyce i tematyce lokalnej – Dzięki Reuterowi i satelitom wiemy, co dzieje się na przykład w RPA, natomiast nic nie wiemy o trzech osobach, które dziś giną w Warszawie – mówił „Antenie” z 29 marca 1992 roku Wojciech Reszczyński, założyciel Radia WAWa – Nic nie wiemy o tych, którym spalił się dom, nie wiemy, co dzieje się w szpitalach – jakie operacje, tragedie tam się rozgrywają. Chcę przełamać ten stereotyp. Muzyka na antenie WAWy stanowiła 85% czasu antenowego. Podobnie wyglądało to m.in. w słupskim Radiu Vigor FM, częstochowskim Radiu Marconi czy jeleniogórskim Muzycznym Radiu. MR FM jest typowym zagłuszaczem – tak o konkurencji mówiła „Nowinom Jeleniogórskim” z 17 marca 1993 roku dziennikarka Radia Wrocław Katarzyna Klem – Samej muzyki, takiej muzyki, nie da się słuchać przez cały czas. Może jestem wychowana w innych czasach, może patrzę na radio okiem zbyt fachowym, ale dla mnie radio powinno być czymś więcej niż „nadawaczem” muzyki. Nowe rozgłośnie często decydowały się na muzyczny misz-masz pod hasłem „muzyka środka”, jednak już wówczas pojawiły się odstępstwa od tej reguły – wspomniane wyżej Radio WAWa postawiło na classic rock, rockowe było też Radio Puls z Lublina i – przynajmniej z nazwy – Radio Rock Parada z Łodzi. W Warszawie pojawiły się nawet stacje z muzyką klasyczną i jazzową – Radio Mozart i Radio Jazz. Chcemy, żeby program był lekki, bez zadęcia, dla wszystkich, a nie dla koneserów, którzy w każdą niedzielę chodzą na koncert. Najdłuższe kawałki mają 8-10 minut, żeby ludzi nie nudzić – mówił „Gazecie Stołecznej” z 11 stycznia 1993 roku Marian Miszczuk, twórca Mozarta – Chcemy oprócz muzyki puszczać informacje o koncertach, na przykład co się dzieje w Filharmonii, recenzje. Radio Jazz działało przez jeden dzień, po czym w obawie przed konsekwencjami nadawania bez koncesji wyłączyło nadajnik. Chcemy zaprezentować się na antenie jeszcze przed rozdaniem koncesji, pokazać jaki program chcemy robić – powiedział „Gazecie Stołecznej” z 15 marca 1993 roku Mariusz Adamiak, założyciel stacji – To powinna być stacja kulturotwórcza, która nie tylko informuje o wydarzeniach kulturalnych, ale również je tworzy i promuje polskich wykonawców jazzowych. Legalnie rozgłośnia wróciła w eter dopiero po trzech latach. Jednak nie dla wszystkich stacji muzyka była najważniejsza – były też takie, które stawiały na bardziej ambitną ramówkę. Z wielkim oddźwiękiem spotkała się audycja Michała Olszańskiego, dotycząca problemów wychowawczych w relacjach rodzice – dzieci – mówił „Antenie” z 15 lutego 1993 roku Krzysztof Materna, jeden z założycieli warszawskiego Radia Kolor – Planujemy publicystykę związaną z problemami słuchaczy, ale nie władzy. Mamy swoich reporterów, którzy wychodzą do miasta i przynoszą aktualne nowiny, wieści. Poetyka tego radia jest taka, by sobie nawzajem pomagać. Oczywiście przewagę będą miały audycje muzyczne, o różnym profilu. Na słuchanie swoich słuchaczy zdecydowało się też słupskie Radio City. Jeszcze bardziej w tym kierunku poszło założone przez amerykańskiego pastora Roberta Gamble poznańskie Radio Obywatelskie, które określało się mianem pierwszego radia „gadanego” w Polsce. Pastor wymyśla codziennie osiem tematów na popołudnie i jeden na wieczór, a także jeden specjalnie do programu dziecięcego – wspominała w 1993 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego” (nr 14) Małgorzata Musierowicz – Są to najróżniejsze tematy – metafizyczne i etyczne, i zupełnie zwykłe, codziennie, na przykład „Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy tańczyłeś ze swoją żoną?”. Z rzadka pytania zatrącają o politykę, bo to jest apolityczna i neutralna rozgłośnia. Jakie tam słyszy się historie, całe swoje życie ludzie opowiadają albo dyskutują ciekawie i głęboko na temat przez pastora wymyślony. To bardzo ciepłe, domowe i rodzinne radio, z młodą i wyjątkowo miłą ekipą pracowników.
„Wschodni” zakres UKF – obliczony przecież dla trzech sieci ogólnopolskich – nie był w stanie pomieścić wszystkich chętnych, a brak koordynacji uruchamianych częstotliwości prowadził do zakłóceń. Często brały się one z faktu, że programy Polskiego Radia nadawane były z masztów na prowincji, a nowi nadawcy uruchamiali silne nadajniki w centrum miast. Tak było m.in. z Radiem Północ w Koszalinie i Radiem WAWa w Warszawie. Ale były też przypadki, gdy dwóch piratów decydowało się na te same lub zbliżone częstotliwości. Najgłośniejszy z nich miał miejsce w styczniu 1993 roku w Warszawie, gdzie na 72,3 MHz zmierzyło się ze sobą Radio Mozart i Radio Kolor. Pierwsze w ciągu dwóch tygodni przepłynęło tam z 72,0 MHz, drugie przed startem miało już przygotowane logo i materiały promocyjne z tą częstotliwością. Nigdy nie kryliśmy na jaką częstotliwość chcemy wejść – mówił „Gazecie Stołecznej” z 12 stycznia 1993 roku Wojciech Mann, współzałożyciel stacji – Emisja Radia Mozart przyspieszyła nasz start. Państwowa Agencja Radiokomunikacyjna nie interweniowała. Sprawa rozwiązała się po kilkudziesięciu godzinach – Zajmuję pozycję słabszego brata pirata – powiedział dzień później temu samemu tytułowi Marian Miszczuk, szef Mozarta – Mam słabszy nadajnik, jestem zagłuszany. Nie przywiązałem się zbytnio do tej częstotliwości, dlatego nie będę o nią walczył. Aby zwiększyć zasięg, a jednocześnie wprowadzić możliwość odbioru stacji na odbiornikach przywiezionych zza zachodniej granicy, część nadawców zdecydowało się wykorzystać „górne” pasmo UKF. Tym samym polska radiofonia wróciła tam po blisko dwudziestu latach przerwy. Jeden z nadawców – międzywyznaniowe Radio Mazury z Ostródy – zdecydował się też na nadawanie na falach średnich. Nadajnik ten pracował w latach 1992-1993. To był w pewnym sensie eksperyment, na który Ministerstwo Łączności udostępniło nadajnik 1584 kHz – wspominał w rozmowie z RadioPolską Jacek Słaby, pierwszy dyrektor rozgłośni – Dostaliśmy to z całym dobrodziejstwem inwentarza. Antena i budynek stacyjny były na ulicy Poniatowskiego, skąd wcześniej nadawany był program Polskiego Radia. W internecie można znaleźć informacje o jonosferycznym odbiorze programu m.in. w Finlandii.
Ostatecznie większość piratów dotrwała do pierwszego procesu koncesyjnego i na przełomie 1994 i 1995 roku otrzymała upragniony dokument zezwalający na nadawanie. Wcześniej przez niemal rok trwał spór o to, kto powinien zgłosić fakt emisji programu bez koncesji do prokuratury. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uważała, że to rola Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej. Gdy ta odpowiedziała, że może sprawdzać jedynie wydawane przez siebie pozwolenia radiowe, Rada przerzuciła odpowiedzialność na Ministerstwo Łączności. Ten resort – poparty przez Ministerstwo Sprawiedliwości – był zdania, że powinna to zrobić Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Przepychanki trwały, ale ostatecznie nikt nie zdecydował się na zamknięcie wolnych mediów. Całe zamieszanie wzięło się z tego, że według intencji posłów przepis o karaniu nadawców nielegalnie emitujących swój program po 1 lipca 1993 roku miał wejść w życie po zakończeniu procesu koncesyjnego. Jednak z uwagi na opóźnienia przy pracach nad ustawą KRRiT nie zdążyła przed wskazanym dniem wydać ani jednej koncesji.
Aktualizacja: 29.10.2017