Światowe początki
Istnienie fal elektromagnetycznych przewidział teoretycznie w 1864 roku James Clerk Maxwell (1831-1879). Ich obecność wynikała ze skonstruowanego przez niego układu równań opisującego elektryczność i magnetyzm. Doświadczalnie istnienie tych fal wykazał Heinrich Hertz (1857-1894). Wytworzył je w eksperymencie przeprowadzonym w roku 1887. Za źródło posłużył mu złożony z dwóch krótkich przewodników i źródła drgań elektrycznych dipol (dipol Hertza). W wyniku kolejnych doświadczeń wykazał, że fale elektromagnetyczne mają charakter światła. Po przeprowadzeniu doświadczeń Hertz powiedział: fale te nigdy nie znajdą żadnego zastosowania praktycznego, ich odkrycie ma jedynie znaczenie czysto poznawcze. Podobne eksperymenty prowadził również brytyjski naukowiec Oliver Lodge. W sierpniu 1894 roku podczas jednego ze swoich wykładów wykorzystując alfabet Morse’a nawiązał łączność radiową pomiędzy salą wykładową a laboratorium. Ostatecznie jednak – podobnie jak Hertz – uznał, że komercyjne zastosowanie tego wynalazku będzie nieopłacalne.
Dziś, gdy funkcjonuje radio, telewizja, telefonia komórkowa i bezprzewodowy internet, wiadomo już jak bardzo mylili się obaj naukowcy. Mimo wysiłków badaczy historii trudno jednak wskazać tego, kogo można by jednoznacznie nazwać ojcem radia. Przez lata na zachodzie mianem tym był określany Guglielmo Marconi (1874-1937), na wschodzie zaś Aleksander Popow (1859-1905). Obaj jednak w swoich eksperymentach korzystali z pomysłów Nikoli Tesli (1856-1943). W związku z powyższym Rosjanin od początku nie uważał siebie za wynalazcę radia, Włochowi musiał to – po wielu apelacjach – wytknąć Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych. W 1943 roku, kilka miesięcy po śmierci Tesli, organ ten wydał prawomocny wyrok wskazujący, że patenty Marconiego naruszają te, zgłoszone przez amerykańskiego wynalazcę serbskiego pochodzenia. Wcześniej jednak – w roku 1909 – Włoch odebrał nagrodę Nobla za wkład w rozwój telegrafii bezprzewodowej.
Marconi swoje eksperymenty prowadził od roku 1895. W tym czasie Popow publicznie prezentował już skonstruowany przez siebie odbiornik. Pierwszy wysłany przez niego telegram pokonał odległość 250 metrów, później naukowiec osiągnął zasięg pięciu kilometrów. Zresztą nie tylko on. Dzięki rozwojowi internetu dziś bez przeszkód można dotrzeć do prac naukowych z najodleglejszych zakątków świata, a tam… kryją się kolejni ojcowie. Już w 1892 roku swoje urządzenie do przesyłania sygnałów miał skonstruować brazylijski duchowny Roberto Landell de Moura (1861-1928). Według niepotwierdzonych relacji świadków, prezentacje wynalazku odbyły się w latach 1893-1894. Kapłanowi udało się wówczas przesłać sygnał na odległość ośmiu kilometrów. Śladem, który pozostał do dziś, jest notatka prasowa na temat pokazu, w którym uczestniczył konsul brytyjski w São Paulo Percy Charles Parmenter Lupton wraz z rodziną. W niedzielę 10 czerwca 1900 roku gazeta „Jornal do Commercio” doniosła, że tydzień wcześniej przy użyciu swojego wynalazku ksiądz Roberto przesłał dźwięk przez powietrze, ziemię i wodę. Niedługo potem urządzenie to zostało opatentowane – najpierw w Brazylii, a później w Stanach Zjednoczonych. Ówczesne władze nie zainteresowały się nim jednak, uznając autora za osobę szaloną.
Również przed Marconim swoje eksperymenty miał prowadzić węgierski zakonnik József Irén Károly (1854-1929, Irén to imię zakonne). Otto Pásztai napisał w poświęconej duchownemu monografii, że pierwszy publiczny pokaz jego urządzenia odbył się już w roku 1893. W leżącej dziś na terenie Rumunii Oradei na boisku norbertańskiego gimnazjum, w którym uczył, przesłał sygnał na odległość dwudziestu metrów. Dwa lata później nawiązał łączność pomiędzy szkolnym laboratorium a oddalonym o dziesięć kilometrów klasztorem w Váradszentmárton (dziś rumuńskie Sânmartin). Wiosną 1895 roku jego wynalazkiem miał zainteresować się wizytujący gimnazjum nuncjusz apostolski w Austro-Węgrzech Włoch Antonio Agliardi. Jedna z teorii mówi, że przekazał on poznane szczegóły Marconiemu, który po ich wysłuchaniu opracował własne urządzenie. Kiedy József Irén Károly po powrocie z wakacji chciał opatentować swój wynalazek było już za późno.
Jest też takie miejsce na kuli ziemskiej, gdzie za ojca radia uważa się farmera Nathana B. Stubblefielda (1860-1928). To Murray w stanie Kentucky w Stanach Zjednoczonych. Swój pierwszy udany eksperyment przeprowadził on przed tamtejszym ratuszem już w roku 1892. Jego bezprzewodowy telefon nie emitował jednak fal elektromagnetycznych, a działał na zasadzie indukcji. Radiotelefonem bywa też nazywany fotofon zademonstrowany po raz pierwszy w roku 1880. Zaprojektowane przez Charlesa Sumnera Taintera (1854-1940) i Alexandra Grahama Bella (1847-1922) w oparciu o pomysł A. C. Browna z Eastern Telegraph Co. urządzenie do transmisji głosu wykorzystywało promień świetlny. Oba te rozwiązania nie przeszły jednak próby czasu.
Odbierając Marconiemu palmę pierwszeństwa trzeba jednak podkreślić jego niezaprzeczalny wkład w rozwój nowego wynalazku. W 1897 roku opatentował zespół nadawczo-odbiorczy pozwalający na przesyłanie na odległość sygnałów alfabetem Morse’a, tak zwany telegraf bez drutu, oraz założył przedsiębiorstwo zajmujące się jego produkcją i rozpowszechnianiem. Jako pierwszy też – na początku XX wieku – przesłał sygnał przez Atlantyk. Oba te momenty – w różnych kręgach – zyskały miano narodzin radia. Można przypuszczać, że o 15-20 lat starsi konkurenci nie mieliby takich możliwości. Trzeba jednak pamiętać, że do tego, co dziś nazywamy radiem, droga była jeszcze bardzo daleka. Nadawane alfabetem Morse’a komunikaty służyły najczęściej do przekazywania informacji między dwoma stacjami nadawczo-odbiorczymi. Co prawda głos ludzki na falach radiowych po raz pierwszy popłynął dość szybko – już na przełomie XIX i XX wieku – jednak mimo zmiany formy komunikacji, jej treść pozostawała niezmieniona, a dodatkowo zasięg zrozumiałego przekazu był znacznie mniejszy niż w przypadku alfabetu Morse’a. Muzyka w eterze pojawiła się kilka lat później. Pierwsze audycje nadawane były nieregularnie, a z uwagi na brak sprzętu ich odbiorcami byli głównie operatorzy radiowi na statkach.
Regularne audycje słowno-muzyczne pojawiły się w amerykańskim eterze w drugiej dekadzie XX wieku, jeszcze przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do pierwszej wojny światowej. Już wtedy można było usłyszeć transmisje choćby z nowojorskiej opery. Oficjalnie jednak za pierwszą stację radiową nadającą regularny, komercyjny program uznawane jest KDKA z Pittsburga. Zaczęło się od polityki – 2 listopada 1920 roku, na dzień przed tym gdy zrobiły to gazety, Frank Conrad podał poprzez skonstruowany przez siebie nadajnik wynik wyborów prezydenckich. Odzew był tak duży, że od następnego dnia zdecydował się rozpocząć emisję codziennych audycji. W Europie proces ten rozpoczął się dwa lata później – na pierwszy ogień poszły Anglia, Francja i Niemcy. W roku 1923 na starym kontynencie działało już 18 stacji nadawczych. Przed nami swoje stacje usłyszeli również mieszkańcy Czechosłowacji i Związku Radzieckiego.
Aktualizacja: 9.02.2020