RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!

„Miłość w eterze”

reż. Sam Irvin

10-12-2017
Po godzinach: „Miłość w eterze”, reż. Sam Irvin

Gwiazdor poranka w sieciowej rozgłośni w Los Angeles – Pepper Sterling – podczas jednego z mikołajkowych wejść podpada głównemu reklamodawcy stacji. Sprawa jest na tyle poważna, że do czasu załagodzenia sytuacji zarząd wysyła go do jednego z oddziałów położonych na prowincji. Już od następnego dnia antenowy błazen ma zostać współprowadzącym lokalne pasmo psychologiczne z telefonicznym udziałem słuchaczy… Jego autorce – doktor Sandy Love – nie w smak jest nowy partner i wprowadzana przez niego zmiana charakteru jej autorskiej audycji. Ciągu dalszego można domyślić się patrząc na kategorię, do której został przypisany film… lub oglądając oficjalny zwiastun, który zdradza zakończenie! Warto dodać, że film nie ma nic wspólnego z funkcjonującą na polskim rynku pod tym samym tytułem książką Nan Ryan, opublikowaną w serii Harlequin. I dobrze, na ekranie proporcje miłości i eteru są bardziej zrównoważone.

„Miłość w eterze” to niskobudżetowy film telewizyjny. Złośliwi twierdzą, że właśnie stąd może wynikać fakt, że jest on dostępny pod dwoma angielskimi tytułami – „Naughty & Nice” oraz „Christmas Mix”. Dzięki temu istnieje cień szansy, że tę samą produkcję któryś kanał kupi dwa razy. Niewielki budżet odbił się też na radiowych realiach – studio w centrali to raczej gustownie urządzony pokój – bez wygłuszeń, za to z licznymi obrazami na ścianach, półeczkami na szpargały czy lampką nocną – a w reżyserce obok konsolety zamiast komputera z programem emisyjnym stoi ekran przedstawiający wirtualny stół mikserski… Może właśnie dlatego emisję obsługuje tam dwóch realizatorów? Z drugiej strony ich obecność może być uzasadniona, np. gdy w drugiej radiowej scenie współprowadząca rozmawiając z gościem mówi centralnie pomiędzy mikrofonami (widać ekipa musiała już oddać drugi pantograf). Równie ciekawie przedstawia się radio na prowincji. Do jego siedziby wchodzi się przez sklep z pamiątkami. W reżyserce króluje stół z gałkami oraz szereg analogowych mierników… i oczywiście Jonah, pozytywnie zakręcony na punkcie radia, ale nieco głąbowaty realizator, który nie wyłącza mikrofonu kiedy trzeba… za to włącza go, kiedy nie trzeba. Dziwi brak źródeł dźwięku typu magnetofon, kompakt czy komputer, ale widać budżet się skończył… Z radiowych smaczków jest też „nieistniejąca” w Stanach Zjednoczonych częstotliwość 99,6 MHz, na której nadaje działające od 1956 roku Radio KZJJ.

Comments

There are no comments

Post a comment