Jak dziś – osiemdziesiąt lat po premierze pierwszego odcinka – brzmiałaby „Wesoła Lwowska Fala”? Czy wieczorny program z humorem i piosenkami na żywo miałby rację bytu? Jedną z możliwych odpowiedzi podsuwa nam film „Ostatnia audycja” Roberta Altmana. Przez ponad sto minut śledzimy w nim występ współczesnej amerykańskiej radiowej trupy. Twórcom słuchowiska towarzyszymy zarówno na scenie – słuchając niesamowitych piosenek, literackich reklam i dowcipnych historyjek – jak i za kulisami. A jest to występ szczególny, bowiem nadająca go rozgłośnia WLT została przejęta przez wielki koncern i tego dnia żegna się z formatem, który czasy świetności przechodził jakieś pięćdziesiąt lat wcześniej. Nie jest to jednak czas smutku i rozpaczy – „show must go on”, jak śpiewał przed laty Freddie Mercury... Nawet, gdy jeden z członków trupy staje się prawdziwym trupem…
Inspiracją do powstania „Ostatniej audycji” był show „Kompan z prerii rodem” („A Prairie Home Companion”) nadawany przez Minnesota Public Radio od roku 1974. Nie jest to jednak opowieść oparta na faktach – ot chociażby dlatego, że audycja na antenie obecna jest do dziś. Cotygodniowe spotkania z tak niecodzienną rozrywką gromadzą nie tylko słuchaczy przed odbiornikami, ale też widzów w należącym do stacji teatrze Fitzgerald, skąd nadawany jest program. Tych pierwszych można zaś znaleźć w Stanach Zjednoczonych, ale też w Wielkiej Brytanii (BBC Radio 4 Extra), Irlandii (RTE), Australii (ABC) i Nowej Zelandii (Radio New Zeland National). Warto również zaznaczyć, że scenarzystą filmu jest autor radiowej audycji – Garrison Keillor. Obraz jest w dużej mierze muzyczny – w klimacie jazzu, country, bluesa i gospel. Jeśli kogoś nie odstrasza takie zestawienie, to jest to z pewnością film dla niego.
Comments
There are no comments