RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!

„Andrzej Woyciechowski: Moje Radio Zet”

Iwona Jurczenko-Topolska, Krzysztof Dubiński

25-06-2015
Po godzinach: „Andrzej Woyciechowski: Moje Radio Zet”, Iwona Jurczenko-Topolska, Krzysztof Dubiński

W roku 2015 mija dwadzieścia lat, odkąd Andrzej Woyciechowski opuścił swój okręt o nazwie Radio Zet. W październiku 1995 roku – chwilę po jego piątych urodzinach – przegrał walkę z rakiem… ale zanim to się stało zdążył porozmawiać z Iwoną Jurczenko-Topolską o tej niesamowitej połówce dekady. Z dziesiątek nagranych kaset powoli rodziła się książka. Jeszcze przed jej ukończeniem – również na raka – zmarła autorka wywiadu. Po jej śmierci prace nad publikacją kontynuował Krzysztof Dubiński. Wspomnienia światło dzienne ostatecznie ujrzały w roku 2013. Jest to zapis przeprowadzonych wówczas rozmów. Woyciechowski opowiada o kulisach otrzymania zgody na nadawanie, pierwszych koncepcjach dotyczących stacji czy jej krajowej i międzynarodowej ekspansji. Przywołuje też szereg ciekawostek z życia radia, zdradza kulisy rozstania z Gazetą Wyborczą i opowiada o akcjach promocyjnych.

Lektura to pasjonująca, czyta się rewelacyjnie… Dzięki formie wywiadu i wplecionym wspomnieniom współpracowników możemy poznać nie tylko osiągnięcia, ale również charakter założyciela Zetki. Ciekawe są wspomnienia związane z relacjami z wydarzeń na Litwie w roku 1991, akcjami typu „Tramwaj Radia Zet”, „Samolot Radia Zet” czy grającymi przystankami i odstraszaniem komarów. Sam o tej ostatniej już niemal zapomniałem. Pewien niedosyt pozostawia to, że pewne pytania nie padły, a i odpowiedzi na niektóre z tych zadanych wydają się mało wiarygodne. Być może wynika to ze wspomnianego wyżej charakteru… W każdym razie z lektury nie dowiemy się skąd przeświadczenie, że uruchomienie radia na dwa dni przed wygaśnięciem „bumagi” powodowało brak konieczności zakończenia emisji eksperymentalnej po jej wygaśnięciu, nikt nie wyjaśnia również jak ta „bumaga” wyglądała i co się z nią potem stało, a jedyny zdradzony szczegół dotyczy sposobu jej uzyskania – poprzez interwencję Adama Michnika u podsekretarza stanu w Ministerstwie Łączności. Na zakończenie wypada dodać ostrzeżenie dla słuchaczy świeżo po trzydziestce – z uwagi na uproszczenia występujące w zapisanych w nas wspomnieniach kraju lat dziecinnych książka ta może je nieco zaburzyć…

Comments

Pająk *.galatea.pl 27-06-2015 19:08

Pamiętam ten dzień jak zmarł pan Woyciechowski - nie sądziłem że to już tyle lat temu. Wiadomość podano w telewizji z krótką biografią. W Łodzi można już było odbierać na OIRT Radio ZET a także kilka innych stacji. Radio ZET przez kilka dni nadawało muzykę odpowiednią do żałoby czyli wolne utwory ale z muzyki pop. Jeden z dziennikarzy mówił że pan Andrzej Woyciechowski raczej życzyłby sobie ażeby po jego śmierci jego radio nadawało muzykę i program tak jak zwykle. Tego "polecenia" nie udało się dotrzymać.

Bumaga".... *.warszawa.vectranet.pl 09-11-2015 12:33

Ta "bumaga" istnieje do dziś, miałem ją kilkakrotnie w ręku, i nie jest żadną tajemnicą, że na prośbę Andrzeja Adam Michnik skierował ją do ówczesnego szefa Radiokomitetu Andrzeja Drawicza by ten jako jedyny uprawniony w RP do wyrażenia zgody na uruchomienie emisji, taką decyzję podjął. Ówczesny podsekretarz stanu w MŁ Marek Rusin wydał zgodę na "emisję eksperymentalną" przez okres, bodajże, 6 miesięcy. Następnie kilkakrotnie ją przedłużał. Te "kwity" także kilkakrotnie miałem w ręku. Jak z tego wynika droga do uruchomienia emisji programu była dość skomplikowana i długa. Wynikał ten fakt z braku odpowiednich aktów prawnych, które także rodziły się w kilkuletnich bólach i zaowocowały w konsekwencji powstaniem KRRiT, która w 1993 roku rozpoczęła proces przyznawania koncesji. Jako ciekawostkę dodam, że w 1991 roku widziałem u jednego z dyrektorów w MŁ p. Zbyszko Kupczyka stos ponad 300 podań różnych firm o wydanie zgody na emisję FM. Urzędnicy tego resortu byli tym faktem przerażeni......
Leszek Żardecki

Monter *.129.113.242 31-01-2019 22:15

Bardzo ciekawa książka, jedna z najlepszych pozycji tego typu na rynku, a jest ich raptem kilka. Pokazano klimat początku lat 90-tych, tworzenie, uczenie się radia, jak ktoś pamięta te czasy to naprawdę lektura wywołuje sentymenty. Na pewno jest nieco podkolorowana, Woyciechowski bł takim małym megalomanem, a przed jego inicjatywą istniało już (albo jako zarys, pod inną nazwą) RMF FM (FUN), Radio S.
Szkoda że Tyczyński nic nie napisał, ale s kolei w swoich materiałach multimedialnych z okazji rocznicy istnienia RMF FM też sporo ujawnił.

Post a comment