RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!

„Halo, halo! Niepodległa w eterze”

Anna Katarzyna Dulska, Ryszard Dulski (rozmowa ze współautorką)

30-06-2021
Po godzinach: „Halo, halo! Niepodległa w eterze”, Anna Katarzyna Dulska, Ryszard Dulski (rozmowa ze współautorką)

W marcu br. w księgarniach pojawiła się nowa pozycja opowiadająca o polskim eterze w okresie od odzyskania niepodległości w roku 1918 do przemian roku 1989. Jej autorzy – Anna Katarzyna Dulska i Ryszard Dulski – to tandem złożony z historyka i inżyniera… a prywatnie córki i ojca. Książkę rekomendowaliśmy już na łamach RadioPolski, teraz zapraszamy do lektury wywiadu ze współautorką publikacji.

Krzysztof Sagan: Jak doszło do napisania tej książki? Czyj to był pomysł?

Anna Dulska: Pomysł zrodził się już dobre kilka lat temu, bodajże w roku 2014, wraz z ideą zorganizowania wystawy odbiorników z rodzinnej kolekcji. Podczas długiej rozmowy o poszczególnych odbiornikach, a tata opowiada o nich fantastycznie, zdałam sobie sprawę, że choć są przeciekawe same w sobie, za pośrednictwem ich historii można by w dość niekonwencjonalny sposób opowiedzieć historię współczesną. Wpierw miała być Zimna Wojna, ale ponieważ czas leciał i wielkimi krokami zbliżało się stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, skupiliśmy się właśnie na historii radia w Polsce. Scenariusz wystawy posłużył za szkielet książki, jednak materiał ujęty w publikacji jest znacznie szerszy.

Książka w zauważalnie inny sposób niż wcześniejsze publikacje traktuje o historii polskiej radiofonii. Mniejszy nacisk jest tu położony na kwestie programowe czy kadrowe, większy zarówno na sprawy techniczne, jak i osadzenie dziejów polskiej radiofonii w historii II RP, a następnie PRL-u. To inne spojrzenie przejawia się również w bogato ilustrowanych zestawieniach odbiorników używanych w poszczególnych okresach. To właśnie namacalny efekt współpracy historyka i inżyniera-kolekcjonera?

Tak, chodziło o to, żeby zarówno pasjonaci techniki, jak i miłośnicy historii oraz ci, którzy po prostu chcą poznać historię Polski od trochę innej strony, znaleźli w tej książce coś dla siebie. W trakcie procesu wydawniczego bardzo zależało mi na tym, aby książka została zrecenzowana przez specjalistów zarówno nauk humanistycznych, jak i technicznych i, na szczęście, obie recenzje były bardzo pozytywne. Dotychczasowe opracowania dotyczą właśnie radiofonii jako takiej, a my skupiliśmy się na jej wymiarze kulturo- (technika to również kultura) i dziejotwórczym. Chcieliśmy pokazać rolę, jaką radio odegrało we współczesnej historii Polski i poniekąd również powszechnej, jako że kontekst międzynarodowy był dla radia w Polsce niezwykle ważny.

Co do ilustracji, rzeczywiście, udało się zebrać potężny zbiór. Poza fotografiami radioodbiorników z kolekcji własnej i zaprzyjaźnionych kolekcjonerów, w książce znalazło się mnóstwo zdjęć pochodzących ze zbiorów prywatnych i archiwów. Niektóre otrzymaliśmy z Litwy, Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Stanów Zjednoczonych. Jedno z moich ulubionych pochodzi z repozytorium Muzeum Powstania Warszawskiego i przedstawia powstańca ze zdobycznym na Niemcach odbiornikiem, który ci najprawdopodobniej zarekwirowali uprzednio Polakom. Tata oczywiście w mgnieniu oka odbiornik zidentyfikował.

Historią polskiej radiofonii interesuję się już od kilku ładnych lat… Nie jest łatwo zaskoczyć mnie jakąś radiową informacją, a jednak Państwu się to udało. Myślę tutaj o Wieży Niepodległości, która miała uczcić 25-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości… wieży, która nie dość, że przypomina pewną konstrukcję, która później – w nieco innym miejscu – znalazła się na mapie Warszawy, to jeszcze miała mieć pewien radiowy element…

To faktycznie niemałe osiągnięcie (śmiech). Na Wieżę Niepodległości natknęłam się buszując po zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego. Na jednym ze zdjęć (rzecz jasna, można je zobaczyć w książce) widnieje prezydent Warszawy, Stefan Starzyński oglądający makietę projektu Wieży Niepodległości. Miał to być hit planowanej na 1943 rok wystawy światowej i 25-lecia niepodległości Polski. Wieża miała liczyć 250 m wysokości. Dla porównania, najwyższy wówczas budynek w Europie, madrycka Telefónica, liczył 90 m, a drugi co do wielkości, warszawski Prudential – 66 m. Na szczycie budowli miała się znaleźć iglica z nadajnikiem radiowym. Z oczywistych względów, projekt nigdy nie został zrealizowany, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że budowla, która owszem stanęła w Warszawie już po wojnie, a mianowicie Pałac Kultury i Nauki, mimo swej socrealistycznej estetyki, do złudzenia przypomina modernistyczną bryłę Wieży Niepodległości.

A czy dużo w czasie pisania książki było takich odkryć? A może udało się np. rozwikłać jakąś zagadkę z przeszłości albo „poprawić” zapisaną w pamięci czytelników wersję?

Rzeczywiście, podczas pracy nad książką pojawiło się kilka takich kwestii. Przykładowo, w swym „Państwie podziemnym” Stefan Korboński pisze, że radiostacja „Świt” nadawała z miejscowości Bletchley, gdzie m.in. pracował zespół odpowiedzialny za rozszyfrowywanie Enigmy. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, skontaktowałam się z muzeum, które tam funkcjonuje i okazało się, że tam „Świtu” wcale nie było. Anglicy okazali się jednak bardzo uprzejmi i pomocni i w końcu trafiłam pod właściwy adres, do Milton Bryan. Różnica – i odległość – niby niewielka, ale okazało się, że „Świt” był traktowany jako część brytyjskiego programu wojny propagandowej. Myślę, że jest to temat na dalsze dociekania. Niestety, w uwagi na pandemię, jak dotąd nie udało nam się odwiedzić tego miejsca, w przeciwieństwie do innych miejsc opisanych w książce. Wiele z tych zakątków na pierwszy rzut oka nie ma bezpośredniego związku z historią radia i radiofonii, dlatego dotychczas nie były brane pod uwagę. Tak było na przykład w przypadku radioodbiornika znalezionego pod posadzką na terenie byłego getta warszawskiego, o którego istnieniu dowiedziałam się zwiedzając Muzeum m.st. Warszawy czy Radia Majdanek. Z lektury raportów Pileckiego wiedziałam o radiowych eksperymentach więźniów Auschwitz, ale dopiero zwiedzając obóz w Lublinie poznałam historię niby-radia stworzonego przez więźniarki Majdanka.

Tytuł „Niepodległa w eterze” zapewne nie jest przypadkowy…

Zgadza się. Tytuł nawiązuje bezpośrednio do obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jak wspomniałam, zalążkiem książki był scenariusz wystawy, którą stworzyliśmy z tej okazji. Jest to nasz skromny wkład w tą rocznicę. Niepodległość stała się niejako motywem przewodnim książki. Chcieliśmy w niej pokazać jak ogromną rolę radio odegrało w odbudowie polskiej państwowości po I wojnie światowej i utrzymaniu ducha niepodległej i suwerennej Polski, gdy ta znów zniknęła z mapy Europy, wpierw pod okupacją niemiecką, a potem za żelazną kurtyną, a w eterze toczyła się istna walka o „rząd dusz”. Jednocześnie, staraliśmy się unikać pretensjonalnego patosu, a wręcz przeciwnie, pokazać jak najbardziej ludzką twarz tej historii.

Ale nie jest to opowieść tylko o „broadcastingu”.

Radio kojarzymy przede wszystkim ze środkiem masowego przekazu, z komunikacją jednostronną. To jednak tylko jedna z jego funkcji. Druga to komunikacja dwustronna. W książce chcieliśmy pokazać osiągnięcia polskich inżynierów na tym polu, konkretnie zaś w komunikacji morskiej i górskiej. Czytelnik pozna dokonania zakładu Radmor z Gdyni, czołowego polskiego – dosłownie, od momentu założenia w 1947 aż do dziś firma działa w oparciu o wyłącznie polski kapitał – producenta sprzętu radiokomunikacyjnego, a także dzieje komunikacji radiowej w górach: w Tatrach i w Himalajach, opowiedziane przez osoby, dzięki którym ta komunikacja stała się możliwa, tzn. odpowiednio tacie, który był szefem Służby Łączności w TOPR, i śp. Bogdanowi Jankowskiemu, który kierował łącznością podczas polskich wypraw wysokogórskich. Rzecz jasna, nie mogło zabraknąć opowieści o kultowym radiotelefonie „Klimek”, stworzonym przez zmarłego w zeszłym roku inż. Wojciecha Nietykszę.

Czy w planach jest może kolejna pozycja o ostatnich trzech dekadach w nadwiślańskim eterze?

Na pewno nieprędko… Wydaje mi się, że trzeba trochę poczekać, by móc opisać ten okres z należytym dystansem, szczególnie, że skutki transformacji, również w wymiarze mediów, są częścią społeczno-politycznej teraźniejszości Polski. Póki co, jest to zagadnienie dla medioznawców i politologów. W książce zachęcamy jednak Czytelnika do osobistej refleksji na ten temat przy dźwiękach jednej z wymowniejszych ballad Jacka Kaczmarskiego.

Jeśli po tej rozmowie ktoś jeszcze nie poczuł się zachęcony po sięgnięcia po „Niepodległą w eterze”, to w jaki sposób w dwóch zdaniach byście go do tego przekonali?

Jestem przekonana, że bywalców RadioPolski już więcej przekonywać nie będzie trzeba :).

Dziękuję za rozmowę!

Comments

Reunion7y *.play-internet.pl 05-07-2021 12:52

to spojrzenie tej pani jak by miała do niego pretensje o coś

Roman *.dynamic.chello.pl 31-08-2021 12:42

zakupiłem wym. książkę i przeczytałem "od deski do deski". Treści bardzo ciekawe a zdjęcia przedwojennych radioodbiorników wraz z ich cenami (potwornie wysokimi jak na ówczesne czasy) wprost imponujące. Szkoda tylko, że wśród omawianych radioodbiorników już z czasów PRL nie znalazła się choćby wzmianka i zdjęcie o znakomitym przenośnym odbiorniku radiowym Julia-stereo z bydgoskiej Eltry. Odbiornik ten pod względem nie tylko wyglądu ale i parametrów był zbliżony do pierwszych modeli niemieckiego Grundig Satellite a miał też tą przewagę, że dysponował dwoma zakresami UKF-FM t. OIRT (65,5-74 MHz i CCIR (aczkolwiek ograniczonego 87,5-100 MHz, ale można to było łatwo rozszerzyć do 108 MHz). Co do odbioru zachodnich stacji radiowych nadających swoje programy do PRL to było ich rzeczywiście bardzo wiele i ich zakłócanie (zagłuszanie) nie było wcale tak skuteczne. Niektóre nie były zagłuszane nigdy np Deutsche Welle, kanadyjskie CBC, tureckie radio Ankara, niektóre sporadycznie jak BBC czy francuskie RFI. Cała para w zagłuszanie szła chyba na RWE, ale i tak jedna częstotliwość nigdy nie była zagłuszana aby nasłuch ówczesnego Radiokomitetu w Warszawie na ul. Sobieskiego 101 mógł przygotować na rano codzienne opasłe tomisko z wydrukowanymi treściami "wrogich zachodnich stacji radiowych", które po powieleniu było następnie rozsyłane wg szczegółowego rozdzielnika do wysokich czynowników partyjno-państwowych. Szczególna sytuacja miała też miejsce z zagłuszaniem ale i odbiorem Głosu Ameryki. Stacja ta była wielokrotnie zagłuszana ale na tylko na falach krótkich. Ale jej audycje nadawane były od godz. 20 także na fali średniej 251 m, która nie była zagłuszana i odbiór jej w całej Polsce był wręcz znakomity. W tamtych czasach również tzw. kraje socjalistyczne nadawały swoje programy do Polski, w czym celowała szczególnie Moskwa, ale też nadawało radio Pekin i radio Tirana. Zaś niezadługo przed wprowadzeniem stanu wojennego jednogodzinną audycję w jęz. polskim, bardzo propagandową, nadawało również radio Stimme der DDR na swojej fali długiej 185 kHz. Po wprowadzeniu stanu wojennego NRD zaprzestało nadawania tej audycji. Do czasów obecnych z tych wielu rozgłośni radiowych swój program w jęz. poskim ale tylko w internecie nadaje jeszcze Deutsche Welle. Zaś co do wypowiedzi kol. Reunion7y to na tylnej okładce omawianej książki jest też zdjęcie obydwojga autorów. Za książkę należą się wielkie gratulacje, bo to rzeczywiście kawał historii, nieraz tej mało znanej.

Post a comment