RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Po godzinach: „O Meli, radiu z pieca i rudym jamniku, który robi co chce”, Monika Ślizowska

Na polskim rynku wydawniczym w ostatnich dniach pojawiła się kolejna książka dla dzieci z radiem w (dość długim) tytule. „O Meli, radiu z pieca i rudym jamniku, który robi, co chce” to (losowo?) wybrane epizody z dwunastu miesięcy życia cierpiącej na alergię dziewczynki, której rodzice starając się podreperować jej zdrowie ubiegają się o nowe mieszkanie. Całość „doprawiona” jest opowieściami jej najlepszej koleżanki o smokach i rozkminkami jamnika (parówy) Jonatana Lwie Serce. Głos – choć w swoim uniwersum – zabierają również mieszkańcy przerobionego na składzik Trzeciego Pokoju. To Pan Kurz regularnie czytujący gazetę o tytule „Kurza Stopka”, Pani Wilgoć i rzeczone przedwojenne Radio, które – nie wiedzieć czemu – autorka uczyniła kustoszem wspomnień rodzinnych… Na kolejnych stronach opowiada ono zatem historie o wspinaniu się babci z dobrego domu na drzewa i o tym, jak dziadek oszczędzał na samochód, ale nie zdążył go kupić przed wybuchem wojny. Dodatkowo w tym wszystkim razi wprowadzona forma wypowiedzi dla mówcy rodzaju nijakiego – Radio w swoich opowieściach mówi np. „zrobiłom”. Rozczarują się ci, którzy – mimo dość sporego poziomu abstrakcji – spodziewaliby się, że radio będzie mówić „po radiowemu”. Oprócz nawiązania do zakazu słuchania audycji w czasie wojny i wspomnień dotyczących tego, jak słuchało się poszczególnych pozycji programowych przed wojną, wątek wynalazku, który zrewolucjonizował XX wiek nie został wykorzystany… W roli przedmiotu przechowującego rodzinne wspomnienia chyba lepiej sprawdziłby się aparat fotograficzny albo – w wersji audio – magnetofon.

Lektura z całą pewnością jest „dziewczyńska”. Nie tylko dlatego, że najczęściej na kartkach książki przewija się Mela i jej koleżanki – dwie najlepsze oraz jedna, z którą nie mogła znaleźć wspólnego języka. Chłopiec – brat tej trzeciej – pojawia się raczej jako obiekt westchnień. „Dziewczyńska” jest przede wszystkim dlatego, że owe westchnięcia i analizy oraz wspomniane już opowieści o smokach zupełnie zastąpiły akcję, czyli coś, co jako czytelnikowi płci męskiej wydaje mi się niezwykle istotnym elementem opowieści. Trudno za to powiedzieć dla dziewczynek w jakim wieku jest ta książka. Mela chodzi do podstawówki… ale jedną z przywołanych historii jest opowieść o zgubieniu kartki na cukier, co – według autorki – mają pamiętać rodzice czytelniczek. Jeśli rodzice – a nie dziadkowie – to albo chodzi o duże dzieci albo książka przeleżała ładnych parę lat przed drukiem…

Comments

Radio Pisarz *.dynamic.chello.pl 29-04-2022 06:20

Rzeczywiście to jest książka ale dla dzieci już w podeszłym wieku radiowym. Teraz dzieci powinny czytać takie książki:
"Dżesika, smartfon z aplikacją radia tok fm i niebinarny mops, który urodził się jako suczka i robi co chce"

Post a comment