RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Po godzinach: „Pięćdziesiąt lat przemija, radio opolskie trwa”, Kazimierz Kowalski

Dziś radio kojarzy się przede wszystkim z muzyką, muzyką, muzyką… i jeszcze reklamą… Wynalazek przełomu XIX i XX wieku stał się medium towarzyszącym, ale nie zawsze tak było. Książka Kazimierza Kowalskiego jest o czasach, gdy na większości częstotliwości można było usłyszeć radiowy teatr, debiuty literackie i reportaże feature, łączące elementy słuchowisk, dokumentu i reportażu. Przewodnik po tej wyprawie, zmarły w 2012 roku pisarz, prozaik, dziennikarz, pamiętnikarz, felietonista, kierownik redakcji literackiej Radia Opole, a po jej rozwiązaniu sekretarz programowy, w opolskiej rozgłośni pracował niemal od początku. Wprowadza on czytelnika w klimat tamtego radia, przywołuje wspomnienia o jego ludziach i sytuacjach, w których się znajdowali – pisze np. o pierwszym „wózku” transmisyjnym, kolejnych szefach czy przeprowadzkach. Wiele miejsca poświęcił też powodzi z roku 1997. Główna narracja uzupełniona jest krótkimi anegdotami autorstwa opisywanych osób oraz kalendarium.

Przyjęcie takiej konwencji dla publikacji rocznicowej ma swoje wady i zalety. Plusem jest niewątpliwie spójność i lekkie pióro autora, choć siłą rzeczy lata dziewięćdziesiąte – gdy był już na emeryturze – opisane są mniej szczegółowo. Nienajlepiej w literackiej wycieczce po funkcjonującej od 1993 roku siedzibie wygląda sformułowanie: „Nie przypominam sobie gdzie, ale chyba gdzieś tutaj, na parterze, znajduje się dział marketingu”. Luki pojawiają się też w opisach pracy innych działów, chociażby technicznego. Autor wspomina co prawda o zaistnieniu w eterze – najpierw na falach średnich, a potem na UKF, a także o pierwszej audycji stereofonicznej – ale o przejściu z wykorzystywanego w Opolu pasma CCIR na OIRT już nie. Inną sprawą jest pryzmat, przez który Kowalski – prowadzący pierwszą audycję na żywo będąc na emeryturze – patrzył na współczesne radio. Kolejne lata w kalendarium rozliczał z liczby słuchowisk czy liczby aktorów pojawiających się na antenie… Choć dla równowagi jest i – tak to przynajmniej wygląda – spojrzenie z dzisiejszej perspektywy na lata osiemdziesiąte. W zapisanej na marginesie historyjce innego autora padają słowa: „Po ogłoszeniu stanu wojennego autor programu porannego miał zaprosić do studia pułkownika, żeby wyjaśnił na czym ów stan polega. Pułkownik bronił się przed występem na żywo…”. Stronę wcześniej Kowalski pisał o „zablokowaniu anteny” i w to jakoś łatwiej jest uwierzyć.

Comments

There are no comments

Post a comment