Z prawnego punktu widzenia polski rynek radiowy od niemal ćwierćwiecza podzielony jest na dwie kategorie – pierwsza to radiofonia publiczna, druga – komercyjna. Tymczasem jeszcze zanim na dobre rozwinęły się rozgłośnie nastawione przede wszystkim na zysk, monopol Polskiego Radia przełamywały stacje tworzone z pasji i potrzeb lokalnej społeczności. Ta niezauważona w przepisach grupa przetrwała – choć w niewielkim stopniu – do dziś i z różnym skutkiem próbuje odnajdować się w obowiązującej sytuacji prawnej. I to właśnie o niej jest najnowsza książka Urszuli Doliwy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, która na potrzeby publikacji przebadała czternaście* rozgłośni tworzonych przez kościoły, uczelnie, fundacje i stowarzyszenia. Autorka przybliża w niej sytuację w Polsce oraz przedstawia ją na tle rozwiązań stosowanych w Europie. Książka „Radio społeczne” ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Krzysztof Sagan: Twoja poprzednia książka dotyczyła rozgłośni studenckich, teraz piszesz o trzecim sektorze. Tym co interesuje Cię w wynalazku Marconiego jest jego społeczna rola?
Urszula Doliwa: Myślę, że tak. Interesuje mnie również radio jako przestrzeń kreatywna, w której każdy może realizować swoje pomysły, grać swoją muzykę. Radio sformatowane, z którym ostatnio mamy przeważnie do czynienia, nie daje takich możliwości. Zależy mi, by radio nie zostało sprowadzone do roli dostarczyciela „contentu”, jak to się dziś często nazywa, ale pozostało, choć w jakiejś części, miejscem magicznym, które gromadzi wokół siebie ciekawe osobowości w roli prezenterów, ale również tworzy pewną wspólnotę słuchaczy przywiązanych do „swojej” stacji. Ważne jest również to, by eter był w jak największej mierze przestrzenią obywatelską, by Ci, którzy odczuwają taką potrzebę, mogli przyjść do radia i zrobić swoją audycję albo nawet założyć własne radio. Temu służy też w dużej mierze trzeci sektor radiowy na świecie.
Kiedy Ciebie słucham mam wrażenie, że mówisz o radiu początku lat dziewięćdziesiątych… Czy można powiedzieć, że ta książka jest o tych niedobitkach, którzy przetrwali do dziś?
Rzeczywiście rozgłośnie z początku lat 90. były dla mnie ważnym źródłem inspiracji. Ja do radia trafiłam właśnie w tym okresie, gdy miałam lat naście. W powstającym wtedy w moim rodzinnym mieście Radiu Piotrków odnalazłam wszystko, co może się podobać – był i posmak zakazanego owocu, bo było to wtedy radio pirackie, i niesamowici, pozytywnie zakręceni ludzie i pasja oraz swoboda twórcza, a życie towarzyskie kwitło. Z czasem jednak to, co powstawało jako wspaniała oddolna, lokalna inicjatywa, zaczęło się profesjonalizować i samo radio lokalne w Polsce zaczęło zanikać na rzecz ściśle sformatowanych sieci radiowych. Radio dla niektórych stało się po prostu miejscem pracy. Zaczęłam więc poszukiwać oaz tego, czego doświadczyłam w radiu jako nastolatka… i natrafiłam na radio studenckie, a potem dostrzegłam, że w wielu krajach istnieje w ramach systemu medialnego nie tylko komercyjna i publiczna ścieżka rozwoju, ale również ta społeczna. W jej ramach działają na przykład stacje studenckie, ale również wiele rozgłośni tworzonych przez organizacje pozarządowe i lokalne społeczności. Uznałam, że jest to temat wart spopularyzowania, a nawet lobbowania na rzecz rozwoju tej trzeciej drogi w radiofonii również w Polsce. Zaangażowałam się w pracę organizacji, która zajmuje się promowaniem rozwoju tego typu inicjatyw w Europie – Community Media Forum Europe – lobbowanie na rzecz korzystnych dla nich warunków do rozwoju w Polsce, a wreszcie w pisanie książki i artykułów poświęconych tego typu radiofonii, bo temat ten wciąż jest słabo znany w Polsce.
Czy każdą rozgłośnię prowadzoną przez wspomniane przez Ciebie grupy można automatycznie nazwać radiem społecznym czy muszą zostać spełnione jakieś dodatkowe warunki? Jak wygląda to u nas, a jak zagranicą?
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Ten sektor jest tak różnorodny, że wymyka się jednoznacznym definicjom. W praktyce więc tego typu stacje definiowane, a nawet nazywane są różnie w różnych krajach. To co z pewnością je wszystkie łączy to ich niekomercyjny charakter. Ale i on bywa różnie rozumiany – dla jednych wiąże się on z całkowitym zakazem emisji reklam, dla innych oznacza jedynie przeznaczanie wszelkich nadwyżek finansowych na rozwój stacji. Podkreśla się też często, że są to stacje tworzone przez obywateli dla obywateli, otwarte i zaangażowane w rozwój swojego społecznego otoczenia, ale też oparte na pracy wolontariuszy i niezależne od rządowych, komercyjnych czy nawet religijnych instytucji.
Z modelem przyjętym w polskim systemie medialnym nie spotkałam się w żadnym innym kraju, który badałam. Od 2001 roku w Ustawie o radiofonii i telewizji pojawiła się co prawda możliwość ubiegania się o status „nadawcy społecznego”, ale beneficjentami tego zapisu w przypadku radia okazały się jedynie nieliczne podmioty kościelne, w niektórych krajach wręcz wyraźnie wykluczane z grona potencjalnych członków sektora społecznego. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że wprowadzony do polskiej ustawy 15 lat temu zapis nie zdał egzaminu i nie doprowadził do rozwoju społecznego sektora radiowego w rozmiarze i kształcie choćby zbliżonym do tego, który mają do zaproponowania swoim obywatelom takie kraje, jak na przykład Wielka Brytania, Holandia czy Francja, w której działa aż 600 takich rozgłośni. Stacje, których nadrzędnym celem działania nie jest zysk, choć wciąż w Polsce istnieją, to jednak zazwyczaj działają na podstawie komercyjnych koncesji, co z pewnością nie ułatwia jednoznacznego zdefiniowanie celów ich działania jako prospołecznych i czyni ich funkcjonowanie bardzo trudnym z uwagi na brak ulg i przywilejów, na które mogą liczyć stacje społeczne w innych krajach.
Po szczegółową analizę – popartą przykładami z różnych rejonów Polski – pozostaje odesłać do książki. Prześledziłaś w niej bardzo uważnie co w ostatnich latach działo się w trzecim sektorze radiowym… Czy zmiany napawały optymizmem? Czy coś Cię zaskoczyło?
Z pewnością rośnie świadomość tego, że obecna formuła „nadawania społecznego” nie sprawdziła się i że polscy obywatele mogliby skorzystać na rozwoju tego sektora radiowego. Widać to choćby w zmianie podejścia do tego tematu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, które jest widoczne w publikowanych sprawozdaniach, kolejnych strategiach medialnych, a także konsultacjach społecznych, które KRRiT przeprowadziła w tym temacie. Z drugiej strony nic się jednak nie zmienia w tym zakresie od kilkunastu lat. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie ma inicjatywy ustawodawczej, a politycy, bez względu na opcję polityczną, nie wydają się być zainteresowani zmianą obecnego status quo. Nie leży to zapewne w ich interesie – liczne małe rozgłośnie silnie osadzone w lokalnych społecznościach trudno jest kontrolować, a przecież nie ma gwarancji, że obywatele okażą politykom wdzięczność za stworzenie takiej możliwości i będą na ich cześć wygłaszać same peany. Warto jednak na obronę polityków powiedzieć, że presja społeczna, by wymusić wsparcie dla tego rodzaju inicjatyw, jest w Polsce niewielka. A bez społecznego zaangażowania ani zmiana sytuacji prawnej, ani rozwój tego sektora radiowego po wprowadzeniu stosownych zmian, nie jest możliwy.
Nie jest to optymistyczna pointa… A o czym będzie kolejna Twoja książka?
Będzie poświęcona pionierom prywatnego nadawania w Polsce, którzy po transformacji 1989 roku postanowili nie czekać na stosowne uregulowania prawne i rozpocząć nadawanie. Entuzjazm i wyjątkowe zaangażowanie pierwszych prywatnych radiowców, którzy nie zważali na brak sprzętu, doświadczenia, ani kary, które groziły za takie nadawanie, z pewnością zasługuje na opisanie. To o nich i ich wielkiej radiowej pasji będzie ta książka. I o radiu prywatnym, które się wówczas w Polsce rodziło, w którym kreatywność i zaangażowanie wysuwały się na plan pierwszy. Większość tych inicjatyw, zwłaszcza na poziomie lokalnym, narodziła się bowiem z pobudek niekomercyjnych i prospołecznych i niestety nie przetrwała zderzenia z realiami wolnego rynku. Nie znaczy to jednak, że ich działalność była nieistotna i niewarta uwagi – wręcz przeciwnie stanowiły one kwintesencję radia jako medium kreatywnego i bliskiego odbiorcom, na które dziś tak trudno natrafić w polskim eterze.
Dziękuję za rozmowę.
* Lista rozgłośni opisanych w książce: Radio Niepokalanów, Radio Orthodoxia, Katolickie Radio Płock, Radio Rodzina Wrocław, Radio Fara, Radio Anioł Beskidów, Radio Akadera, Radio Centrum (Lublin), Radio UWM FM, Radio Żak, Radio Mazury, Radio Żnin, Radio Bajka, Radio 7.
Comments
Do takich stacji pasuje jeszcze Radio Jutrzenka w Warszawie. Ja niestety nie jestem w zasięgu.
Część społeczeństwa ta wykształcona, kulturalna niestety nie miała swojego radia w III RP, nie powstało: Radio Ubecja Dla Ciebie, Radio FM TW, Radio Classic Złogi PRLu.
Jeszcze tytułem uzupełnienia powinno powstać radio dla najmłodszych: Polskie Radio Dzieciom Resortowym
Wywiad zapowiada bardzo ciekawą książkę, niestety jest nie do kupienia. Prawdopodobnie do znalezienia tylko gdzieś w jakimś przyuczelnianym sklepiku bądź bibliotece.
Prawo w temacie nadawców społecznych jest zdecydowanie do naprawy. Przyszłość też rysuje ciekawą perspektywę po pełnym wprowadzeniu systemu DAB+, krąży taka propozycja żeby pasmo FM oddać loklasom, społecznym i komercyjnym.
Do przeczytania:
https://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/10391/Radio_społeczne_trzeci_obok_publicznego_i_komercyjnego_sektor_radiowy.pdf?sequence=1&isAllowed=y
Natomiast pozycja traktująca o radiu studenckim jest ciężka do dostania.