„Wrocławskie anteny” – jak sam tytuł wskazuje – to publikacja z tego samego cyklu, co przedstawiane już na naszych łamach „Poznańskie anteny”. Dziwić może, że serię poświęconą historii polskiej radiofonii i telewizji rozpoczynała książka opisująca ziemie odzyskane. Wydawca we wstępie tłumaczył to tak: Po wielu latach, na fali sprawiedliwości dziejowej, wróciliśmy na ziemię wrocławską. A właśnie stąd, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, „Reichssender Breslau” emitowała jadowite audycje propagandowe w języku polskim wymierzone w nasz kraj i naród. Dziś, na tej samej fali, polski Wrocław wysyła na cały świat prawdziwy polski program. Fakt ten ma ogromną wymowę historyczną i polityczną. Choć być może bliższe prawdzie byłoby bardziej prozaiczne wyjaśnienie – niedługo przed ukazaniem się tej książki wrocławska rozgłośnia Polskiego Radia obchodziła ćwierćwiecze swojego istnienia, a tamtejszy ośrodek TV dziesięciolecie. Można było zatem skorzystać z materiałów zebranych z okazji tych rocznic.
Jak zaznacza wydawca, „Wrocławskie anteny” miały być „przyczynkiem do historii”, a nie encyklopedią czy przedstawieniem historii. Książka rozpoczyna się felietonem Macieja Józefa Kwiatkowskiego opublikowanym w październiku 1971 roku w tygodniku „RTV”. Kolejne pozycje to m.in. wspomnienia Borysa Mokrzyszewskiego, kierującego rozgłośnią w latach 1960-1973, jego zastępcy – Tadeusza Banasia – czy legendarnego satyryka zatrudnionego we wrocławskiej rozgłośni, Andrzeja Waligórskiego. Jak dziś wiadomo, pierwsi wrocławscy radiowcy wywodzili się z lwowskiej rozgłośni Polskiego Radia. Wiedza ta przekazywana jest jednak w tej książce tak, żeby za wiele nie napisać… W szczególności nazwa Lwów w kontekście polskiego miasta nie pada ani razu: Moje zaślubiny z mikrofonem odbyły się w tak odległej przeszłości, że dziś ustalić ich datę można by jedynie za pomocą łopaty archeologa. Pontyfikat radiowy sprawował wtedy, w mieście w którym mieszkałem, Juliusz Petry – ten sam, którego władze centralne desygnowały na dyrektora Rozgłośni we Wrocławiu. Wiele miejsca poświęcono twórcom i audycjom, nie zabrakło też cytatów z audycji literackich i satyrycznych. Ponadto jest artykuł o chórze wrocławskiej rozgłośni, kalendarium i sporo zdjęć. Ostatni z tekstów dotyczy telewizji – anegdot, ludzi, programów i zdobytych nagród... Tradycyjnie pewien niedosyt pozostawia kwestia techniki... Mimo to szkoda, że w „antenowym” cyklu nie opisano w ten sposób większej liczby naszych ośrodków radiowo-telewizyjnych.
Comments
Wcześniej przeczytałem "Poznańskie" anteny i teraz obiecywałem sobie znacznie więcej. Historia to tutaj tylko ludzie tworzący program w PRL, jak dla mnie to znacznie za mało.