RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Radioturystyka: Bieszczadzki szlak antenowy

Był czas, kiedy kolejne szlaki kolejowe były zamykane, a miłośnikom kolei pozostawały jedynie wspomnienia lub kursy okolicznościowe. W Bieszczadach tendencja ta nie dość, że została zatrzymana, to być może niedługo będzie można mówić o jej odwróceniu… W planach do roku 2020 jest wybudowanie łącznika pomiędzy linią 106 a 108, dzięki któremu pociągi do Rzeszowa omijałyby węzeł w Jaśle i osiągały cel nawet godzinę wcześniej niż teraz. Ale nawet jeśli to jedynie kiełbasa wyborcza, to warto odnotować, że linia 108 na odcinku od Zagórza do granicy z Ukrainą w Krościenku znowu żyje! Nie pojedziemy tam co prawda szynobusem – jak na odcinku z Zagórza do Komańczy – a… rowerową drezyną. Ich wypożyczalnia powstała na wyremontowanym dworcu w Uhercach Mineralnych (nie, niestety nazwa nie pochodzi od lubianego przez nas wszystkich Hertza. Nasi południowo-wschodni sąsiedzi „Uhorsko” mówili na Węgry). Pisząc o kolei w Bieszczadach nie sposób nie wspomnieć też o Bieszczadzkiej Kolejce Leśnej, odjeżdżającej z dworca-skansenu w Majdanie. Jej historia sięga roku 1895. Przez lata wagony przywoziły drzewa do zakładu przemysłu drzewnego w Rzepedzi (można tam też dojechać kolejką z Zagórza do Komańczy). Dziś wożący turystów pociąg kursuje na trasach Majdan-Balnica (45 minut w jedną stronę) i Majdan-Przysłup (70 minut w jedną stronę).

Bieszczadzka Kolejka Leśna wjeżdża na stację w Cisnej Bieszczadzka Kolejka Leśna na stacji w Cisnej Bieszczadzka Kolejka Leśna na moście w Cisnej

I właśnie tuż obok wspomnianego zakładu drzewnego w Rzepedzi prowadzi droga, którą można dostać się na górę Sokoliska, na której w 1980 roku stanęła najwyższa w Bieszczadach, nowoczesna retransmisyjna stacja telewizyjna przystosowana do emisji obu programów TV. Jak donosiły „Nowiny Rzeszowskie” z 8 lutego 1980 roku, została ona wybudowana przez mieszkańców miejscowości i załogę Bieszczadzkiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego w ramach Obywatelskiego Czynu 35-lecia PRL, w atmosferze przygotowań do VIII Zjazdu PZPR. Przemiennik pierwszego programu Telewizji Polskiej musiał w okolicy pracować już znacznie wcześniej, bowiem 21 grudnia 1967 roku ta sama gazeta pisała o położonym nieopodal Turzańsku: „Są jeszcze dwa telewizory: w szkole i nadleśnictwie (tylko te dwie placówki posiadają światło elektryczne, doprowadzone dzięki uprzejmości dyrekcji Zakładów Drzewnych w Rzepedzi), ale nieczynne, bo choć przemiennik blisko, oba budynki znajdują się w pasie tzw. martwym”. Chyba, że autor artykułu miał na myśli oddaloną o 50 kilometrów od Turzańska Suchą Górę… Przed wojną miejscowość liczyła 120 gospodarstw, w każdym było po minimum pięć, a gdzieniegdzie nawet po dwanaście osób. Po wojnie – w wyniku deportacji na Ukrainę i akcji „Wisła” – było ich kilka razy mniej. Dziś Turzańsk znany jest głównie z wzniesionej w latach 1801-1803 cerkwi p.w. Archanioła Michała, wpisanej 21 czerwca 2013 roku na listę UNESCO. W 1967 roku redaktor „Nowin Rzeszowskich” odwiedził go z zupełnie innego powodu… „Jak redakcja chce zobaczyć czarownicę, to niech ktoś przyjedzie do naszej wioski. Żyje w Turzańsku taka kobieta, którą podejrzewają, że odbiera krowom mleko” – zaczynał się list od anonimowego autora… Na końcu zaproszenie zostało wyrażone już bez trybu warunkowego: „Proszę przyjechać do naszej wioski i wszystko opisać, bo wstyd, żeby w XX wieku, erze sputników, telewizji, takie rzeczy się działy”. Sprawa turzańskiej czarownicy trafiła nawet do sanockiego sądu, więc redaktor nie mógł pozostać na tę prośbę obojętny… przy okazji odwiedził posterunek MO i szkołę, ustalił też, że spośród niespełna 500 mieszkańców tylko piętnastu prenumeruje „Gromadę – Rolnika Polskiego”, siedmiu „Przyjaciółkę” i jeden „Przekrój”. Ponadto do kółka rolniczego przychodzi „Agrochemia”… Ani jednej „Trybuny Ludu” i „Nowin Rzeszowskich”!

Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na Górze Sokoliska koło Rzepedzi Cerkiew w Turzańsku Cerkiew w Turzańsku

Dwanaście kilometrów na wschód od Turzańska leży Baligród, a nad nim wznosi się przemiennik na górze Kiczera. Jego historia sięga roku 1967. „W tej chwili trwają prace przygotowawcze. Opracowano założenia wstępne, przekazano pod budowę parcelę. Fachowcy przygotowali dokumentację na budowę linii energetycznej zasilającej urządzenia przemiennika, a mieszkańcy zgromadzili na koncie ponad 100 tys. złotych” – pisały „Nowiny Rzeszowskie” z 9 listopada 1967 roku. Z obiektem tym wiąże się też pewna historia, którą na łamach tej samej gazety 27 marca 1974 roku przytoczył Witold Szymczyk. „Króluje nad nimi [polami i pastwiskami – przyp. KS] maszt przemiennika TV wzniesiony czynem społecznym w okresie, kiedy do takiej inicjatywy niewielu się garnęło, a na rozpoczynających robotę patrzono trochę z pobłażaniem i politowaniem. Konia trudno było dostać, by materiał budowlany i konstrukcję na tę górę przetransportować. – Tu mi kaktus wyrośnie – przysięgał taki jeden niedowiarek – jak wy tu telewizję zrobicie. Jednak, kiedy przemiennik stanął, jako pierwszy sprawił sobie telewizor”. Czy kaktus rzeczywiście wyrósł redaktor nie donosił… W Baligrodzie można również podziwiać czołg T-34. Pierwotnie na tamtejszym rynku stał lekki czołg T-70, który brał udział w walkach w Bieszczadach, ale gdy okazało się, że to jedyny zachowany egzemplarz w Polsce, został przewieziony do muzeum w Poznaniu.

Czołg w Baligrodzie Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Kiczera w Baligrodzie

Gdyby zapytać statystycznego Polaka z czym kojarzą mu się Bieszczady, z całą pewnością wymieniłby połoniny – Wetlińską i Caryńską – Tarnicę czy utworzone w latach sześćdziesiątych Jezioro Solińskie. Pierwsze trzy miejsca nie są związane z radiodyfuzją, choć przez pewien czas Wetlina występowała jako jedna z lokalizacji w sieci wykorzystywanej dziś przez VOX FM. Z Wetliny na 103,6 MHz według publikowanych niegdyś planów miało też nadawać Polskie Radio Bis. Zupełnie inaczej jest z Jeziorem Solińskim – na jego obrzeżach działają aż cztery obiekty. Pierwsze plany regulacji wód Sanu pojawiły się jeszcze przed drugą wojną światową, wówczas jednak nie udało się ich zrealizować. Temat powrócił w latach pięćdziesiątych. „Wtedy jeszcze mało kto wierzył, że trzeba się będzie jednak wynieść” – opowiadał „Nowinom” Tadeusz Podkalicki – „Aż pewnego dnia każdy otrzymał zawiadomienie, że nikomu we wsi nie wolno postawić nie tylko nowego domu, ale nawet kurnika. Było jasne: będą Solinę zalewać”. Dotyczyło to nie tylko Soliny, pod wodą miały się znaleźć także miejscowości Teleśnica Sanna, Horodek, Sokole, Chrewt i duża część Wołkowyi. „Prawie trzy tysiące ludzi szykowało się do opuszczenia wiosek” – mówił „Nowinom” Zygmunt Podkalicki, kuzyn Tadeusza  – „Po gospodarstwach chodziła komisja szacująca majątek. Domy trzeba było rozbierać we własnym zakresie, a plac zostawić czysty”. Jak pisze Krzysztof Potaczała w artykule „Jak żyło się w Solinie przed budową zapory”, przenoszono również ludzkie szczątki, rozbierano cerkwie i wysadzano kościoły z wyposażeniem. „Święte obrazy walały się po ziemi, potem przepadły” – wspominali mieszkańcy. W tamtym czasie jednak nikt się nie przejmował losami ludzi i ich dobytku. „Budowa elektrowni w Solinie, jako szczególnie ważna inwestycja dla naszej gospodarki narodowej, jest objęta priorytetem rządu. Przysługuje jej pierwszeństwo pod każdym względem” – pisały „Nowiny Rzeszowskie – organ KW Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” z 8 lutego 1961 roku w artykule „Bieszczadzki gigant już ząbkuje”. Budowa tamy pociągnęła za sobą również inne inwestycje w okolicy. „Bezsprzecznie najważniejsza w tej chwili jest łączność ze światem. Istniejąca obecnie droga do Soliny, to po prostu koleiny wyżłobione przez koła traktorów w bieszczadzkim buszu. Na tym trakcie z trudem mogą rozminąć się dwa pojazdy. Toteż pełną parą budowana jest droga od Wygnanki przez Uherce do Bóbrki. Nowy trakt będzie gotów na lipiec. Druga szosa z Uherec do Myczkowa oddana będzie do użytku w listopadzie br.” – pisał Stanisław Galos w tym samym artykule. Nie wszystko jednak działało jak w zegarku. „Kapitalnym przykładem wadliwego przygotowania inwestycji do realizacji z winy subwykonawcy jest np. to, że zlecono Przedsiębiorstwu Instalacji Przemysłowych i Budowlanych wykonanie budowy domu i wielu innych robót, których to przedsiębiorstwo nie jest w stanie wykonać ze względu na swój specjalistyczny charakter” – kontynuował autor. Tamę uruchomiono w trzecim kwartale 1967 roku. 6 września tegoż roku „Nowiny Rzeszowskie” donosiły, że woda sięga już pod Polańczyk, gdzie budują się nowe domy wypoczynkowe. W PRL-u zapora była budowlą strategiczną, której nie można było uwieczniać na zdjęciach. Straż obiektu ścigała każdego turystę, który spacerując po koronie pozwolił sobie na wyjęcie aparatu fotograficznego. Choć i tutaj zdarzały wpadki. O jednej z takich wtop pisał Wiesław Ziobro w magazynie „Dziennika Polskiego” z 22 kwietnia 2011 roku. „Kiedy któregoś dnia oficer SB z Leska zauważył w kiosku Ruchu pewną widokówkę, opadły mu ręce. Zaskoczony zauważył, iż te fragmenty zapory, które z takim mozołem strzeżone są przed obiektywami, znalazły się na pocztówce! Oficjalnie wydanej przez państwowe wydawnictwo. Poirytowany esbek natychmiast zameldował w raporcie: «Pewną dezorientację funkcjonariuszy wprowadzają niektóre instytucje. PTTK wypuściło pocztówkę ‘Solina – fragment zapory’, którą załączam. Utrwalony na niej najważniejszy fragment zapory oraz budynek elektrowni w Solinie są do nabycia w kioskach RUCH i księgarniach»”. Powróćmy jednak do obiektów nadawczych. Atrakcja jaką było bieszczadzkie morze nie mogła obyć się bez XI muzy…

Ekologiczny mural na zaporze w Solinie Jezioro Solińskie o zachodzie słońca Solina nocą

Najbliżej wody znajduje się Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Płasza, tuż przy tamie. Dostać można się do niej niewielką dróżką od strony parkingu vis-a-vis Karczmy Solina. I choć z tamy stok Płaszy wygląda zjawiskowo, to w drugą stronę takie wrażenie nie występuje – po prostu spod obiektu jeziora nie widać wcale. Nieopodal, na zboczach góry Jawor, tuż przy drodze znajdują się kolejne dwa obiekty. Pierwszy to niewykorzystywana obecnie przez radio i telewizję Telewizyjna Stacja Retransmisyjna, a drugi to wieża wybudowana na przełomie XX i XXI wieku dla spółki RS TV należącej dziś do Emitela. To stąd płynie sygnał trzech ogólnokrajowych multipleksów, czterech ogólnopolskich programów radiowych i Radia Rzeszów. Pomysł budowy stacji nadawczej w tym miejscu zrodził się już na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Według ówczesnych planów teren Podkarpacia miał być pokryty przez dwa obiekty, z których jeden zlokalizowany miał być na wzgórzu Magdalenka pod Rzeszowem, a drugi – mający być źródłem sygnału dla lokalnych przemienników – właśnie na górze Jawor. Ostatecznie zamiast nich stanęła wieża na Suchej Górze koło Krosna, w którym urodził się Władysław Gomółka. „Nie jest to najlepsze rozwiązanie ze względu na ukształtowanie terenu, gdyż góra Strzyżowska zasłania Rzeszów, ale względy polityczne przeważają” – pisał po latach w swoich wspomnieniach Tadeusz Krawczyk, pracujący w dosyłającej sygnał telewizji na Suchą Górę Stacji Linii Radiowych na Przybyszówce. Przez ponad trzy dekady do sprawy nie wracano, a bieszczadzkie przemienniki odbierały sygnał m.in. ze Świętego Krzyża.

Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Płasza Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Płasza Przy Telewizyjnej Stacji Retransmisyjna na górze Płasza

Sytuacja zmieniła się w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy koncesję ogólnopolską otrzymał Polsat. Stacji zależało na pokryciu zasięgiem dużego obszaru jak najmniejszą liczbą nadajników – w grę nie wchodziły więc rozmieszczone co kilkanaście kilometrów TSR-y. „Do Rady Miejskiej w Ustrzykach Dolnych wystąpiła firma RS TV Sp. z o.o. z Radomia, będąca operatorem sieci naziemnej TV Polsat S.A. z wnioskiem o opracowanie częściowego planu zagospodarowania przestrzennego na górze Jawor. Teren miałby być przeznaczony pod budowę telewizyjnej stacji nadawczej dla TV Polsat i innych legalnie działających użytkowników” – pisało 14 sierpnia 1996 roku „Nowe Podkarpacie”. Na miejscu miała stanąć sześćdziesięciometrowa stalowa wieża i zaplecze techniczne, doprowadzona miała być także linia zasilająca oraz wyremontowana droga dojazdowa. „Firma RS TV uzyskała już niezbędne oceny z Ministerstwa Ochrony Środowiska i Laboratorium Ochrony Radiowej” – donosiła gazeta. W kolejnym roku Polsat otrzymał od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji częstotliwość dla tego obiektu. Na wybudowaną wieżę, mierzącą ostatecznie trzydzieści metrów więcej niż pierwotnie planowano, 15 lutego 2001 roku przeprowadziły się również programy Telewizji Polskiej. „Dzięki temu program telewizyjny można odbierać już w całych Bieszczadach. Wystarczy przeprogramować odbiorniki telewizyjne – na kanał 35 dla jedynki, na kanał 52 dla programu drugiego” – tłumaczyło „Nowe Podkarpacie” 4 marca 2001 roku. Do emisji wykorzystano częstotliwości, na których wcześniej pracowały przemienniki w Solinie, Olszanicy, Sanoku i Wołkowyi. Kolizyjne kanały wyłączono, aby nie wprowadzać zakłóceń… Miało być pięknie, ale już kilka tygodni po tej operacji w miejscowej prasie pojawiły się pierwsze skargi. „Mieszkańcy Polany w Bieszczadach rozważają możliwość zaprzestania płacenia abonamentu telewizyjnego. – Programów TVP nie da się oglądać, widać tylko śnieg i pasy – mówią rozgoryczeni. Wszystko przez nowy nadajnik” – pisało w artykule „Dziura w eterze” w rubryce „Zła wiadomość” Nowe Podkarpacie z 8 kwietnia 2001 roku. Podobnie było w Sanoku. „Mieszkańcy kilku dzielnic zamierzają jeszcze mocniej protestować przeciwko fatalnej jakości programów” – donosiły Nowiny z 16 kwietnia 2002 roku – „Zwrócili się do powiatowego rzecznika praw konsumentów o reprezentowanie ich w sporze z TVP”. Zachowanie niezadowolonych widzów, którym wyłączono wybudowany w czynie społecznym przemiennik, gazeta określiła mianem telewizyjnego puczu. Tak jak zjednoczenie wokół wspólnej sprawy przyniosło sanoczanom telewizję w roku 1970, tak stało się też w roku 2002. Po trwających trzynaście miesięcy poszukiwaniach udało się znaleźć odpowiednią częstotliwość. „Proces koordynacji nowych kanałów umożliwiający wznowienie retransmisji programu 2 TVP trwa tak długo, gdyż wymaga uzgodnień międzynarodowych ze Słowacją i Ukrainą” – tłumaczył w tym samym artykule przedstawiciel Telewizji Polskiej.

Widok na jezioro i górę Jawor Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Jawor Obiekt nadawczy na górze Jawor Obiekt nadawczy na górze Jawor

Ostatnim telewizyjnym obiektem w okolicy jest TSR na górze Czaków koło Wołkowyi. Tu trafić jest nieco trudniej – najpierw przez osiedle mieszkaniowe wchodzi się na rozległą polanę na wzgórzu, a potem już ostro pod górkę w gęstym lesie. Wieś ta do roku 1951 była wsią graniczną pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim. Tereny na wschód od niej trafiły do nas, gdy w ramach przyjaźni oddaliśmy naszym sąsiadom kopalnie węgla kamiennego w okolicach Sokala na Lubelszczyźnie. My dzięki temu mogliśmy wybudować tamę na Sanie. Tablica upamiętniająca pięćdziesiątą rocznicę tego wydarzenia znajduje się przy dawnej cerkwi w Czarnej.

Przed wejściem na górę Czaków w Wołkowyi Telewizyjna Stacja Retransmisyjna na górze Czaków w Wołkowyi Takie znaki do dziś można spotkać w Bieszczadach (okolice Leska)

Znad bieszczadzkiego morza udajemy się do Przemyśla… ale o tym już innym razem.

Ważniejsze miejsca na mapie:

Comments

There are no comments

Post a comment