Półtora tysiąca kilometrów od Moskwy i zaledwie 250 od Berlina – to między innymi tam w drodze powrotnej ze stolicy Niemiec zatrzymała się – na blisko pół wieku – Armia Radziecka. W tym czasie było to wyjątkowe miejsce na mapie Polski – przede wszystkim dlatego, że na wszystkich drukowanych ówcześnie mapach występowało. Takie miejscowości jak Borne Sulinowo czy Pstrąże, zwane Strachowem, nie miały takiego szczęścia i pełnej jawności doczekały się dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Określanej mianem Małej Moskwy Legnicy zmazać się nie dało – tam żołnierze radzieccy żyli w swoich enklawach pośród terenów zamieszkałych przez Polaków. Było to swego rodzaju miasto w mieście z własnym sądem, prokuraturą, szpitalem, kinem, basenem, ale też gazetą, telewizją i – podobno – stacją radiową. W niektórych miejscach od ogólnodostępnych części Legnicy otaczał je dwumetrowy mur… W sumie Sowieci zajmowali blisko jedną trzecią powierzchni miasta. Dziś Legnica swoim hasłem reklamowym również zachęca, aby zatrzymać się w niej po drodze… W tym odcinku „Radioturystyki” postaram się pokazać, że może to być również miejsce docelowe.
Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z Legnicą nie sądziłem, że kiedykolwiek będę ją polecał jako miejsce do nie tylko radiowej wyprawy. Wówczas – jeszcze w czasach studenckich – trafiłem do Hotelu Narol nieopodal dworca kolejowego. Na miejscowym forum jest on wspominany tak (pisownia oryginalna):
Miałam okazję nocować w NAROLU w tamtym tygodniu. Okropne przeżycie. Pokoje okropne – śmierdzące papierosami oraz nie mytymi ciałami starych chłopów. Łazienka jeszcze gorsza – tak jakbym się cofneła do czasów głębokiej komuny… Nawet nie byłam w stanie tam wejść… Może to miejsce jest odpowiednie dla panów, którzy nie zwracają uwagi na panujące warunki… współczuję tylko ich żonom jak im jakieś choroby do domu zwożą… Ja go szczerze odradzam każdemu normalnemu człowiekowi, który dba o czystość i higienę!!
Hymm… Narol to relikt PRL-u i faktycznie posiada 5 gwiazdek… ale chyba w skali sanepidu mają go na złotej liście „10 największych zagrożeń epidemiologicznych w Legnicy”… ten „hotel” bo widziałem lepsze schroniska to jawna kpina pokoje małe śmierdzące łazienki aż szkoda gadać… ostatni remont był chyba w latach sześćdziesiątych a przynajmniej tak wygląda… co do mityczności jego lokalizacji – znajduje się koło dworca północnego niedaleko hotelu arkadia…
Mnie została w pamięci sugestia portiera by zaparkować na parkingu strzeżonym sąsiedniego hotelu, powieszona w holu kartka o tym, żeby zabierać radia z samochodu, bo kradną, wieczorno-nocne balangi za każdą możliwą ścianą i… pobudki przed godziną piątą. Dziś budynek po Hotelu Narol wystawiony jest na sprzedaż, a w mieście można znaleźć szereg tańszych i droższych noclegów…
Radiowo Legnica to przede wszystkim miejscowe, nie do końca sieciowe Radio Plus, będące zdecydowanym numerem jeden w okolicy. Siedziba rozgłośni mieści się nieopodal Parku Miejskiego przy ulicy Zielonej. Stacja ta powstała na bazie równie popularnego na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Radia eL. Do 2003 roku w tym samym budynku funkcjonowało jeszcze drugie radio – „młodsza siostra” Plusa, która przejęła po nim pierwotną nazwę. Wcześniej to nowe Radio eL nadawało pod szyldem Radio Legnica i Muzyczna Elka. Mimo zbieżności nazw rozgłośnia ta nie miała nic wspólnego ze słyszalnym dziś na terenie Legnicy Radiem Elka z Głogowa. Po kilkuminutowej wędrówce z ulicy Zielonej w kierunku północno-zachodnim oczom spacerowicza ukaże się charakterystyczny budynek poczty, a nad nim 80-metrowa konstrukcja, z której nadawany jest sygnał RMF FM na częstotliwości 96,1 MHz oraz MUX-3 na kanale 49. Czy również stąd przez lata nadawany był sygnał radzieckiej telewizji z mocą pozwalającą na dobry odbiór we Wrocławiu? Tego nie udało mi się ustalić. Vis-a-vis poczty, po drugiej stronie ulicy Piastowskiej, stoi Zamek Piastowski… a obok – na trzecim rogu tego skrzyżowania – Hotel Qubus, z którego do momentu wyłączenia telewizji analogowej korzystała Telewizja Odra. Dziś pamiątką po tym fakcie jest szkielet po zawieszonych na dachu „trumienkach”. Warto dodać, że w tym miejscu jeszcze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku znajdował się znacznie bardziej wartościowy ślad przeszłości – średniowieczne mury obronne. Zostały one jednak rozebrane przy budowie ówczesnego Hotelu Cuprum. To niestety nie jedyny taki przypadek w tym mieście. Po pokonaniu sześciuset metrów ulicami Nową i Partyzantów oczom zwiedzającego ukaże się barokowy kościół św. Jana Chrzciciela, stanowiący część kompleksu zabudowań kolegium jezuickiego, dziś znajdujący się w rękach franciszkanów. To tutaj, na zachodniej wieży, zainstalowana jest antena, z której emitowany jest sygnał Radia Plus Legnica na częstotliwości 92,7 MHz. A już niecałe sto metrów na południowy-wschód od świątyni znajduje się Rynek. On również ucierpiał w trakcie rozbudowy miasta na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Część kamienic została wyburzona, a w ich miejsce postawiono bloki mieszkalne. Na szczęście do dziś można oglądać miniaturowe „Śledziówki” czy kamienicę „Pod Przepiórczym Koszem”. Po przeciwnej stronie wznosi się katedra pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła. U jej podnóża zaś wmurowana została tablica pamiątkowa i szyny po zlikwidowanych w 1968 roku legnickich tramwajach. Dłuższy fragment torowiska można zobaczyć na odcinku ulicy Wrocławskiej pomiędzy Stefana Czarnieckiego a II Armii Wojska Polskiego nieopodal ulicy Zielonej. Pozostałe dwa miejskie obiekty nadawcze znajdują się w odległości mniej więcej czterech kilometrów od centrum – komin Huty Miedzi przy ulicy Złotoryjskiej w kierunku południowo-zachodnim, a komin Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej przy ulicy Dobrzejowskiej w kierunku północno-wschodnim. Z tego pierwszego korzystają programy Polskiego Radia, Radio Złote Przeboje i MUX-4, a z tego drugiego tylko MUX-4.
Ale Legnica to nie tylko obiekty nadawcze i wielowiekowe zabytki. To również ślady po stacjonujących tutaj wojskach. Jadąc w kierunku Huty Miedzi po prawej stronie mija się Las Złotoryjski. Pośród drzew – niejednokrotnie z wyrytymi rosyjskimi imionami i datami – kryje się opuszczony kompleks radzieckiego szpitala. Teren jest ogrodzony i strzeżony, ale w internecie bez problemu można znaleźć zdjęcia autorstwa tych, którym udało się dostać do środka. Szpital ma nawet swoją stronę na Facebooku. Zupełnie inaczej ma się sprawa z Domem Prioma przy dzisiejszej ulicy Okrzei, położonym w eleganckiej dzielnicy Tarninów, która przez dekady stanowiła Kwadrat, czyli ogrodzoną murem enklawę. Ta przeznaczona na cele reprezentacyjne willa jest dziś eleganckim Hotelem Rezydencja. Zaraz po wyjściu Rosjan stanem dewastacji nie odbiegała od innych pozostawianych budynków, jednak – jak swego czasu można było przeczytać na łamach czasopisma „Mówią Wieki” – oryginalne, poniemieckie wyposażenie wnętrz, łącznie z boazerią i rozsuwanymi drzwiami, udało się odnaleźć i odzyskać zaraz po nielegalnej sprzedaży. Opuszczone przez żołnierzy koszarowce zostały wyremontowane i przeznaczone na mieszkania – część na lokale socjalne, część na eleganckie, grodzone osiedle… wszak mur był już gotowy… Takie budynki – niekiedy z zachowanymi podpisami cyrylicą – można oglądać w zachodniej części miasta przy Tarnopolskiej, Lwowskiej czy Wileńskiej. Do ponownego zamieszkania po remoncie przekazane zostały również bloki typu Leningrad, jak ten przy alei Rzeczypospolitej 133. W kontekście śladów po radzieckiej obecności nie sposób nie wspomnieć też o Pomniku Wdzięczności Armii Radzieckiej, który stoi nieopodal Rynku na placu Słowiańskim.
Wracając z Legnicy można zahaczyć o oddalony o około 20 kilometrów Lubin, gdzie znajdują się trzy niewykorzystywane już dziś obiekty nadawcze. Dwa z nich wykorzystywane były niegdyś przez Telewizję Odra. Na wieży przy ulicy Curie-Skłodowskiej nie ma już po tym śladu, na kominie MPEC Termal przy Przemysłowej „trumienki” jeszcze wiszą. Na gotową do użycia wygląda też antena GP na odnowionej wieży ciśnień przy ulicy Kukuczki. Emisję z tego miejsca Radio Elka Głogów zakończyło na przełomie listopada i grudnia 2010 roku. Kolejne 15 kilometrów dalej na północny-zachód znajduje się komin EC-2 w Polkowicach, z którego nadawane jest Radio Plus Legnica na częstotliwości 102,6 MHz, Radio Elka Głogów na 98,3 MHz, Radio RMF FM na 88,2 MHz i Dwójka na 95,7 MHz.
Odczuwający po wizycie w Legnicy pewien niedosyt mogą już będąc w domu przenieść się w czasie do roku 1965 – a to za sprawą filmu Waldemara Krzystka opowiadającego o nieszczęśliwej miłości żony radzieckiego oficera do polskiego sierżanta. Oparta na faktach akcja „Małej Moskwy” toczy się w podzielonym na enklawy mieście i przedstawia panujące w nim relacje. Wiele scen filmu nakręconych zostało w opisywanych powyżej miejscach.
Comments
Krzyśku, powtarzasz mity, które z rzeczywistością nie mają nic wspólnego. Twierdzenie, jakoby Pstrąże czy Borne Sulinowo nie istniały na mapach do połowy lat 90., możesz śmiało włożyć między bajki. W ostateczności będzie ono prawdziwe, gdy odejmiesz 30 lat.
Mały przegląd mojej biblioteczki:
* Skorowidz do mapy administracyjnej PRL w skali 1:500.000 (jak najbardziej cywilnej), PPWK, 1973 r. wymienia zarówno Sulinowo (Kosz., Szczecinek, C-8), jak i Pstrąże (Wrocław, Bolesławiec, H-6).
* "XV lat autostopu", skala 1:15.000.000, PPWK, 1972 r. - mapa samochodowa w niewielkiej skali, obejmująca wyłącznie ważniejsze miejscowości. Na południowy zachód od Szczecinka bez trudu znajdujemy Sulinowo, mimo że leży w oddaleniu od zaznaczonych dróg.
* Na mapach "Atlasu świata" z lat 60., wydanego co prawda przez Służbę Topograficzną WP, ale do użytku cywilnego, nie brakuje ani Pstrąża, ani Bornego-Sulinowa (pisownia oryginalna).
* Wreszcie "Samochodowa mapa Polski", 1:750.000, PPWK, 1987 r. - jak nietrudno się domyślić, bez trudu odnajdujemy miejscowość Sulinowo nad jeziorem Pile.
Istnienia Pstrąża czy Bornego - jako miejscowości - nie ukrywano co najmniej od połowy lat 60. Wydaje się to zresztą logiczne: biała plama na mapie - w miejsce garnizonu wielkości miałego miasta - bardziej rzuca się w oczy niż neutralna nazwa geograficzna. Prawdą jest oczywiście, że oba miejsca stanowiły zamknięty teren wojskowy. Jednak paranoiczny obraz absolutnej tajemnicy, który próbujesz rysować w swoim tekście (miejscowości na pół wieku wymazane z mapy; Legnica, którą tylko cudem ten los miał ominąć itd.) zwyczajnie przeczy faktom.
Nie wiem, z jakich źródeł korzystałeś, ale publikacje propagandystów i-pe-en czy zaślepionych pismaków niekoniecznie muszą być wiarygodne. Ci drudzy nawet słynny ośrodek wczasowy w Kozubniku - w PRL tłumnie odwiedzany przez pracowników branży metalurgicznej: od sprzątaczek po kadry kierownicze - potrafili przerobić na "tajny hotel dla ówczesnych elit". RadioPolsko, nie idźcie tą drogą. :-)
Nie tyle mit, co skrót myślowy - wydawało mi się, że dla każdego czytelny... Bo skoro już powiedziałeś A (że kropki z nazwami miejscowości były na mapach), to powiedz też B - że według tych map były to tereny zielone... Paranoją nie jest pisanie o tym, że takie miejsca istniały... a fakt, że one istniały. Były to wszak dość duże obszary (nie że wielkości ambasady) położone na terenie Polski przez blisko 50 lat wyjęte spod polskiej jurysdykcji. Przecież włączenie Bornego Sulinowa do województwa koszalińskiego nastąpiło dopiero w roku 1993!
A a propos wymazywania - spójrz proszę do wydanej w PRL-u encyklopedii PWN. Haseł typu Borne Sulinowo czy Pstrąże tam nie znajdziesz, Legnica natomiast jest - z uwagi na fakt, że miasto to nie w całości było włączone w struktury Związku Radzieckiego. I o ile społeczeństwo o takim Bornym Sulinowie czy Pstrążu mogło wówczas nie słyszeć (w przypadku Pstrąża wysadzono nawet most drogowy co by przypadkiem ktoś tam nie zajrzał), to o Legnicy - od połowy lat siedemdziesiątych stolicy województwa - słyszał każdy. I właśnie tę różnicę chciałem we wstępie podkreślić. Jeśli przez innych owy skrót myślowy również jest mylnie pojmowany, to wstawię tam odnośnik do tego komentarza.
Ty mi tu o skrócie myślowym, oczywistych dla każdego różnicach między Legnicą a Bornem itd. - a ja pisałem o ewidentnym błędzie merytorycznym: Sulinowo i Pstrąże pojawiły się na mapach pod koniec/w połowie lat 60. (nie w połowie 90., jak twierdzisz). Przynajmniej jedna z nich wymieniona jest na wszystkich mapach Polski z okresu PRL, jakie posiadam. I nie, nie jako "tereny zielone", a - według legendy - "osiedla poniżej 10.000 mieszkańców" czy "inne miejscowości". Nie ma tu znaczenia, że Borne mogło być wtedy najpilniej strzeżonym obiektem wojskowym w Polsce, że stanowiło de facto eksterytorialną eksklawę. Być może właśnie dla niepoznaki miało udawać cywilne osiedle. Fakt jednak pozostaje faktem: na mapach Borne i Pstrąże figurowały na długo przed tym, jak przekazano je polskiej administracji. Wbrew temu, co sugerujesz w tekście - powtarzając bzdurę, którą ktoś kiedyś bezmyślnie wpuścił w internet. W każdym razie spodziewałem się, że odpowiedzią na mój komentarz, będzie po prostu drobna edycja tekstu - eliminująca oczywisty błąd rzeczowy...
To, co sądzisz na temat stacjonowania w Polsce wojsk radzieckich, w zasadzie jest osobnym tematem. Polemizować nie zamierzam. Podejrzewam tylko, że obecność w Polsce jankesów na podobnych zasadach już by Ci specjalnie nie przeszkadzała. Dla mnie paranoją były raczej tajne więzienia CIA, zgoda na łamanie praw człowieka kupiona za parę baniek, nasz udział w agresji na Irak i Afganistan - niż stacjonowanie wojsk radzieckich w czasach, gdy uznawaliśmy je za sojuszniczą armię. Tyle w temacie.
Twój przykład z encyklopedią nie ma sensu z iście prozaicznego powodu: nie znam papierowej encyklopedii, która uwzględniałaby ogół miejscowości, również tych bez znaczenia administracyjnego (a taką było Borne w czasach PRL). Gdyby zdecydowano się wydać taką encyklopedię, pewnie przeczytałbyś, że Sulinowo to osiedle w województwie koszalińskim, w gminie Silnowo, nad jeziorem Pile itd. Skoro te informacje można było wyczytać z większości map, to nie widzę powodu, dla których nie miałyby się pojawić w innych publikacjach.
No rzeczywiście z mojej wypowiedzi jak ta lala wynika, że cieszy mnie obecność jakichkolwiek obcych wojsk. Proszę przeczytaj ją jeszcze raz...
Moja encyklopedia podaje nie tylko miejscowości o znaczeniu administracyjnym, ale również historycznym. Zarówno Borne jak i Pstrąże mają przeszłość niemiecką. Dziś informacje o niej dziwnym trafem się pojawiają... Wówczas jednak nie.
Ale przejdźmy do meritum. Jeśli dla Ciebie obecność na mapie to jedynie kropka, to rzeczywiście trudno będzie mi Ciebie przekonać. Dla mnie podstawową funkcją mapy jest orientacja w terenie. Oczekuję więc, że zabudowania są oznaczone jako zabudowania, lotnisko jako lotnisko etc. Przynajmniej w pewnej rozdzielczości. Żeby nie było - tekst mówi o obecności miejscowości, nie nazw.
Krzyśku, treść mapy jest zależna od jej skali - nazywa się to generalizacją. Na mapach w skali powyżej 1:1.000.000 mniejsze miejscowości zwykło się oznaczać jako kropki, więc Twoje oczekiwania co do szczegółów są co najmniej dziwne. Mapy turystycznej tych terenów z czasów PRL niestety nie mam (mimo posiadania dość pokażnej kolekcji), więc trudno rozstrzygać, co tam zaznaczono, a czego nie. Mógł to być - zwyczajowo - konturowy zarys zabudowy (bądź jej części). Warto dodać, że polska administracja dysponowała w miarę dokładnymi mapami tych terenów. Na geoportalu znajdziesz skany tychże map (cywilnych, choć dostępnych wówczas dla nielicznych). Borne zaznaczono na nich dość szczegółowo - jest część zabudowy, przebieg dróg, obiekty hydrologiczne, ukształtowanie terenu. Jeśli teraz spytasz o obiekty stricte militarne, to odpowiem Ci, że na mapach cywilnych raczej się ich nie zaznacza. Co więcej, wielu z nich nie było nawet na PRL-owskich mapach sztabowych.
Dziś Borne ma prawa miejskie i jest siedzibą gminy, wiec nic dziwnego, że znajdujesz je w encyklopedii (Pstrąża wciąż nie ma, przynajmniej w mojej). W PRL Sulinowo było miejscowością bez znaczenia administracyjnego, a i historyczne znaczenie raczej miało niewielkie. Gdyby było miejscem choćby jakiejś ważnej bitwy, pewnie zasłużołoby na drobną wzmiankę.
Nieco podsumowując. Pisząc wyżej o paranoi, miałem na myśli nie to, że poruszyłeś ciekawy (notabene) temat. Paranoiczna jest dla mnie orwellowska wizja, którą roztaczasz: miejscowości nagle "ewaporowane" z mapy czy Legnica, której po prostu "nie dało się" wymazać. Sugerujesz, że Rosjanie mogli mieć taki plan? - zbyt późno zauważyli, że stacjonują w sporych rozmiarów mieście? ;-) Rzeczywistość była zgoła inna. Przejęte przez Rosjan Gross Born nie było cywilnym osiedlem, a poniemieckim garnizonem - toteż wcześniej mogło w ogóle nie istnieć na mapach. W latach 60. zaczęto je oznaczać jak normalną miejscowość. Polska administracja, jak pisałem wyżej, dysponowała - w miarę szczegółową jak na obiekt wojskowy - mapą tych terenów. A gdy w latach 90. miejscowość przeszła pod polską jurysdykcję, każdy mógł wyciągnąć mapę kupioną w kiosku, nawet sprzed 20 lat, i sprawdzić, gdzie jest to "nieistniejące" miasto. Rosjanie mieli po prostu lepsze sposoby, by ukryć przeznaczenie tych terenów, niż zostawianie białych (czy tam zielonych) plam na mapie. Twój spiskowo-sensacyjny wstępniak o miejscowościach wymazanych z mapy po prostu ma się nijak do faktów.
Po naszej wymianie zdań rzeczywiście muszę zrewidować początek... Ale z nieco innego powodu. Chcąc pokazać Ci dokładnie o jakie rozróżnienie mi chodzi sięgnąłem po stojący na półce u rodziców Samochodowy Atlas Polski wydany we wrześniu 1985 roku przez Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych (akurat w tym momencie taki był pod ręką). I publikacja ta potwierdza tezę, z której częściowo się już wycofałem... Występuje na niej o wiele mniejsza Dąbrowica czy Krągi, a na południe od Jeziora Pile jest... pustka. I nie jest to rok 1947, a 1985. Adres pliku: http://pliki.radiopolska.pl/tmp/borne.jpg
Co za tym idzie pozostaje mi wprowadzenie kwantyfikatorów - istnieją mapy, na których tych miejscowości nie było. Natomiast na każdej drukowanej mapie Polski Legnica występowała (we wspomnianym atlasie nawet wydrukowany jest uproszczony plan miasta). Dziękuję za pociągnięcie tego tematu - mam nadzieję, że aktualna wersja lepiej oddaje stan faktyczny w świetle przedstawionych faktów.
Do obecnej wersji nie mam zastrzeżeń. :-) Fajnie, że udało się znaleźć kompromis, choć droga do niego była kręta i wyboista. ;-)
Ja też coś z naszej dyskusji wyniosłem. Wiadomo, że Legnicy kontakty między Polakami i Rosjanami były na porządku dziennym. Mnie natomiast zaciekawiło, jak to wyglądało w przypadku Bornego - przede wszystkim, jaką wiedzę o miasteczku mieli mieszkańcy najbliższych okolic. To, że świadomość istnienia garnizonu była powszechna w promieniu wielu kilometrów - w zasadzie nie ulega wątpliwości. Zwłaszcza że pomiędzy Polakami a Rosjanami miała istnieć wszechstronna wymiana handlowa. Jeśli jednak wierzyć wpisom w necie, kontakty te szły niekiedy znacznie dalej. Podobno wielu Polakom udawało się zdobyć przepustki do Bornego, co przede wszystkim umożliwiało im zakupy w dobrze zaopatrzonym miejscowym sklepie. Mieli być i tacy, którzy do Sulinowa dostawali się drogą wodną. Przyłapanie takiego śmiałka przez Rosjan miało zakończyć się... propozycją wydania mu przepustki. :-) Znalazła się też opowieść o zbłąkanych harcerzach, którzy do Bornego dostali się zupełnym przypadkiem. Abstrahując więc już od obecności na wielu mapach - wygląda na to, że tajność i niedostępność Bornego generalnie należy brać w pewien nawias. Przynajmniej dopóki mówimy o miasteczku, nie o instalacjach wojskowych. To tak w ramach ciekawostki. :-)
Przy okazji dzięki za przykład mapy, na której Sulinowa jednak nie ma. Ja dla odmiany trafiłem na radziecką mapę wojskową, na której Bornego "toże niet" - natomiast widnieje Gródek. :-)
Panie Krzysztofie wspominał pan coś o rosyjskiej rozgłośni w enklawie rosyjskiej w Legnicy.Wiadomo coś więcej na ten temat?
Taka wzmianka znalazła się w jednym z tekstów o ówczesnej Legnicy. O ile jednak radziecką telewizję z tego miasta na forum wspominało wiele osób, o tyle radia nikt. Stąd użyłem słowa 'podobno'. Możliwe, że działał tam po prostu radiowęzeł - to bardzo popularna forma radiofonizacji w Związku Radzieckim. Odpadał wtedy problem produkcji odbiorników i słuchania niewłaściwych stacji...
Jeśli chodzi o radio moskiewskie w Legnicy (przekaźnik) to sam gdzieś o istnieniu takiego radia wyczytałem. Nawet temat na forum założyłem. Nigdzie jednak nie ma o ruskim radiu w PRL żadnych szczegółów. Prawdopodobnie mogła być to sieć radiowęzłowa z "kołchoźnikami" w mieszkaniach i pomieszczeniach koszarowych. Znając jednak samowolę stacjonujących w Polsce wojsk radzieckich to mogli uruchomić jakąś stacyjkę na OIRT z zasięgiem dwóch kilometrów. W tamtych dawnych czasach był jednak dosyć dobry odbiór w Polsce Moskwy na falach długich a i na krótkich dużo ich było.
W sumie to możliwe. Taki nielegalny przekaźnik, ale pracujący na falach średnich, w 1968 roku działał w miejscowości Hradec Kralove i nadawał naszą Trójkę. Więcej o tym niebawem na podstronie o 90-leciu.
Drogi Krzysztofie zrób taki a artykuł o Kołchoźniku czyli coś takiego jak radio w kablu.
Zaczęło się przed wojną i wznowili to 1945 roku i nadawali w taki sposób do 1973 roku dokładnej daty rozwiązania Kołchoźnika nie pamiętam.
Dostawało się ten odbiornik na poczcie i się podłączało do gniazdka i tam były dwa programy Jedynka z programem lokalnym i Dwójka, to tak działało że były dwa przewody na słupie elektryczym czy na telefonicznym i podłączali to do każdego domu na wsi czy miastach, a w mieście w na początku lat 70 był kabel w ziemi,
był ten Kołchoźnik bardzo popularny w latach 60 do końca jego istnienia.
Pewnego dnia było to tak że po odłączali druty i zakończyli nadawanie Kołchoźnika,
ten co odłączał kazał kupić normalne radio że tego Kołchoźnika nie będzie,
to w tedy ludzie kupowali telewizory.
W adresach radiowych można było by coś napisać o tym.
Były dwie drogi radia na falach albo tym sposobem co pisze czyli Kołchoźnik.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Głośnik_radiowęzłowy
Jeszcze jest wątek o tym na filmie Wiosna panie sierżancie.
Myślę, że śmiało można założyć, że jeżeli Rosjanie prowadzili emisję radiową, to raczej z tych samych masztów, które służyły do emisji programu telewizyjnego. One, jak udało mi się ustalić, znajdowały się z kolei na terenie Kwadratu - na podwórku przy budynku radzieckiego ośrodka TV. Z tego samego obiektu zresztą, na należącej do Rosjan częstotliwości nadawali swój program telewizyjny twórcy pierwszej "Telewizji Legnica". Sygnał z tego obiektu, według relacji ówczesnego redaktora naczelnego, szedł ponoć aż pod Jelenią Górę.
Co do Muzycznej Elki - mam wrażenie, że chyba doszło do drobnej pomyłki w tekście. Nie wydaje mi się, że Radio Legnica i Muzyczna Elka są tymi samymi stacjami. Jeżeli pamięć mnie nie myli (muszę się niestety na razie oprzeć na niej, bo notatki zostawiłem w drugim mieszkaniu), to równolegle funkcjonowało Radio "L", tj. Radio Legnica (stacja Stanisława Obertańca, dzisiejszy PLUS) oraz Muzyczne Radio Legnica (w skrócie muzyczna elka), które założył tuż przed wejściem ustawy o RTV pewien radiowiec-pasjonat pracujący na co dzień w Hucie Miedzi, Zbigniew Tymyk. Wychodziło by więc jednak na to, że dzisiejszy PLUS nie jest kontynuatorem Muzycznej Elki, a wręcz przeciwnie - jej niegdysiejszym głównym rynkowym konkurentem. Obertaniec koncesję dostał, Tymyk już niestety nie - ku wielkiemu społecznemu rozczarowaniu i na przekór protestom lokalnej społeczności.
Pozdrawiam serdecznie
Damian Zdancewicz
Legniczanin z urodzenia i z serca
Ach, i jeszcze jedno! W Legnicy nie mamy ulicy Dobrzykowskiego – ciepłownia WPEC usytuowana jest przy ulicy DOBRZEJOWSKIEJ.
Niemniej, dziękuję za kawał dobrego tekstu o moim wspaniałym mieście! :-)
Dziękuję za poprawkę. Nie wiem czy to jakaś niezauważona autokorekta w komputerze czy w głowie, w każdym razie już poprawiłem.
Co do Elek w Legnicy, to już w czasach koncesjonowanych istniało Radio eL Stanisława Obertańca tworzone dla diecezji legnickiej... oraz Muzyczna Elka jako jego prywatne podwórko (taka nazwa, jeśli mnie pamięć nie myli, figurowała w archiwalnych wykazach. Teraz na liście koncesji na stronie KRRiT można przeczytać, że było to Radio Legnica... ale już w sprawozdaniu opublikowanym w roku 1999 pojawia się nazwa Muzyczna Elka: "w legnickim lokalna konkurencja również była bardzo silna (łączny zasięg ponad 55 %). 40 % audytorium należało do jednej stacji - Radia El Legnica, które zajęło pierwsze miejsce w rankingu wojewódzkim. Większy zasięg tygodniowy niż PR Wrocław posiadała również - Muzyczna Elka (8 %), a na tym samym poziomie Muzyczne Radio (5 %)"). Gdy powstała sieć Plus ówczesne Radio eL siłą rzeczy do niej przystąpiło, a ta druga stacja - co by wykorzystać popularną nazwę starszej siostry - zmieniła się w Radio eL.
Przyznam, że o pirackiej Muzycznej Elce wcześniej nie słyszałem. Czy mógłbym prosić o więcej szczegółów? Jeśli chodzi o początki legnickiej radiofonii, to kiedyś w tamtejszym Plusie usłyszałem, że było Studio A i Studio B i że kiedy w listopadzie 1990 roku ruszało radio diecezjalne Stanisława Obertańca, to osoba tworząca Studio A tam dołączyła... Wówczas Studio B rozszerzyło swoją ofertę i zmieniło nazwę (mój rozmówca nie pamiętał niestety na jaką - czyżby to była właśnie pierwotna Muzyczna Elka?).
Zaciekawił mnie też wątek radzieckiego ośrodka TV (i prywatnej telewizji później z niego nadawanej). Nie udało mi się dotrzeć do adresu. Jak to wygląda dziś?
A odpowiadając na komentarz o kołchoźnikach - na razie o radiowęzłach można posłuchać w zakładce poświęconej 90-leciu polskiej radiofonii. Za jakiś czas pojawi się odcinek "Radiowych adresów" o Polskim Radiu na Targowej - tu siłą rzeczy będzie i trochę o sieci przewodowej i o eterze. Na razie nie myślałem o odcinku poświęconym wyłącznie kablowi...
Pozwoliłem sobie przeedytować fragment o radiach na Zielonej. Mam nadzieję, że w obecnej formie jest bardziej czytelny.
Ho, ho, ho. Czyli wygląda na to, że namieszałem (sam sobie)? Nic dziwnego - jestem za młody, by bezpośrednio pamiętać kipisz w eterze, jaki zrobił się w latach 90. To, co pamiętam (z lat dziecinnych) to siłę oddziaływania marki Radia eL i że była to dobra stacja, marka o mocnej renomie. Pamiętam też hasła reklamowe i spoty telewizyjne (nie pamiętam, czy leciały w TVP Wrocław, ale na pewno w lokalnej TVL) - chwytliwe, jak na tamte czasy: "Radio eL - do tańca i do różańca", oraz "Hej, cześć! Tu 102 i 6".
O pirackim "Muzycznym Radiu Legnica" wiem dużo z opowiadań (swego czasu musiał to być naprawdę gorący temat) i publikacji prasowych tego okresu. Być może zaciekawi Cię (jeśli go nie znasz) to nagranie: https://www.youtube.com/watch?v=AvzzK9BgQZQ - jak widać, pirackim radiem z Legnicy interesowały się wówczas media o zasięgu ogólnopolskim.
O telewizji natomiast mogę, na szczęście, opowiedzieć trochę więcej niż o radiu. Jest to temat, który - mimo, że ogólnie radio jest bliższe mojemu sercu - zgłębiłem, zrządzeniem losu, dużo dokładniej niż legnicką radiofonię. Jakoś tak mnie wciągnęła ta historia, że uzbierałem - nie chwaląc się - naprawdę pokaźny materiał archiwalny dotyczący właściwie wszystkich stacji TV w Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym. I tych naziemnych, i tych kablowych. Myślę, że z tego, co uzbierałem, będzie wkrótce jakaś książka... Niech no ja tylko ustabilizuję sytuację życiową, bo naprawdę szkoda, żeby to znów przepadło. Tekst główny jest w zasadzie gotowy, bo jego część stanowiła duży fragment mojej pracy dyplomowej...
Niemniej, bo odpływam w dygresję: właśnie stacja "radziecka" była jednym z trzech głównych przedmiotów moich zainteresowań. Na podstawie różnych wojewódzkich dokumentów udało mi się ustalić adres ośrodka telewizyjnego. Znajdował się on na dzisiejszej ulicy Grabskiego, nieopodal dzisiejszego ZUS-u. Dosłownie rzut kamieniem. Nawet po tej samej stronie ulicy. Niestety, nie powiem Ci w tym momencie, który to dokładnie budynek, bo najzwyczajniej w świecie nie pamiętam numeru. Natomiast spokojnie - dokładny adres widnieje w moim archiwum, więc nie jest to coś, co znów przepadnie na wieki, skrywane mrokami niepamięci. Ale jest to w pełni do ustalenia na specjalne życzenie, jak skończę swoją przeprowadzkę i odnajdę zapiski w kartonach. ;-) Co wiem na pewno - budynek nie pełni już absolutnie żadnych funkcji związanych z telewizją, ani żadnymi innymi mediami. Jak większość budynków w Kwadracie, najpierw został kompletnie zdewastowany, a potem zyskał drugie życie i funkcję całkiem różną od pierwotnej. Choć plany legnickich decydentów snute na krótko przed opuszczeniem Legnicy przez obce wojska były inne... Szkoda, że rozbiły się o dzielenie skóry na niedźwiedziu. Już nie z dokumentów, a z relacji świadków wynika, że ośrodek był naprawdę nieźle wyposażony! Z opowiadaniem o tym akurat muszę się jednak wstrzymać do czasu zweryfikowania tej wiedzy.
Prywatna TV nadawana z Kwadratu zakończyła swoją historię nagle i smutno. Zniknęła z ekranów tuż przed opuszczeniem terenu Polski przez Rosjan. Bajka skończyła się - jak to zwykle bywa w tak pięknych historiach - sporami o pieniądze i politykę, czyli też o pieniądze. A szkoda! Nadawanie przez Polaków na częstotliwościach "wynajętych" od Rosjan śmiało można nazwać, moim zdaniem, najbardziej nietypowym sposobem na legalną emisję w czasach "przed KRRiT".
Ponoć jeden z legnickich fotografów ma nawet zdjęcie powalonego masztu antenowego leżącego w Kwadracie, zrobione te przeszło 20 lat temu. Ponoć, jeszcze nie miałem okazji go o to zapytać.
Filmu nie znałem, dziękuję za link! Rewelacja!
Z opowieści, którą usłyszałem kilka lat temu wynikało, że jeszcze w latach osiemdziesiątych na częstotliwości 67,8 MHz działały dwie stacje - Studio A i Studio B. Gdy ruszyło radio diecezjalne na 67,82 MHz panowie przenieśli się - według tamtej relacji - na 66,2 MHz (w filmie padło 66,1 MHz). Przy czym usłyszałem, że osoba tworząca Studio A zgłosiła się do twórców radia diecezjalnego celem poprawienia jakości ich emisji... i została. Studio B miało działać dalej i wkrótce zmienić nazwę... Czyżby więc Studio B zmieniło nazwę na Studio A Muzycznego Radia?
Historia z wynajęciem od Rosjan częstotliwości również jest niesamowita! Dolny Śląsk po raz kolejny okazał się pionierskim regionem - druga telewizja obok obok Telewizji Echo. Żałuję, że nie znałem tego adresu wcześniej, dołożyłbym go do powyższej relacji. Z niecierpliwością czekam na książkę! A czy jakieś informacje o tej telewizji są już teraz dostępne np. gdzieś w sieci?
A jeszcze taka ciekawostka w temacie radia: http://tnsglobal.pl/archiv_files/M.1107.pdf
Wygląda na to, że historia legnickiej radiofonii jest bardziej skomplikowana niż którykolwiek z nas mógł przypuszczać. Dobry temat do badań. Źródła historyczne, na szczęście, istnieją - sam się na nie przypadkiem natknąłem, ale musiałem niestety zignorować. Może ktoś, kiedyś?
Krzysztofie, na Dolnym Śląsku działo się wiele różnych ciekawych rzeczy - to niewątpliwie wyjątkowy region i, mam nadzieję, gdy to piszę przemawia przeze mnie nie tylko miłość do niego. :-) Przecież gdy Telewizja Echo rozpoczynała nadawanie, w eterze działała już telewizja w Lubinie (późniejszy członek sieci TV ODRA), nadając regularne - choć sporadyczne - audycje skierowane do mieszkańców tej miejscowości. A i to wcale nie były pierwsze telewizyjne próby w tym miejscu...
Czy gdzieś w sieci są dostępne informacje o rosyjskim OTV? Uwierz mi, bardzo gruntownie szukałem i niestety nie znalazłem – ale z drugiej strony nie szukałem też wszędzie. Słabo znam rosyjski, a Legnica jest dla Rosjan na tyle szczególnym miastem, że czasem odnoszę wrażenie, że jest więcej rosyjskojęzycznych stron o niej niż zakładanych przez Polaków. Dużo tam wspomnień z życia garnizonu. Może również o telewizji coś tam jest?
PS - dziękuję za linka! :-) Zadziwiające badanie. Zwłaszcza wyniki, okazujące postulaty wprowadzenia w radiu "muzyki chodnikowej" (po latach się udało - dziś legnicki Plus gra disco-polo) oraz rozkład społeczny słuchaczy... rekordy słuchalności jednocześnie wśród najbiedniejszych i najbogatszych. I stosunek słuchaczy do reklam - reklamy są faje! Łał! :-) Pamiętam, że wyniki tego badania zostały wykorzystane w reklamach Radia Legnica publikowanych w lokalnej prasie. Może uda mi się odnaleźć fotokopię tych reklam.
Dodam jeszcze tylko że widok masztu telewizji radzieckiej dosłownie "mignął" przed oczyma w jakimś dawnym reportażu o Legnicy. Chyba była to wieża wolnostojąca ale nie pamiętam na sto procent. Stało to właśnie w centrum tego tzw. kwadratu. Rosjanie mogli to zwalić ażeby zdemontować anteny ze szczytu i różne inne urządzenia. Z jakiegoś reportażu wynikało że ruscy zabierali ze sobą wszystko co popadnie, nawet stare meble z koszar i jakieś rupiecie. Cenne urządzenia nadawcze na pewno zabrali do siebie, co mieli nam - wrogom zostawiać.
Pająku, takie dawne reportaże trzeba oglądać nakładając sobie na nie pewien "filtr". ;-) Bardzo mocny filtr.
Czy te źródła historyczne (o radiu) to np. "Gazeta Legnicka"? Próbowałem namierzyć ją w Warszawie, ale niestety zarówno katalog Biblioteki Narodowej, jak i Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego zwraca pustkę... "Dziennik Dolnośląski" napisał dopiero o starcie RTS-u... i to też dopiero w marcu 1991 roku.
W zasadzie to cała legnicka prasa tego okresu, od wspomnianej przez Ciebie "Legnickiej", poprzez Tygodnik Społeczny "Konkrety", z którym kiedyś miałem przyjemność przelotnie współpracować, na legnickich wydaniach regionalnych dzienników kończąc. Temat był nośny.
Z legnickimi dodatkami mogę mieć tutaj problem, ale sprawdziłem, że Konkrety są... Czy chodzi o rocznik 1997 czy też np. 1990/1/2/3/4? Swoją drogą jestem w szoku, że udało mi się przeoczyć tę wiadomość. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych już całkiem poważnie interesowałem się tematyką radiową. Tymczasem znalazłem taką relację (to dla innych, którzy - podobnie jak ja - nie słyszeli wcześniej). Tylko imię inne, a cytat pochodzi z pracy "Historia myśli liberalnej - wolność, własność, odpowiedzialność" Witolda Kwaśnickiego:
"Tutaj może warto przedstawić prawdziwy przypadek Henryka Tymyka, właściciela częstotliwości radiowej, pozbawionego swej własności w świetle prawa (Zygmunt Mułek, „Popularny, nielegalny‟, Gazeta Wyborcza, 28 marca 1997, Dodatek Gazeta Dolnośląska). Henryk Tymyk był właścicielem Studia A, Młodzieżowego Radia w Legnicy. Prawie 30 lat temu budował swój pierwszy nadajnik i nadał pierwszą audycję. Namierzony przez milicję musiał przerwać nadawanie programów radiowych (w latach 1972-73 nadał 100 audycji). Radio zawsze było jego hobby. Wszystko co zarabiał pracując w hucie przeznaczał na zakup sprzętu i kolekcjonowanie nagrań (Jak sam mówił: „Czasami nie wiedziałem jak smakuje szynka”). W połowie lat osiemdziesiątych spróbował ponownie nadawać w paśmie UKF. Tym razem zajęła się nim Służba Bezpieczeństwa. Radio było dla niego jak narkotyk, wrócił do niego po raz trzeci po 1990 roku. Nadawał przez siedem lat. Wymyślił sobie studio otwarte. Każdy mógł przyjść i zagrać swoją muzykę (co uczyniono 486 razy). Dochodziło do tego, że jeśli komuś ufał wpuszczał go do studia kiedy sam szedł do pracy. Nadawał bez przerw, w stereo. Był słyszalny w Legnicy i w okolicznych wioskach. W jednym z legnickich sklepów ustawił skrzynkę, do której jego słuchacze wrzucali listy, które on odczytywał podczas swoich audycji. Wiedząc, że w świetle obowiązującego prawa nadawał nielegalnie, w 1994 roku starał się o koncesje, której niestety nie dostał. Mimo to nadawał nadal. Nikomu to nie przeszkadzało, ludzie zadowoleni byli z takiej formuły radia lokalnego. W 1997 roku popełnił jednak błąd. Wrocławska telewizja TV 5, w dobrej wierze, chcąc pokazać ciekawego człowieka i jego fascynacje, zrobiła o nim i jego radiu audycję. Nie uszło to uwadze urzędników i 6 marca 1997 roku tuzin policjantów z dwoma pracownikami Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej weszło do jego studia, zaplombowało nadajnik i zakazało nadawania. Jeden z pracowników PARu powiedział, że stacja nadawała tak długo bo miała mały zasięg i trudno ją było namierzyć w gąszczu innych stacji. Henryk Tymyk używał częstotliwości przez siedem lat, nikt nie rościł pretensji, że zajął czyjąś własność. Czyli powinien być uznany za właściciela tej częstotliwości. Jego audycje spełniały społeczne zapotrzebowanie. Czy zatem ktoś zyskał na tym że zamknięto jego Studio? Na pewno można odpowiedzieć, że wielu straciło ale urzędnicy byli zadowoleni ze spełnienia swego „obowiązku‟."
Dodam, że na przełomie lat 80 i 90 w okolicach konsulatu ZSRS w Poznaniu można było oglądać retransmisję pierwszego kanału ichniej TV...
A podobno długoletni szef PAR w Poznaniu (TW Elektron) poleciał przez akcję z likwidacją nielegalnego nadajnika chłopaczka z Wrześni... Prawda to?