RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Radioturystyka: Śladami Śląskiej Fali (1927-1939)

Był mroźny grudniowy poranek. Brzask zwiastujący wyłaniające się znad horyzontu słońce powoli rozświetlał okolice dworca. Na peronie wśród oczekujących wyróżniał się niewysoki mężczyzna w średnim wieku w kruczoczarnym płaszczu, takimż samym meloniku na głowie i ze starannie wypucowanymi butami. Nerwowo patrzył w kierunku Raciborza, skąd za chwilę – według rozkładu o 7:20 – miał przyjechać pociąg do Katowic. Skład ten nazywany był pociągiem uczniowskim, bowiem przyjeżdżało nim wielu uczniów kształcących się w jedynym w okolicy ośmioletnim Państwowym Męskim Gimnazjum Klasycznym w Rybniku. Dostanie się do niego było marzeniem niejednego młodzieńca. Gdy niedospana młodzież opuściła już wagon mężczyzna wsiadł i zajął miejsce przy oknie. Zaczynał nowy dzień pełen wrażeń.

Podróż do Katowic jak zwykle miała trwać półtorej godziny. Gdy pociąg już ruszył otworzył kupioną w kiosku przy dworcu „Polskę Zachodnią” i rozpoczął lekturę. Pierwsze dwie strony zajmowała relacja z otwarcia radiostacji katowickiej: Po kilku dniach próbnych audycji, jakie katowicka radjostacja nadawała celem uregulowania zasięgu i siły nastąpiło wczoraj zdawna oczekiwane otwarcie i oddanie jej do użytku społeczeństwa. […] Inauguracja stacji odbyła się o godz. 12 w poł. w studium „Polskiego Radja” przy ul. Mielęckiego w gmachu Banku Zw. Sp. Zarobkowych. Na sali zebrali się przedstawiciele władz państwowych z P. Wojew. Śląskim dr. Michałem Grażyńskim na czele, duchowieństwo z ks. biskupem dr. Arkadiuszem Lisieckim, naczelnicy władz, urzędów i instytucyj państwowych i samorządowych oraz przedstawiciele prasy miejscowej. Wskutek przerwy w dopływie prądu elektrycznego, spowodowanego zapewne złą wolą odnośnych czynników w Górnśl. Tow. Elektr. w Chorzowie uroczystość zaczęła się dopiero o godz. 13:15 sygnałem stacji, t.j. biciem młotów w kowadło. Przed mikrofonem wystąpił dyrektor generalny „Polskiego Radja” dr Zygmunt Chamiec [1]. Lektura wciągnęła go bez reszty. Żałował, że nie mógł być tam osobiście w tej doniosłej chwili. Był niezmiernie ciekaw jak katowicka rozgłośnia zorganizowana została od środka. Niebawem jego ciekawość miała zostać zaspokojona.

Dworzec kolejowy w Katowicach w latach dwudziestych (źródło: fotopolska.eu) Ówczesny dworzec kolejowy w Katowicach dziś

Tymczasem zbliżał się kwadrans do godziny dziewiątej. Pociąg minął już stację Ligota i zmierzał do Brynowa. To, co od pewnego czasu pojawiało się na horyzoncie, stało się wielkie i wyraźne. To dwa siedemdziesięciometrowe maszty pomiędzy którymi rozpięta została przędza drutów antenowych. I oto z drutów tych płyną już w przestrzeń fale radjowe, których głos rozbrzmiewać będzie wśród łomotu kilofów, huku młotów i syku ognia wielkich pieców, przenikając do pałaców możnych i do skromnych mieszkań robotniczych, a niosąc wszystkim polskie słowo i polską pieśń [1] – przypomniał sobie słowa Zygmunta Chamca przytoczone w gazecie.

Gmach Banku Związku Spółek Zarobkowych w roku 1927 (źródło: „Radjo”) Gmach Banku Związku Spółek Zarobkowych dziś

O 8:52 pociąg wjechał na przepiękny, wybudowany jeszcze w XIX wieku katowicki dworzec. Na miejscu czekał już redaktor „Gościa Niedzielnego”. Po krótkim przywitaniu obaj panowie ruszyli spokojnym krokiem w kierunku hali zegarowej. Od wejścia do budynku Banku Związku Spółek Zarobkowych dzieliło ich ledwie dwieście metrów. Spóźnienia nie brali nawet pod uwagę… Z precyzją radiowego zegara o dziewiątej stawili się przed bocznym wejściem klasycystycznego gmachu na rogu Mielęckiego i Warszawskiej, przebudowanego kilka lat wcześniej przez bytomskiego architekta Hansa Jaretzkiego. Był to jeden z najbardziej reprezentacyjnych budynków w mieście. Oprócz radia mieściło się tam również biuro Komisji Mieszanej dla Górnego Śląska, zajmujące się rozpatrywaniem zażaleń mniejszości narodowych. O wizycie tej redaktor napisał potem tak: Witają nas p. dyrektor Litwiński i p. dyrektor Tymieniecki, którzy służą informacjami. Wchodzimy do dużej sali, której ściany i sufit pokryte są miękkimi tkaninami. Na podłodze rozciąga się obszerny miękki dywan. Objaśniają nam cel tego urządzenia. Gdyby nie było owych miękkich tkanin, głos rozlegający się w sali odbijałby się od twardych desek i ścian a wskutek tego słuchacze radja słyszeliby niemiłe odgłosy w aparacie radjowym. W tej sali znajduje się fortepian, krzesła i fotele. Tutaj bowiem przychodzą artyści i grają lub śpiewają publiczności, która słucha ich w domach swoich przy aparatach radjowych. Prowadzą nas dalej do mniejszej sali, która służy do wygłoszenia odczytów. W głębi, na stoliku stoi mały przyrządzik, zwany mikrofonem. To on właśnie odbiera głosy rozlegające się w sali i przenosi je za pomocą drutu. Jest to mikrofon węglowy. Właściwie każdy nieomal człowiek miał podobny przyrząd już w ręku tyle razy, ile razy telefonował. W skrzyneczce telefonicznej bowiem znajduje się puszka metalowa, w której luźno spoczywają ziarnka węglowe. Cienka tarcza metalowa zamyka znowu puszkę, a nazywa się membraną. Z chwilą, gdy ktoś mówi w kierunku membrany, zaczyna ona drgać, podobnie jak papier, gdy go trzymamy przed ustami. Falowanie membrany zaś powoduje natężenie lub osłabienie prądu elektrycznego, który płynie w mikrofonie. Prąd ten przenosi za pomocą drutów głos rozlegający się w sali do aparatów radjowych, przedtem musi jednak być wzmocniony, gdyż jest zbyt słaby, aby mógł się rozlegać w olbrzymich przestrzeniach, przez które przepływa. Do tego służą osobne wzmacniacze. Za pomocą telefonu głos wzmocniony odsyła się do stacji radjowej, która znajduje się pod Katowicami, a stąd dopiero rozchodzi się po prywatnych odbiornikach radja. […] Pytając o program, dowiadujemy się, że w pewne ustalone dnie i godziny nadaje się naukę polskiego, pogadanki dla dzieci, koncerty. W niedzielę po południu o godz. 2 są odczyty religijne, co drugą niedzielę bywa przejmowane nabożeństwo z katedry z Poznania albo z Katowic, jak na przykład miało to miejsce w dniu otwarcia radjostacji katowickiej [2]. Odwiedzili również lokal biurowy i mieszkanie kierownika, ale o wyposażeniu tego ostatniego redaktor nie pisał już w artykule.

Studio Radia Katowice w pierwszej siedzibie (źródło: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”) Studio Radia Katowice w pierwszej siedzibie (źródło: „Gość Niedzielny”) Tablica pamiątkowa na pierwszej siedzibie Radia Katowice

Gdy opuścili gmach mroźny wiatr uderzył w ich twarze zatykając dech na kilka chwil. Kiedy nasz bohater doszedł już do siebie zauważył, że ulica zmieniła się nie do poznania. Reporter jakby rozpłynął się w powietrzu, samochody nabrały niespotykanych wcześniej kształtów, a bank przeobraził się w PKO BP. Po radiu pozostała tylko tablica: „Gmach ten w latach 1927-1937 był pierwszą siedzibą Polskiego Radia Katowice. W hołdzie założycielom rozgłośni tablicę odsłonięto dnia 4 grudnia 2007 roku”. Ta ostatnia data szczególnie przykuła jego uwagę. Wiedział, że niebawem ma nastąpić całkowite zaćmienie księżyca, czytał też o krytycznej konstelacji międzyplanetarnej, ale ta miała wystąpić dzień wcześniej. Zagubiony udał się w drogę powrotną na dworzec. Po przejściu kilkudziesięciu metrów stanął jak wryty – miejsce, w którym kilkadziesiąt minut wcześniej wysiadał z pociągu wyglądało teraz na nieużywane przez co najmniej trzydzieści lat.

Druga siedziba Radia Katowice nocą (źródło: „Antena”) Druga siedziba Radia Katowice (źródło: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”) Druga siedziba Radia Katowice dziś

Błąkając się najpierw Podgórną, potem Dąbrowskiego, Sienkiewicza, Jagiellońską i Królowej Jadwigi, doszedł do miejsca, gdzie jego wzrok przykuł wielki niebieski neon „Polskie Radio Katowice”. Podszedł bliżej i przyjrzał się wmurowanym w elewację tabliczkom: „Polskie Radio – Regionalna Rozgłośnia w Katowicach – Radio Katowice S.A.” i „W 50-lecie Rozgłośni Polskiego Radia w Katowicach nadano jej imię Stanisława Ligonia, wielkiego patrioty i twórcy radiowego. Katowice w grudniu 1977 r.”. Kojarzył go jako pisarza, malarza i działacza narodowego, ale radio? Gdy z niepokojem zaczął robić kroki wstecz potknął się i przysiadł na… lodowatych kolanach – obrócił się i serce niemal nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej – był to niewątpliwie zamrożony Stanisław Ligoń we własnej osobie. W tym miejscu należałoby wyjaśnić, że popularny Karlik już od grudnia 1927 roku prowadził na antenie audycję „Bery i bojki”, a później też m.in. „Przy sobocie po robocie”, „Co niedziela u Karlika brzmi pieśniczka, gro kapela” i „Radiową czelodkę”. W styczniu 1934 roku został dyrektorem Radia Katowice i pełnił tę funkcję do wybuchu wojny. Nasz bohater nie zdawał sobie też wówczas sprawy z tego, że stoi przed pierwszym w Polsce budynkiem zaprojektowanym specjalnie na potrzeby radia. Pod budowę wybrano dogodnie położony w mieście i w tych czasach spokojny teren na narożniku ulic Ligonia i Jadwigi, posiadający dodatkowy walor, a mianowicie możliwość włączenia dużej działki od południa pod dalszą rozbudowę. […] Stan surowy osiągnięto przed zimą 1936/37. Roboty budowlane wykonywała firma W. Olszak i S. Żelewski z Katowic. Projekt instalacji klimatyzacji studiów (jeden z pierwszych w Polsce) opracował inż. F. Kijonka z Katowic. Roboty wykończeniowe wykonano w pierwszej połowie 1937 roku, tak że w sierpniu tegoż roku budynek przygotowany był do użytku [3] – wspominał na krótko przed swoją śmiercią w roku 1974 architekt Tadeusz Łobos. Wtedy też rozpoczęto nadawanie z nowej siedziby, ale do oficjalnego otwarcia i poświęcenia pomieszczeń doszło dopiero na dwa tygodnie przed dziesiątą rocznicą powstania rozgłośni – 19 października 1937 roku. „Antena” opisywała ją następująco: Nowy gmach Rozgłośni Katowickiej jest równie prosty na zewnątrz, jak skomplikowany wewnętrznie. Dwupiętrowy budynek o linii prostej daje równocześnie wrażenie powagi i lekkości, dzięki umiejętnej kombinacji szkła i kamienia. Kubatura całości wynosi 8500 mtr3, z czego na pomieszczenie administracyjne przeznaczono 1000 mtr3, na techniczne 2400 mtr3, resztę na dział programowy, a więc studia, halle, poczekalnie artystów itd. […] Duże studio o wymiarach 20x12x8 mtr ma kubaturę 1600 mtr3, czyli zajmuje tyle przestrzeni, ile trzy wille sześciopokojowe ze wszystkimi wygodami. Studio ma dwupiętrową wysokość. Na wysokości pierwszego piętra biegnie dookoła całej sali galeryjka, która spełnia również zadania akustyczne. W głębi sali zastosowano nowość dla orkiestry i chórów, a mianowicie kilkustopniową estradę, dzięki czemu można uzyskać lepsze brzmienie poszczególnych grup instrumentów w stosunku do mikrofonu. Ściany studia wyłożone są specjalnym materiałem dźwiękochłonnym, również podłoga i sufit oddzielone zostały od pozostałych części budynku warstwą izolacyjną nie przepuszczającą dźwięków. Ze studia tego nadać będzie można koncerty w wykonaniu orkiestry i chórów liczących do 150 osób przy ewentualnym udziale 50 osób publiczności. […] Sprawa wentylacji gmachu radiowego jest specjalnie trudna, gdyż studia radiowe nie posiadają okien, trzeba więc sztucznie przeprowadzać w nich zmianę powietrza. W Katowicach zastosowano system tzw. nawietrzania, będący patentem „Cariera”, który polega na tym, że ogrzane, względnie ochłodzone do odpowiedniej temperatury powietrze, oczyszczone z kurzu i w miarę nawilgotnione, zostaje bezszelestnie wtłoczone specjalnie izolowanymi akustycznie rurami do wnętrza studiów. [4]

Tablica pamiątkowa na siedzibie Radia Katowice Pomnik Stanisława Ligonia przed siedzibą Radia Katowice

Odnajdując się powoli w nowej sytuacji nasz bohater pomyślał o udaniu się na Brynów, do stacji nadawczej Polskiego Radia. Dokładnego adresu nie pamiętał, ale od razu uspokoił się myślą, że przecież nie da się jej nie zauważyć i uśmiechnięty ruszył w stronę Szosy Mikołowskiej. Po dziesięciu minutach był już na trakcie prowadzącym do Mikołowa, jego oczom ukazała się wieża kościoła pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła, ale wciąż nie mógł dostrzec wykonanych w Królewskiej Hucie według projektu inżyniera Koziełka mierzących siedemdziesiąt metrów masztów. Po kolejnych trzydziestu minutach doszedł do stacji transformatorowej, a po masztach dalej nie było śladu… Po chwili jego wzrok przykuł odnowiony budynek po prawej stronie drogi, który wyglądem przypominał opublikowane w tygodniku „Radjo” zdjęcia z budowy. Podszedł bliżej, ale tym razem nie zauważył żadnej tablicy pamiątkowej – jedynie adresowa „Brynowska 31”. Wyglądało na to, że działająca od 27 listopada 1927 roku stacja wybudowana na gruntach księcia Hohenlohe przeszła do historii. „Co się stało z nowoczesną aparaturą?” „Skąd teraz nadaje radio?” „Że też nie mam ze sobą odbiornika detektorowego” – to myśli, które zaczęły atakować go ze wszystkich stron.

Stacja nadawcza na Brynowie (źródło: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”) Stacja nadawcza na Brynowie (źródło: „Gość Niedzielny”) Budynek stacji nadawczej na Brynowie dziś

A sprzęt to był nie byle jaki… Aparatura stacji, przedstawiająca szczyt postępu obecnej radiotechniki wykonana została przez Standard Electric Co w Londynie, mieści się w specjalnie wybudowanym pawilonie na Brynowie. Jest tak obmyślona, aby jak najmniej obciążyć personal techniczny podczas pracy, t. z. wszystkie zjawiska elektryczne, w aparaturze zachodzące, są tak zrównoważone pomiędzy sobą, że można całą stację puszczać w ruch oraz manipulować nią i regulować zwykłem naciśnięciem guziczka. Wymaga to naturalnie całego szeregu automatów, uruchamiających i zabezpieczających poszczególne grupy aparatów. Prócz tego aparatura przewiduje także bezpieczeństwo osobiste personalu. Stacje radjofoniczne pracują na wysokich napięciach: transformator w Katowicach główny daje 17.000 volt napięcia, w lampach zaś modulacyjnych mamy do czynienia z napięciem 35.000 volt. Napięcia tego rodzaju grożą śmiercią w razie nieumiejętnej obsługi. Cała aparatura została tedy starannie ogrodzona wysoką siatką metalową, tak, że jest niedostępna dla ludzi niepowołanych, a otwarcie drzwi do wnętrza ogrodzenia automatycznie wyłącza wysokie napięcie [5] – pisał „Ilustrowany Kuryer Codzienny”. Choć działka należała do spółki założonej przez niemieckiego księcia, w której mniejszościowe jedynie udziały posiadała Polska i Francja, to z technicznego punktu widzenia była to najlepsza z możliwych decyzji. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na to, że Pol. Radio wybrało dla stacji teren najdogodniejszy, jaki można było wogóle znaleźć pod Katowicami. Wybrano jeden z najwyższych punktów, za Parkiem Kościuszki. Musiano tam wybudować nietylko budynek, ale i doprowadzić wodę (około 600 m rurociągów) położyć mocny kabel większego przekroju dla doprowadzenia prądu elektrycznego dla światła i siły oraz podziemny kabel telefoniczny. Szczególnie ciekawą jest podziemna sieć drutu t. zw. uziemienie, zajmujące powierzchnię czworoboczną o długości 174 m, a szerokości 100 m. Zakopanie tej sieci podziemnej zmniejsza straty w nadawaniu. Koszta budowy i całego montażu stacji katowickiej wyniosły około 900.000 zł [5] – kontynuował „Ilustrowany Kuryer Codzienny”.

Budowa stacji nadawczej na Brynowie (źródło: „Radjo”) Budowa stacji nadawczej na Brynowie (źródło: „Radjo”) Aparatura stacji nadawczej na Brynowie (źródło: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”) Aparatura stacji nadawczej na Brynowie (źródło: „Gość Niedzielny”)

W tym momencie skończyły mu się dalsze pomysły. Usiadł pod płotem stacji transformatorowej i zamknął oczy. Poczuł jakby przechodzące po nim mrówki, setki, miliony mrówek jakby uciekające przed mającą nadejść falą powodziową… Gdy ponownie otworzył oczy ujrzał stojącego przed budynkiem reportera „Gościa Niedzielnego”, który fotografował stację nadawczą. Gdy ten zobaczył, że jego towarzysz zaczął dawać znaki życia natychmiast do niego podbiegł. „Już w porządku?” – zapytał – „Kiedy wychodziliśmy z radia zasłabłeś. Bardzo się o Ciebie bałem, ale akurat przechodził znajomy lekarz, powiedział, że to na pewno z nadmiaru wrażeń i polecił co bym przewiózł Cię dorożką. Przyjechałem tutaj, bo potrzebowałem jeszcze zrobić zdjęcia do artykułu. Żałuj, że nie słyszałeś rewelacji, które na odchodne podał dyrektor Tymieniecki. Mówił, że aparatem kryształkowym (detektorem) można na odległość 100 km, to znaczy na całym obszarze województwa śląskiego stację dobrze słyszeć. Lampkowemi aparatami o wiele dalej. […] Z Tunisu w Afryce, ze Szwecji, z Wileńszczyzny, z Jugosławii nadchodzą listy, donoszące o tem, jak dobrze i wyraźnie naszą stację słyszeć można. Wiele listów wzruszających nadeszło od Polaków żyjących na obczyźnie, którzy cieszą się z tego, że mogą słuchać swej ojczystej mowy i pieśni i nabożeństw tam daleko w Jugosławii, czy Francji, czy Szwecji [2]”.

Eksperyment z telewizją w Radiu Katowice (źródło: „Radjo”)

Wizyta w katowickiej rozgłośni wywarła na naszym bohaterze niemałe wrażenie. Podobnie było z obrazami, które dokładnie zapamiętał, a których pochodzenia nie potrafił sobie w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Przez kolejne lata z uwagą śledził rozwój radia na Śląsku. Słyszał komunikaty, które w kwietniu 1928 roku pozwoliły błądzącemu nad regionem sterowcowi „Italia” odzyskać orientację w terenie, wspólnie przeżywał „Dzień Katowic” na ogólnopolskiej antenie Polskiego Radia w styczniu 1930 roku i cieszył się z przeprowadzonych w sierpniu 1931 roku prób telewizyjnych. Żywo interesował się też ruchem tak zwanych Katowiçardów. Niesamowite było dla niego to, że do poznanego osobiście, jakże sympatycznego dyrektora Tymienieckiego prowadzącego w każdą środę i piątek pomiędzy 23 a 1 „Skrzynkę francuską”, przychodziło mnóstwo listów nie tylko z Belgii, Francji, Włoch czy Austrii, ale też z tak odległych zakątków świata jak Kair, Algier, Nowa Zelandia, Australia czy Stany Zjednoczone. A jeszcze większe zdumienie wywoływało to, że piszący słuchacze nie tylko korespondowali z papą Stephanem, ale też bezpośrednio ze sobą tworząc swego rodzaju radiową rodzinę. Jak dalece akcja „skrzynki katowickiej” potrafiła zbliżyć ludzi ze sobą, świadczy o tem katowicka rodzina Tchirgi. Pan Tchirga, rodem Szwajcar, osiadły w Kołobrzegu, był jednym z pierwszych słuchaczy Katowic, on to właśnie wynalazł nazwę „Katowiçard” i sam posiadał 200 korespondentów. Tych dwustu ludzi dla tego samotnego starca zastępowało dawno wymarłą rodzinę. I zdarzyło się, że szlachetny ten człowiek zmarł przed rokiem. Dwustu osieroconych korespondentów, mieszkających w różnych krajach, tak żywo odczuło tę stratę, że postanowili wspólnemi siłami uczcić jego pamięć, stawiając mu na grobie pomnik w formie obelisku, ozdobionego plakietą dłóta jednego z Katowiçardów, znanego rzeźbiarza belgijskiego Breemaeckera [6] – czytał w tygodniku „Radjo” z 13 września 1931 roku. Historia tego ruchu to również cztery Międzynarodowe Zjazdy Klubów Przyjaciół Stacji Polskiego Radia w Katowicach, do których doszło w Grandson (1932) w Szwajcarii, w Touvet (1933) i w Lyonie (1934) we Francji oraz w Hadze (1935) w Holandii. W 1934 roku audycja została przeniesiona do Warszawy i zyskała nowego prowadzącego, który nie przypadł jednak do gustu słuchaczom. Ruch umarł śmiercią naturalną.

Wnętrze siedziby Radia Katowice przy Ligonia 29 (źródło: „Antena”) Wnętrze siedziby Radia Katowice przy Ligonia 29 (źródło: „Antena”) Wnętrze siedziby Radia Katowice przy Ligonia 29 (źródło: „Antena”) Poświęcenie siedziby Radia Katowice przy Ligonia 29 (źródło: „Antena”)

Wśród doniesień prasowych w sierpniu 1936 roku nasz bohater odnalazł artykuł w „Polsce Zachodniej” poświęcony budowie dla radia nowego budynku przy narożniku ulic Ligonia i Królowej Jadwigi. Z niecierpliwością czekał na jego wzniesienie zadając sobie pytanie czy będzie on wyglądał tak, jak zachował to w pamięci przed niemal dziewięcioma laty. Na jesieni 1937 roku – gdy już oficjalnie można było zwiedzać nową siedzibę – udał się do Katowic. Tym razem nie mógł mu towarzyszyć kolega z „Gościa Niedzielnego”, więc dołączył do innej umówionej na ten dzień wycieczki. Chętnych do oglądania nowego gmachu zresztą nie brakowało. Dotarcie z dworca pod wskazany adres zajęło mu niecałe dziesięć minut. Gdy był już na miejscu nie miał najmniejszych wątpliwości – to ten sam układ szkła i betonu, brakowało tylko słowa Katowice obok świecącego na niebiesko napisu Polskie Radio i siedzącego przed schodami Stanisława Ligonia – ten wciąż żywy kierował radiem i prowadził swoje audycje. Przez hall i obszerną poczekalnię wchodzi się na parter, mieszczący prócz biur wielkie studio nadawcze, studio speakerowskie, studio odczytowe i studio kameralne. […] Studia nie są prostokątne, ale mają formę trapezów, przy czym sufity nie są gładkie, jak w zwyczajnych salach, lecz mają płaszczyzny załamane w kliny i uskoki. […] Zajmują samo serce budynku. Z jednej strony dwupiętrowe duże studio, z drugiej studio kameralne, jednopiętrowe, połączone na parterze z dużym studiem pokojem speakera. Nad pokojem speakera – amplifikatornia, jakby zawieszona na wysokości pierwszego piętra, centralnie położona, dzięki dźwiękoszczelnym szybom posiadająca widok zarówno na studio koncertowe jak i na z przeciwnej strony położone studio kameralne, które ma wymiary 12,5x5x4 mtr, czyli 230 mtr3. Specjalne pokoje dla nagrywania audycyj radiowych na płyty, dla reżysera słuchowisk, dla archiwum płyt gramofonowych itp. dopełniają całości. [4] Budynek zrobił na nim ogromne wrażenie. Żałował, że nie podjął próby wejścia do środka już wówczas, gdy ujrzał go po raz pierwszy. Kiedy rok później przeczytał o budowie na Śląsku nowej stacji nadawczej ponownie przywołał obrazy sprzed lat i wytłumaczył sobie dlaczego nie widział masztów na Brynowie. Dotychczasowa stacja nadawcza w Katowicach znajdowała się na terenie kopalni Hohenlohe „Wiktor II”, termin dzierżawy upływa w najbliższym czasie, jednak kopalnia ma zamiar rozpocząć wydobywanie węgla pod budynkami dzisiejszej stacji nadawczej, wobec czego Polskie Radio zakupiło w gminie Brzezinka 7 ha ziemi, na których stanie gmach stacji nadawczej oraz wieże antenowe [7] – donosiła „Polska Zachodnia” 18 czerwca 1938 roku. Dalsze publikacje nie podawały bardziej precyzyjnych informacji lokalizacyjnych. W Brzezince koło Mysłowic przystąpiono do wstępnych robót przy budowie nowej radiostacji na terenie około 7 ha. Na razie dokonywane są roboty ziemne i betonowe, po czym rozpoczęte zostaną roboty przy budowie gmachów, w których będą się mieściły maszyny. Montaż wież antenowych nastąpi po ukończeniu prac przygotowawczych. Nowa radiostacja śląska w Brzezince o mocy 50 kilowatów zastąpi dotychczasową radiostację w Brynowie o sile 12 kilowatów, a zatem będzie 4 razy silniejsza, przez co wzrośnie odpowiednio jej zasięg. Dzięki nowej radiostacji, która będzie całkowicie wykonana z polskich materiałów, według planów polskich inżynierów i rękami polskiego robotnika, słowo i muzyka polska docierać będą daleko poza granice kraju. Nowa radiostacja rozpocznie działalność już za kilka miesięcy [8] – pisał Nowy Kurjer 29 lipca 1938 roku. Wyobraźnia pracowała mu na pełnych obrotach i nie mógł się już doczekać kiedy zobaczy nowe dzieło polskich konstruktorów. Pierwszą okazję wejścia na plac budowy niestety przegapił. O zorganizowanej dla dziennikarzy wycieczce dowiedział się po fakcie czytając w styczniu 1939 roku „Polskę Zachodnią”, „Nowy Dziennik” i „Antenę”.

Stacja nadawcza w Brzezince (źródło: „Antena”) Stacja nadawcza w Brzezince (źródło: „Polska Zachodnia”) Szkic radiostacji w Brzezince (linki antenowe autor dodał od siebie) (źródło: „Ilustrowany Kuryer Codzienny”)

Już o kilka kilometrów od Radiostacji widać olbrzymie 95-cio metrowe maszty. Po wejściu na teren Radiostacji rzuca się w oczy ładny, nowoczesny budynek zbudowany według projektu architekta katowickiego inż. Łobosa. Wzniesiony na pagórku jednopiętrowy budynek w porównaniu z masztami Radiostacji wygląda poprostu jak zabawka. […] Okazuje się, że nowa Radiostacja Śląska wogóle nie będzie posiadała anteny, jest bowiem stacją „reflektorową”. Pod jednym z masztów znajduje się budka, w której mieści się t. zw. „układ strojenia anteny”. Do tego właśnie masztu doprowadzona jest energia elektryczna, wytwarzana przez skomplikowaną aparaturę nadawczą w budynku i w ten sposób maszt ten spełnia rolę anteny nadawczej t. zn. jest masztem aktywnym. Drugi maszt, stojący w odległości 99-ciu metrów, spełnia rolę reflektora, odbijając w pewnym określonym kierunku fale wypromieniowane przez maszt aktywny. Oba maszty mają oddzielne uziemienia, do których zużyto 20 kilometrów drutu. O ogromie konstrukcji masztów wykonanych przez „Wspólnotę Interesów” świadczy ich ciężar. Oto każdy maszt Radiostacji waży 31.500 kilogramów. Maszty stoją na maleńkich porcelanowych izolatorach i w pozycji pionowej są utrzymywane jedynie za pomocą ośmiu lin stalowych t. zw. odciągaczy, umocowanych promienisto do potężnych betonowych słupów. Wewnątrz każdego masztu znajdują się schodki prowadzące na wysokość 95-ciu metrów, gdzie stojąc na galeryjce odczuwa się – i to bardzo wyraźnie – kołysanie. Jak urządzony jest budynek Radiostacji? Na parterze w dużej hali znajdują się różne motory i maszyny jak n. p. transformatory obniżające napięcie, maszyny wytwarzające prąd do zasilania żarzenia lamp nadawczych, prostowniki zamieniające prąd zmienny w prąd stały do zasilania anodów lamp nadawczych. Ponadto zmontowana jest tam skomplikowana instalacja do chłodzenia lamp nadawczych, które rozgrzewają się bardzo silnie. Zagadnienie chłodzenia lamp nadawczych rozwiązane jest w sposób bardzo ciekawy, bo jedna część lamp chłodzona będzie powietrzem, a druga – wodą destylowaną. Woda destylowana chłodząc lampy sama nagrzewa się, trzeba więc z kolei i tę wodę ochładzać przy pomocy zwykłej wody; cyrkulacja wody i sprawność funkcjonowania systemu chłodzącego zapewniona jest dzięki specjalnym pompom. Zbiorniki wody destylowanej, chłodzenia i basen ze zwykłą wodą znajdują się wewnątrz budynku. Na parterze mieszczą się wreszcie pokoje o przeznaczeniu gospodarczym. Pierwsze piętro przeznaczone jest przede wszystkim dla pomieszczeń właściwej aparatury nadawczej, składającej się z 9-ciu odrębnych części. Ta wielce skomplikowana aparatura wytwarza energię elektryczną, którą wypromieniowuje „w świat” maszt aktywny. Niezmiernie ważne jest zachowanie stałej częstotliwości fali nośnej, wyrażającej się – według popularnego określenia – w metrach, chociaż w technice określa się tę falę w kilocyklach na sekundę. Otóż fala nośna Stacji Katowickiej mieć będzie 758 kilocykli w sekundzie (395,8 m wynosi długość fali stacji katowickiej). W celu dokładnego utrzymywania częstotliwości fali w określonej wielkości zastosowano specjalny oscylator kwarcowy. Obok aparatury nadawczej znajduje się specjalny stół kontrolny, przy którym bez przerwy dyżuruje „inżynier ruchu”, kontrolując i prowadząc pracę radiostacji. Dla uniknięcia pomyłek zastosowano odpowiedni system blokady, co uniemożliwia pomylenie się w mnóstwie różnych przełączników, tasterów i kontaktów, którymi „inżynier ruchu” musi się posługiwać [9]. Na pierwsze próby w eterze trzeba było poczekać kolejne pół roku. Teraz, gdy stacja była już gotowa obiecał sobie, że lada moment odezwie się do starego przyjaciela z „Gościa Niedzielnego” i ponownie wybierze się z nim na wycieczkę.

Nie zdążył… Radiostacja w Brzezince oficjalnie oddana do użytku w piątek 25 sierpnia 1939 roku już po ośmiu dniach – w sobotę 2 września – została zniszczona. W bardzo wzruszający sposób opisał ten moment komendant wojskowy rozgłośni Edmund Odorkiewicz. Po ciemku dojeżdżamy do Brzezinki. Przesłonięte światła samochodu utrudniają jazdę. Trudno trafić na radiostację, która jest dobrze zaciemniona. W budynku zastajemy radiotechnika Nowickiego, dwóch mechaników i paru strażników. Jeden z nich, Józef Nowicki, b. powstaniec śląski, strzeże masztów. Wkrótce po naszym przyjeździe dyżurny inżynier w elektrowni zawiadamia telefonicznie, że o godzinie dwudziestej wyłączony zostanie prąd. To już koniec. Radiostacja nie może działać bez prądu. W budynku radiostacji znajduje się patefon, za pomocą którego nadaje się muzykę z płyt w wypadku niespodziewanego przerwania połączenia kablowego z rozgłośnią w Katowicach. Polecam podać płytę z hymnem narodowym. Podchodzę do mikrofonu. Zamierzałem wygłosić tylko parę słów, zapowiedź stacji, ale miałem tak ściśnięte gardło ze zdenerwowania, że słowa nie mogłem wykrztusić. Wreszcie wziąłem się w garść i powiedziałem do mikrofonu: „Tu Polskie Radio Katowice”. Technik natychmiast uruchamia patefon. Rozlegają się dźwięki „Jeszcze Polska nie zginęła”. Każę grać hymn bez przerwy tak długo, dopóki nie wyłączono prądu… Teraz znów jedziemy do Mysłowic, do sztabu. Gen. Sadowski podpisuje rozkaz wysadzenia radiostacji i poleca przydzielić podoficera z saperami i materiały wybuchowe. My z Klimszą tymczasem powracamy do radiostacji. Przystępujemy do niszczenia urządzeń nadawczych. Klimsza rozbija lampy, urządzenia sterownicze i przyrządy jakimś ciężkim kluczem francuskim, ja czynię to samo siekierą. Nagle obok mnie cisza. Spoglądam na Klimszę: stoi zgarbiony, z opuszczonymi bezwładnie rękami i płacze jak dziecko. Nie dziwię się – przecież tę radiostację sam urządzał. Zakląłem jak marynarz. Inżynier drgnął jak obudzony ze snu i znów zabrał się do rozbijania urządzeń radiostacji, a czynił to z taką pasją, że ciężkie, duże kółka sterownicze pryskały jak skorupy. Gdy skończyliśmy dzieło zniszczenia na pierwszym piętrze zabraliśmy się do parteru, gdzie znajdowały się transformatory. Znów kilkanaście uderzeń i na podłodze pełno odłamków żelaza, jakichś kabli i kawałków blachy. W końcu wytaczamy przywiezioną tu już w lipcu beczkę z benzyną i wylewamy ją na parterze. Klimsza zapala kawałek papieru i rzuca go na podłogę. Od razu buchnął taki płomień, że będąc parę kroków od drzwi ledwie wydostałem się na zewnątrz. Później przybyli saperzy. Plutonowy wysadził maszt „grający” (bo drugi maszt spełniał rolę reflektora, tzn. odbijał fale radiowe w kierunku zachodnim*). Opuszczamy teren wśród krwawego odblasku płonącego budynku radiostacji [10]. Dzień wcześniej zdemontowana i ewakuowana została stacja na Brynowie. Nie był to jednak jeszcze definitywny koniec radiostacji w Brzezince – w 1942 roku Niemcy odbudowali budynek i maszty. Do ponowne zniszczenia doszło w styczniu 1945 roku. Tym razem dokonali go wycofujący się żołnierze niemieccy. Zrobili to na tyle skutecznie, że decyzja o odbudowie obiektu nigdy nie zapadła.

Niemiecki szkic naniesiony na mapę z roku 1942

Tego gdzie dokładnie znajdowała się radiostacja w Brzezince nie zdążył ustalić nasz przedwojenny bohater, ale nie zrobili tego również powojenni badacze historii polskiej radiofonii. Odpowiedź na to pytanie nie znalazła się w publikacjach rocznicowych, nie uzyskaliśmy jej również w samej rozgłośni. Wygląda więc na to, że wszyscy zadowolili się wersją, że było to w Brzezince koło Mysłowic. Nieco więcej światła rzuca na sprawę artykuł Czesława Palki opublikowany w Gazecie Mysłowickiej w kwietniu 2015 roku. Inspirując się opowieścią historyka z Brzezinki Wiktora Kokota autor napisał o lokalizacji na wzgórzu Kamionka (328 m n.p.m.) w Brzezince/Morgach. Na mapach trudno jednak odnaleźć tę nazwę w pobliżu Mysłowic… a Kamionka koło Mikołowa to zupełnie inna historia. Tutaj z pomocą przyszli nasi forumowicze – Emiter i radioretro. Jeden na podstawie relacji świadków, drugi w oparciu o dość mało precyzyjny szkic wykonany przez Niemców przy lub po odbudowie w 1942 roku określili rejon jako okolice na północ od ulicy Laryskiej i na południe od autostrady A4. Zestawienie tych informacji z dostępną w internecie niemiecką mapą topograficzną z 1942 roku pozwoliło na wyznaczenie dwóch podejrzanych obszarów – pierwszy w rejonie dzisiejszych ulic Skałki, Ofiar Września, Wybickiego i Pukowca – i drugi nieco na południe od pierwszego. W wytypowanych obszarach znajdowały się wzgórza o wysokościach odpowiednio 330 i 326 metrów n.p.m.

Niemiecki plan działki naniesiony na mapę z roku 1942 Niemiecka mapa z roku 1942 naniesiona na zdjęcie lotnicze (geoportal.gov.pl) Brzezinka dziś (widok od strony zachodniej)

Dopasowanie wspomnianego szkicu do mapy z roku 1942 nie precyzowało nadal w stu procentach miejsca, gdzie znajdował się obiekt nadawczy – tak się złożyło, że widoczna na obrazku strzałka wskazywała jedno wzgórze, a znak X drugie. Z pomocą przyszedł niemiecki plan zagospodarowania działki, który wyraźnie wskazywał, że droga do budynku prowadzi od wschodu. Zestawienie wytypowanego miejsca ze współczesnymi mapami i zdjęciami lotniczymi przynosi odpowiedź o którym miejscu konkretnie mowa oraz co później działo się z tą działką**. Niestety szukanie jakichkolwiek śladów w terenie po siedemdziesięciu latach od zniszczenia stacji najprawdopodobniej skazane jest na niepowodzenie – po wojnie w tym miejscu działała cegielnia, która – sądząc po zdjęciach lotniczych – skutecznie przekopała teren wokół siebie w celu pozyskiwania materiału do produkcji cegieł. Ale i ten zakład nie przetrwał próby czasu – dziś pozostało po nim już niewiele – fragmenty zabudowań i hałdy w okolicy… Wpisanie do wyszukiwarki Google adresu budynku, który dziś stoi w miejscu tego przedwojennego przynosi historię o firmie, która zatrudniała Chińczyków do pracy na budowie i nie płaciła im wynagrodzenia. Miłośnikom radiofonii na pocieszenie pozostaje fakt, że nad okolicą góruje nowy maszt – oddane do użytku w 1976 roku Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze Katowice/Kosztowy zlokalizowane jest zaledwie dwa kilometry od miejsca, z którego prawdopodobnie strzelały w niebo brzezińskie maszty.

 

* – archiwalne zdjęcia, choć słabej jakości, sugerują jednak ustawienie masztów w układzie północ-południe (z ewentualnym lekkim odchyleniem wschód-zachód, mniej więcej po linii Warszawa-Wiedeń), a nie wschód-zachód jak pisał Odorkiewicz. Fotografie sugerują również, że masztem aktywnym był maszt południowy – czyżby więc emisja była ukierunkowana na Bratysławę i Wiedeń? Co więcej wygląda na to, że jest to inny układ masztów niż przedstawia niemiecki szkic.

** – okazuje się, że właściwa lokalizacja położona jest dwieście metrów na południe od wskazanej w tekście działki. Więcej szczegółów wkrótce w nowym artykule.

[1] „Uroczyste otwarcie radjostacji katowickiej” – „Polska Zachodnia” nr 294, 5 grudnia 1927 roku

[2] „Halo! Halo! Polskie Radjo Katowice” – „Gość Niedzielny” nr 51, 18 grudnia 1927 roku

[3] Tadeusz Łobos „Garść wspomnień o budowie gmachu rozgłośni” – „Na śląskiej fali 1927-1977”, wydawnictwo „Śląsk” Katowice 1977

[4] „Nowe gmachy Polskiego Radia” – „Antena” nr 38, 19 września 1937 roku

[5] „Otwarcie stacji katowickiej” – „Kuryer Radiowy” nr 35, „Ilustrowany Kuryer Codzienny” nr 337, 7 grudnia 1927 roku

[6] Zdzisław Marynowski „Radjowe cuda w Katowicach” – „Radjo” nr 37, 13 września 1931 roku

[7] „W Katowicach powstanie nowa stacja nadawcza radia o sile 50 K. W.” – „Polska Zachodnia” nr 165, 18 czerwca 1938 roku

[8] „Radiofonizacja Kraju” – Nowy Kurjer, nr 171 29 lipca 1938 roku

[9] „Nowa radiostacja Śląska” – „Polska Zachodnia” nr 16, 16 stycznia 1939 roku.

[10] Edmund Odorkiewicz „Znad płonącej granicy” – „Na śląskiej fali 1927-1977”, wydawnictwo „Śląsk” Katowice 1977

 

Ważniejsze miejsca na mapie:

Comments

Radioretro *.centertel.pl 08-12-2015 17:45

Bardzo ładnie napisane. Gratuluję literackiego kunsztu. Szkoda tylko bardzo, że jest to Twoje hobbistyczne zajęcie a nie zawodowe. Tym bardziej podziwiam Twoją pracę i mam nadzieję, że zostanie to docenione przez ..., no właśnie przez kogo, Polskie Radio?

Adi *.229.22.18 06-11-2017 20:22

Witam serdecznie, co do miejsca usytuowania nadajnika wzgórze Kamionka (328 m n.p.m.) w Brzezince/Morgach podpowiadam, że radiostacja znajdowała się pod aktualnie wybudowanym osiedlem "Słoneczne wzgórze" a w szczególności ich pierwszych zabudów po prawej stronie. Pamiątką pozostają części grubych fundamentów (jeden z nich jest trochę przeniesiony i stanowi ozdobę wjazdu na teren osiedla a kolejne jeszcze niedawno przeszkadzały mieszkańcom). Mentalną pamiątką czyniącą tą historię wciąż żywą jest fakt, że materiał pozostały z ruin radiostacji wykorzystany został do budowy kościoła św. Jacka w Morgach - więc brzmi tam do dziś. Ps. artykuł- dobra robota.

Krzysztof Sagan *.dynamic.chello.pl 06-11-2017 20:48

Dziękuję za wiadomość! Idąc z jednym z Czytelników tropem tego artykułu dotarłem do osiedla "Słoneczne wzgórze", ale tych fundamentów nie zauważyłem. A pytaliśmy nawet o to, bo trafiliśmy na relację, że były one wysadzane w trakcie budowy. Udało nam się też dotrzeć do jednego z okolicznych mieszkańców pamiętających przedwojenną radiostację. Jego wspomnień można posłuchać w cyklu Radio w pamięci zapisane: http://radiopolska.pl/90lat/poczatki-polskiego-radia/szczepan-mendera-o-radiostacji-w-brzezincemorgach
Po tym wszystkim przymierzam się do napisania osobnego artykułu poświęconego tylko stacji nadawczej w Morgach, ale utknąłem m.in. na kwestii ustawienia masztów - inaczej to wygląda na polskich zdjęciach przedwojennych, inaczej na planach niemieckich. Liczyłem na to, że lokalizacja fundamentów masztów tutaj może pomóc - stąd mój entuzjazm na wiadomość, że jednak istnieją ;) Jeśli dysponuje Pan zdjęciami lub mógłby nanieść lokalizację fundamentów na mapę i przesłać na adres poczta@radiopolska.pl byłbym bardzo wdzięczny!

Adi *.229.22.18 20-08-2018 13:26

Witam ponownie, po rozpytaniu znacznie starszych informuję, że usytuowanie radiostacji na mapach niemieckich wydaje się być prawidłowe. Wjazd do radiostacji lokalizowany był w miejscu obecnego wjazdu do punktu florystycznego "czerwona konewka" a sama radiostacja znajdowała się ok 150 m od drogi Bismarckstrasse aktualnie Bronisława Pukowca usytuowana z basenami w stronę północną. Maszty faktycznie jak na mapach niemieckich mogły znajdować się w miejscu późniejszych wyrowisk cegielni, gdyż ulica Ofiar Września jeszcze nie istniała.

Post a comment