RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Radiowe adresy: (24) Wilno, Witoldowa 21

Rok 1927 był rokiem niezwykłym. Latem Anglię, Norwegię oraz środkową i północną Szwecję spowiły ciemności będące następstwem całkowitego zaćmienia Słońca, a astronomowie na całym świecie dostrzegli dziesięć komet, z których najjaśniejsza – kometa Skjellerupa-Maristany – w Hanowerze widoczna była gołym okiem. Mimo wszystko nie był to jednak przyczynek do przepowiadania klęski, bowiem podczas obserwacji w Wilnie Księżyc przykrył tarczę Słońca „tylko” w 90%, a komety – z powodu niepogody – w kraju nad Wisłą nie udało się zaobserwować. Nawet drukowane przez „Głos Robotnika” i „Gazetę Wągrowiecką” doniesienia o szarańczy okazały się jedynie niezbyt wyszukaną przenośnią stosowaną do niekorzystnego przedstawienia osób, z którymi wydawcy nie sympatyzowali. Niezwykłość tych dwunastu miesięcy w II Rzeczypospolitej polegała na czymś zgoła innym.

Nowinka techniczna, jaką w 1927 roku wciąż pozostawało radio, w dalszym ciągu budziła ogromne zainteresowanie. Nie było dnia, aby popularna prasa codzienna nie pisała na temat tego wynalazku, a w wielu tytułach ukazywały się nawet specjalne dodatki. Wśród podawanych informacji przeważały ramówki i omówienia programów, ale nie brakowało rozważań nad zadaniami radiofonii, analiz czy pochwał. „O radjo trudno mówić bez entuzjazmu, trudno nie podziwiać tego bodaj jedynego wynalazku czasów ostatnich, tak nieocenione oddającego usługi wszystkim ludziom bez różnicy zamożności, czy stanowiska” – pisała w artykule „Radjo a życie człowieka” „Gazeta Kielecka” z 30 sierpnia 1928 roku – „Radjo wkracza coraz bardziej w życie człowieka pojedyńczego i całych zbiorowisk ludzkich”. A patrząc na drukowane w „Kurjerze Wileńskim” reklamy prezerwatyw firmy „Radio” można nawet powiedzieć, że dosłownie i do każdej sfery życia… W odpowiedzi na potrzeby rynku powstawały też nowe zakłady zajmujące się produkcją i sprzedażą radioodbiorników. To właśnie w 1927 roku pierwszy odbiornik wyprodukowało Towarzystwo Radiotechniczne „ELEKTRIT”, które w latach świetności było największym przedsiębiorstwem na Wileńszczyźnie i zatrudniało ponad tysiąc osób. Działająca od roku rozgłośnia Polskiego Radia w Warszawie nie była w stanie w należytej jakości dotrzeć do każdego, kto chciał na własne uszy przekonać się jak działa ów wynalazek. Stąd dalszy dynamiczny rozwój naszej radiofonii, w wyniku którego w roku 1927 polskie słowa popłynęły z Krakowa, Poznania, Katowic i Wilna. I właśnie tej ostatniej rozgłośni, położonej nad Wilią o złocistym dnie i niebieskich licach, przyjrzymy się bliżej w tym odcinku „Radiowych adresów”.

Reklama prezerwatyw marki Radjo w Kurjerze Wileńskim

Na Wileńszczyznę wynalazek Marconiego dotarł na długo przed wypowiedzeniem po raz pierwszy do mikrofonu węglowego przy ulicy Witoldowej 21 słów „Halo! Halo! Polskie Radjo Wilno”. Niemal dokładnie dwa lata przed uroczystym otwarciem radiostacji – 17 stycznia 1926 roku – dziennik „Słowo” zapraszał na „radjokoncert urządzony staraniem sekcji radjoamatorów”, który odbywał się w lokalu Domu Ludowego Polskiej Macierzy Szkolnej. Takie publiczne prezentacje pokazujące jak działa tajemnicza skrzynka nie ograniczały się jednak do biernego odbierania odległych stacji. Jak za „Radjofonem” z lutego 1926 roku przytacza Maciej Józef Kwiatkowski w książce „Narodziny Polskiego Radia”, w mieście działała próbna stacja nadawcza Wileńskiego Biura Radjotechnicznego. Oferująca – według reklamy – solidny sprzęt, ceny niskie i bezpłatne porady najstarsza firma radiowa w Wilnie miała swoją siedzibę w centrum miasta przy ulicy Mickiewicza 23. W sobotę 27 lutego 1926 roku o godzinie 19:30 oraz dzień później o 20:00 na fali 446 metrów nadała ona zorganizowane przez Koło Radjoamatorów działające przy gimnazjum im. Zygmunta Augusta próbne koncerty. Wileńska stacja zabrzmiała też w dniu Kaziukowego święta 4 marca 1927 roku. „Wilno usłyszy w piątek wieczorem pierwszy radjoprogram nadany na miejscu – w naszym mieście!” – donosił już dzień wcześniej „Kurjer Wileński”. W przygotowanej przez Związek Strzelecki dwugodzinnej audycji znalazły się dwa odczyty oraz koncerty. Program rozpoczął się o godzinie dwudziestej od prelekcji na temat tej organizacji, jej podstaw ideologicznych, celów i zadań. Po niej kompozycje Bacha, Moniuszki i Wieniawskiego na skrzypcach wykonał prof. Aleksander Kontorowicz, a hymny i pieśni zaśpiewali prof. Adam Ludwig i Wanda Hendrychówna. Druga prelekcja – „Wychowanie fizyczne a obrona narodowa” – rozpoczęła się o 21:05. Pozostały czas wypełniły pieśni ludowe, cztery utwory na skrzypce z towarzyszeniem fortepianu oraz fragmenty opery „Halka” Moniuszki. Program nadawany był na fali 350 metrów. Jego odbiorcami byli nieliczni posiadacze odbiorników, ale też wszyscy chętni, którzy w czasie emisji przyszli do siedziby Wileńskiego Biura Radjotechnicznego. „Aparaty, znajdujące się w pobliżu radjostacji nieszczególnie chwytały audycję z powodu szumów, natomiast z dalszych punktów miasta oraz z prowincji donoszą nam, że wszystkie produkcje słyszano znakomicie” – pisał w niedzielę „Kurjer Wileński”. Szacowany przez redaktora dziennika zasięg wyniósł osiemdziesiąt kilometrów.

Reklama Wileńskiego Biura Radjotechnicznego w Kurjerze Wileńskim

Miesiąc później – w pierwszej połowie kwietnia 1927 roku – w Warszawie zapadła decyzja o budowie w Wilnie stacji nadawczej Polskiego Radia. Wynikała ona bezpośrednio z potrzeby przeciwstawienia się propagandzie głoszonej w eterze przez Rosjan i Litwinów, bez problemu odbieranej na Kresach północno-wschodnich. A już 28 kwietnia w Urzędzie Wojewódzkim w Wilnie odbyło się spotkanie poświęcone budowie radiostacji, któremu przewodniczył naczelnik Wydziału Bezpieczeństwa, późniejszy wojewoda wileński major Stefan Kirtiklis. W trakcie obrad wyłoniona została trzyosobowa komisja, która miała powołać obywatelski Komitet Budowy Radjostacji w Wilnie. Organ ten wraz z urzędami wojewódzkimi i dowództwem wojskowym miał dążyć do jak najszybszego uruchomienia emisji, a także zbierać niezbędne na ten cel środki. Komisja ustaliła też jednomyślnie, że „stacja nadawcza wileńska musi być o wiele silniejsza niż np. stacja krakowska, musi być, co najmniej, 10-kilowatowa” – relacjonowało dzień później „Słowo”. Początkowo – z uwagi na koszty – zdecydowano się na kosztujący milion złotych nadajnik o mocy 1,5 kW. Zapowiadana w artykule możliwa data startu, powiązana z koronacją Obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej w dniu 2 lipca 1927 roku, okazała się nierealna. „Wobec braku jakichkolwiek środków materialnych i niemożności przyjścia z pomocą w tej mierze Polskiemu Radjo projekt ten upadł” – opowiadał później redaktorowi „Kurjera Wileńskiego” jeden z członków komisji, prezes Wileńskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów inż. Mieczysław Ciemnołoński.  Ten gorący popularyzator radia nie doczekał niestety oficjalnego otwarcia rozgłośni. Zmarł w wyniku udaru 12 grudnia 1927 roku. Miał 48 lat.

Siedziba Polskiego Radia Wilno przy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1927 (Słowo) Siedziba Polskiego Radia Wilno przy Witoldowej w roku 2014

Ostatecznie pełną odpowiedzialność za budowę nowej radiostacji wzięło na siebie Polskie Radio. Jak wspominał później Roman Pikiel, jej budowniczy, pierwotnie miała się znaleźć w domu Braci Jabłkowskich. „Widok cudowny, miejsca na dachu sporo, w sam raz, by postawić jeden maszt antenowy. Drugi umyśliliśmy ulokować w ogródku Sztrala po przeciwnej stronie ulicy” – napisał po latach „Kurjer Wileński” 8 listopada 1936 roku. Wybór padł jednak na wybudowaną na początku XX wieku piętrową białą willę z zielonym dachem na Zwierzyńcu. Zlokalizowany przy ulicy Witoldowej 21 budynek znajdował się nad samym brzegiem Wilii. Prace rozpoczęły się pod koniec września 1927 roku i trwały dwa miesiące. Wewnątrz budynku przygotowano pomieszczenia pod studio, aparatownię, biuro, gabinet dyrektora, gabinet kierownika programowego, warsztat, laboratorium i trzy mieszkania. Na zewnątrz zbudowano dwa 42-metrowe maszty do podtrzymywania anteny nadawczej. Jeden z nich był drewniany, drugi metalowy. Montaż aparatury nadawczej rozpoczął się w październiku. Wtedy też Wilno odwiedził dyrektor spółki Zygmunt Chamiec. Na trwającym trzy godziny spotkaniu w gabinecie wspomnianego już majora Kirtiklisa panowie ustalili m.in. skład Kuratorium, czyli rady czuwającej nad stacją. Znaleźli się w niej wojewoda wileński, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego, prezes syndykatu dziennikarzy i prezes Wileńskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów. Dyrektorem techniczno-administracyjnym mianowany został Roman Pikiel, a kierownikiem programowym Witold Hulewicz. Padł też kolejny termin startu – połowa listopada 1927 roku. Jednak i tej daty nie udało się dotrzymać.

Siedziba Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej w roku 2014 - widok z nowego mostu Siedziba Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej - widok z boku Siedziba Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej w roku 2014 - widok z boku Siedziba Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej w roku 2014 - widok od strony Wilii

Równolegle z przygotowaniami technicznymi trwały przygotowania programowe. „Kierownictwo programowe stworzyło własny zespół orkiestrowy, który od tygodnia odbywa codziennie próby w studjo, czyli salonie koncertowo-odczytowym Polskiego Radja” – komunikat stacji cytowało „Słowo” i „Kurjer Wileński” z 29 listopada – „Niezależnie od tego, kierownictwo programowe zaprosiło do współpracy kwartet smyczkowy im. St. Moniuszki pod egidą Halka-Ledóchowskiej, oraz wszystkich wybitniejszych wileńskich solistów śpiewaczych i instrumentalnych”. Już wtedy zapowiadano dwie kategorie koncertów – popularne i poważne. Oprócz tego mianowano doradców – muzycznego i odczytowego – a także wyłoniono komitet rolniczy odpowiadający za pogadanki rolnicze, leśne, ogrodnicze, rolniczo-spółdzielcze, hodowlane, weterynaryjne i rolniczo-kredytowe. Artykuł zapowiadał też takie pozycje jak „Gazetka Radjowa” z komunikatami politycznymi, gospodarczymi, kulturalnymi, policyjnymi, miejskimi i meteorologicznymi oraz „Skrzynkę pocztową”, w której omawiane miały być listy od abonentów.

Studio Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1929 (Tydzień Radjowy) Studio Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1927 (Gazeta Słowo)

Próby antenowe na fali 435 metrów rozpoczęły się 28 listopada 1927 roku. „Próbne audycje odbywają się codziennie między godz. 17 a 19. Od niedzieli 4 grudnia audycje nadawane będą według programów, których treść podawana będzie codziennie do wiadomości prasy” – pisało 1 grudnia „Słowo”. Oficjalne otwarcie zapowiedziano na niedzielę 8 grudnia. Jeszcze przed wyznaczoną datą – tak, aby na ten dzień przygotować specjalne dodatki – radiostację odwiedzili redaktorzy z miejscowej prasy. „Już z daleka widzę dwa wielkie drągi, których wierzchołka nie dojrzysz – takie wysokie. Ani chybi – myślę – to anteny. To znaczy tu” – pisał redaktor „Słowa” – „Wchodzę do pięknego pałacyku czy willi – jak kto woli – i dzwonię. Otwiera mi urocze dziewcze polskie i szczerzy do mnie białe ząbki w przyjaznym uśmiechu”. Po wstępnych perturbacjach i siedmiu papierosach rozpoczął zwiedzanie pod okiem inż. Henryka Tokarczyka. Na początku zorganizowane na parterze w jadalni o wymiarach sześć na osiem metrów studio, w którym trwała próba kapeli radiofonicznej. „Studjo na pierwszy rzut oka wydaje się jak »cztery kąty i piec piąty«. Ale zbliżamy się do małej maszynki stanowiącej poniekąd źrenicę stacji (a raczej dla ścisłości bębenek). – Mikrofon jak pan widzi” – pisał dalej redaktor „Słowa” – „Oto tutaj widzimy aparat sygnalizacyjny. Za naciśnięciem guziczka zapala się zielone światełko. Znaczy to: aparatura czynna. Znowu naciskamy guziczek. Zapala się czerwone światełko, co znaczy: nadajemy! W tej chwili speaker zaczyna mówić, a po nim radjoprelegent. Tu oto widnieje napis »Cisza! Radjostacja czynna«. Do porozumiewania się z aparatownią służy sygnał świetlny – biały, jak również telefon. Pragnąłbym również zwrócić pana uwagę na kotary, które są rozsuwane dla regulowania akustyki sali”. Nieco inaczej pomieszczenie to opisał redaktor „Kurjera Wileńskiego”. „Studjo stacji wileńskiej urządzone jest dosyć skromnie, ale ze smakiem; noga tonie w miękkim dywanie koloru »fraise«, którym wysłane jest całe studjo; takiegoż koloru są kotary, układające się w gustowne fałdy, przyczem, jak nam wyjaśnił miły towarzysz, kotary zasłaniające poszczególne ściany, są  ruchome, tak, że w zależności od rodzaju audycji, można część ścian odsłonić lub zasłonić, przez co zmieniać tłumienie i akustykę sali. Na specjalnej podstawie stoi malutki, milczący, ale tak napawający strachem dusze artystów… mikrofon. Wygląda wcale niepozornie, a jednak to najważniejszy przyrządzik w całem studjo, chwytający w lot każdy dźwięk, każde najmniejsze chrząknięcie i roznoszący je po szerokim świecie. Obok stolika speakera, przy którym mamy wszelakiego rodzaju urządzenia sygnalizacyjne, pozwalające za pomocą różnokolorowych lampeczek orjentować się speakerowi, kiedy włączony mikrofon oraz porozumiewać się z aparatownią. Na dwóch przeciwległych ścianach błyszczą dyskretnie oświetlone fluoryzujące napisy świetlne: »Cisza – radjostacja czynna« uruchamiane jednocześnie z włączeniem mikrofonu przez speakera. Linja mikrofonowa jest w ten sposób urządzona, że mikrofon można umieścić w dowolnem miejscu studia; ma to pierwszorzędne znaczenie pod względem akustycznym”.

Aparatownia Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1929 (Tydzień Radjowy) Aparatownia Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1927 (Słowo) Aparatownia Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1927 (Kurjer Wileński)

Wróćmy do redaktora „Słowa”. „Przechodzimy do aparatowni. Na drzwiach widnieje konterfekt trupiej główki i napis: Baczność – Wysokie napięcie, Nie dotykać! Na wszelki wypadek chowam ręce do kieszeni. – Aparatownia składa się z nast. części: z aparatu nadawczego (nadajnika), z szafy motorowej i z amplifikatora t. j. wzmacniacza. Mikrofon ze studjo połączony jest bezpośrednio ze wzmacniaczem, który daje możność dowolnego regulowania siły głosu. Dźwięki z mikrofonu, wzmocnione już, idą do nadajnika, składającego się z licznych połączeń, gdzie dominującą rolę odegrywa 5 dużych lamp t. zw. lamp nadawczych. Zadaniem nadajnika jest przetworzyć wzmocnione prądy mikrofonowe na prądy wysokiej częstotliwości i dużej mocy, które wprost z nadajnika idą w antenę, z której wędrują w świat. Źródłem zasilającem dla nadajnika jest zespół maszyn, który mieści się w maszynowni. […] W aparatowni również znajduje się urządzenie telefoniczne, łączące radjostację z różnemi punktami miasta, w zależności od miejsc transmisyj, a także z Warszawą. Jak wiadomo Wilno ma 2 połączenia telefoniczne z Warszawą: przez Lidę i Grodno. Jedno z nich będzie służyło dla transmisyj. Szafa motorowa w aparatowni służy do przekazywania prądów zasilających lampy od maszyn, a także do uruchamiania maszyn i dowolnego regulowania napięcia”. Redaktor „Kurjera Wileńskiego” to samo ujął innymi słowami. „Stacja zmontowana jest zasadniczo w postaci trzech szaf, z których pierwsza – to urządzenia wzmacniające i kontrolujące prądy mikrofonowe, płynące czy to ze studja, czy też transmitowane. Stąd inżynier dyżurny ma możność regulowania w dość szerokich granicach siłę nadchodzących ze studja prądów, przez co zmieniać głębokość modulacji. Tu mamy też całą tablicę urządzeń sygnalizacyjnych dla porozumiewania się za pomocą telefonu czy też sygnałów świetlnych ze studjem, przyczem urządzenia owe są w ten sposób zautomatyzowane, że z chwilą otworzenia mikrofonu działają tylko te ostatnie. Specjalny wyłącznik włącza wzbudzenie wysokiego napięcia, a w ten sposób uruchamia cały nadajnik. Duży ładny głośnik, w specjalny sposób przełączany, pozwala kontrolować wzmocnioną przez amplifikator audycję ze studja, lub też z radjoodbiornika kontrolnego, nie połączonego bezpośrednio z aparaturą. Obok na ścianie znajduje się tablica rozdzielcza, która pozwala włączać dowolne studjo, linje międzymiastowe, lub też transmisje z miasta, a więc z cukierni, teatrów i t. p. Druga z rzędu szafa, to tablica, za pomocą której uruchamia się zespół maszyn, umieszczonych w osobnym lokalu, oraz włącza się i reguluje prądy jak niskie, tak i wysokiego napięcia, dostarczane na nadajnik właściwy. Cały system wszelakiego rodzaju automatycznych przekaźników uchrania aparaturę w wielu wypadkach od uszkodzeń. Wreszcie sam nadajnik – trzecia, największa co do rozmiarów, szafa imponuje fachowcom dokładnością i precyzją wykonania. Moc w antenie nadajnika jest równa 0,5 KW. Zmodyfikowany system modulacji Heisinga w obwodzie anodowym pozwala na głęboką i czystą modulację, przez co zasięg stacji może być daleko większym, niżby się z tego po jej mocy spodziewać należało. Nadajnik ma dwie lampy w obwodzie oscylatora, każda mocy 250 admisyjnej wattów, oraz dwie takież lampy w obwodzie modulatora, wreszcie piąta, submodulacyjna lampa ma moc 50 wattów. Wszystkie lampy są typu oszczędnościowego”.

Maszynownia Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1927 (Słowo)

Redaktorzy oglądali również maszynownię. „Słowo” napisało: „Udajemy się tedy do maszynowni. Również trupia głowa i groźny napis. – Na zespół maszyn składa się: silnik napędowy, zasilany prądem z sieci miejskiej przez transformator, dynamomaszyna, wytwarzająca prąd do żarzenia lamp oraz generator wysokiego napięcia dla zasilania anody lamp nadawczych. Źródłem zasilającem dla mikrofonu i wzmacniacza jest zespół akumulatorów, mieszczących się w specjalnie na ten cel zbudowanej szafie, i ładowanych przez t. zw. urządzenia prostownikowe – wprost z sieci miejskiej”. Tymczasem „Kurjer Wileński”: „Przechodzimy teraz do obok umieszczonej maszynowni, gdzie mieści się zespół maszyn, zasilający lampy nadajnika. Składa się on z silnika prądu trójfazowego o mocy 5 MK przy 1450 obrotów na minutę, który sprzężony jest za pomocą sprzęgieł tarczowych z prądnicą, dającą 30 amperów przy 16 woltach i zasilającą katody lamp nadajnika, oraz z prądnicą wysokiego napięcia, zasilającą anody tychże lamp. Prądnica posiada twornik o dwu uzwojeniach, z których każde wytwarza napięcie 800 woltów. Ponieważ uzwojenia połączone są ze sobą w szereg, możemy otrzymać w obwodzie anodowym napięcie do 1600 woltów. Specjalne filtry, umieszczone w nadajniku, wyrównują napięcie prądu i eliminują trzaski i szumy, powstałe na kolektorach maszyny”.

Antena nadawcza Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1929 (Tydzień Radjowy) Siedziba Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej w roku 2014 - widok od frontu

Co do anteny, tutaj informacje zdobył już tylko redaktor „Słowa”: „Dwa wysokie słupy, które pan widzi, to są maszty antenowe. Jeden, mający 45 mtr. wysokości, jest drewniany i stoi za pomocą systemu t. zw. odciągaczów. Drugi jest metalowy. Składa się z kilku oddzielnie zmontowanych części, zbudowany jest systemem Leidla. Między masztami zawieszona jest antena długości 40 mtr., składająca się z sześciu linek antenowych, zamontowanych na efektownych aluminiowych ramkach – sześciobokach, w dół od anteny idzie t. zw. doprowadzenie, połączone bezpośrednio z aparatownią. Cała aparatura radjostacji wykonana została przez firmę angielsko-amerykańską Western Electric Company. Dla całości obejrzeliśmy jeszcze gabinety: dyrektora stacji i kierownika programowego. Gustownie, acz prosto urządzone, świadczą o dobrym smaku. Wyraziliśmy piękne podziękowanie naszemu uprzejmemu interlokutorowi i skierowaliśmy się do wyjścia. Nadobna odźwierna we wdzięcznych lansadach rzuciła się otwierać drzwi...”.

Amplifikatornia Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1930 (Tydzień Radjowy)

Ogłoszone w prasie z 8 grudnia oficjalne otwarcie w ostatniej chwili zostało odwołane. „Dyrekcja Polskiego Radja odłożyła otwarcie chwilowo – ad calendas graecas. Ponoć dlatego, żeby nie osłabiać uroczystości jednoczesnem otwarciem obu stacyj: Katowickiej i Wileńskiej” – pisało „Słowo” 15 grudnia nie kryjąc rozgoryczenia – „Bądź co bądź, można było zawiadomić szeroki ogół o tem. Prasa wileńska wystąpiła w dniu 8 bm. en grande tenue – wydała numery radjowe z okazji uroczystości otwarcia naszego broadcasting – a tu nic”. Przez kolejne dni temat wileńskiej radiostacji nie schodził ze szpalt. „«Dziennik Wileński» w numerze z dn. 4 grudnia podał równie sensacyjną, jak bzdurną wiadomość «o dwuch nagłych skonach przez radjo». Wiadomość ta doskonale nadawałaby się jako temat do feljetonu początkującego pisarza, gdyby nie okoliczność, że urąga ona elementarnym, podstawowym wiadomościom z dziedziny elektrotechniki. Co ma do rzeczy radjo, jeżeli dwie niedołężne starowinki dotknęły się zepsutego przewodu elektrycznego? Dziwić się należy, że «Dziennik» drukuje podobne brednie, które ludzi mało kulturalnych zrazić mogą łatwo do korzystania z tak doniosłego i pożytecznego wynalazku, jakim jest radjo” – pisało „Słowo” z 11 grudnia. Tego samego dnia „Kurjer Wileński” tłumaczył: „Dyrekcja Radjostacji Wileńskiej zawiadamia, że przerwa w piątkowej audycji spowodowana była względami technicznymi, a mianowicie przebudową części aparatowni”. O innych problemach nowej stacji wspominało „Słowo”: „Linje telefoniczne Warszawa-Wilno (jak wiadomo są 2 linje) psują się nieustannie. Powoduje to konieczność przerywania audycyj, co – rzecz prosta – denerwuje radjosłuchaczów, którzy niepokoją się, czy aby ich aparat działa sprawnie. Zachodzi więc pilna sprawa niezwłocznego przeprowadzenia trzeciej linji z Warszawą, albo porządnego naprawienia linij istniejących. Jest to zadaniem naszej Dyrekcji Poczt i Telegrafów. Nieustanny szum i huk przy transmitowaniu audycyj warszawskich również należy położyć na karb złych przewodów, bo – jak stwierdziliśmy – urządzenia miejscowego broadcastingu działają bez zarzutu”.

W kolejnych dniach pojawiały się informacje dotyczące odbioru rozgłośni. W rejonie wileńskim zarejestrowanych było tysiąc osiemset odbiorników, z czego na samo Wilno przypadało pięćset. Do tego należy doliczyć „radjopajęczarzy”, a więc osoby, które urządzenie posiadały, ale wymigiwały się od uiszczania comiesięcznej opłaty za jego użytkowanie. Według szacunków dziennika „Słowo” na Wileńszczyźnie niezarejestrowany był co czwarty odbiornik. Mimo niewielkiej mocy odbiór radiostacji możliwy był nie tylko w najbliższej okolicy. I tak 15 grudnia „Słowo” w „Kronice radjowej” donosiło: „Dowiadujemy się, że uruchomienie naszej radjostacji do żywego poruszyło i Moskwę i Mińsk i Kowno. […] Pisma rosyjskie i litewskie interesują się naszą stacją, piszą o niej i podają programy jej audycyj. A «towarzysze» wsłuchują się, co niosą fale radjowe Wilna. I słuchają”, a także: „Telefonogram warszawski doniósł, że w Warszawie łowią już fale naszej radjostacji pomyślnie na aparatach czterolampowych”. Warto również odnotować, że już w pierwszych dniach grudnia powołane zostało Stowarzyszenie Radjosłuchaczy w Wilnie, które – jak donosiła rzeczona gazeta –  miało na celu „obronę interesów radjoamatorów oraz nawiązanie kontaktu ze sferami kierowniczemi Polskiego Radja w Wilnie”.

Kukułka - sygnał Polskiego Radia Wilno - fotografia opublikowana w roku 1929 (RAdjo)

16 grudnia „Słowo” rozpoczęło wśród swoich czytelników ankietę na temat „Jaki powinien być sygnał wileńskiej radjostacji?”. „Powinien to być sygnał oryginalny, wyrażający naszą odrębność regjonalną” – proponował redaktor. Propozycje były najróżniejsze. Pani Aleksandra napisała: „Sygnał wileńskiej radjostacji powinien być głos rogu myśliwskiego. Na dźwięk rogu powstało Wilno z niebytu i odgłos ten powinien rozchodzić się po całym świecie. Nic bardziej jak róg nie wyrazi naszej odrębności regjonalnej, a głos jego może będzie budzić czujność w nas byśmy nie zatracili »Złotego Rogu«, po którym zostaje »ino sznur«”. Odmienny pomysł miał pan Koan: „Czy nie pięknie brzmiałby sygnał złożony z dźwięków wydawanych przez wilgę, zielonego dzięcioła i czajkę”. Kolejne głosy wspominały o kurantach ze „Strasznego dworu”, „Warszawiance” i sygnale, który by oddawał głos pobudki („Mielibyśmy wówczas na myśli żołnierzy naszego drogiego KOPu, którzy nieraz o chłodzie i niewygodzie strzegą granic Ziem Wschodnich”). Ale były też pomysły egzotyczne. Pan Sołowiejczyk napisał: „bardzo oryginalny jest dźwięk wydawany przez trzęsioną blachę, którą się trzyma w ręku. […] Dźwięk ten podobny jest do grzmotów o najróżnorodniejszych tonach […] jest bardzo efektowny, dosyć głośny i ładny”. Czytelnik poradził też od razu jak skonstruować taki instrument: „Bierze się blachę dachową (cynkowaną dla czystości) i trzymając ję w ręku potrząsa się nią w miarę potrzeby lżej lub silniej. Można też blachę zawiesić i potrząsać ręką lub zlekka uderzać drewnianym młotkiem”. Ta propozycja nie przypadła jednak do gustu ani redaktorom „Słowa” ani radiowcom. Ostatecznie wybrano głos kukułki, który na antenie zadebiutował 3 maja 1928 roku. Choć i tu niektórzy mieli zastrzeżenia: „Pan Z. opowiada się przeciwko nadawaniu głosu kukułki ze starego zegaru, gdyż zegary takie pochodzą z Prus Wschodnich i z Gdańska, gdzie były silnie rozpowszechnione”. Wileńska kukułka była jednak inna. Zaprojektował ją dyrektor Roman Pikiel, a wykonał personel techniczny. W wydanym z okazji pierwszych urodzin dodatku „Na Wileńskiej Fali Radjowej” tajemnica została zdradzona: „Aparat b. nieskomplikowany, choć pomysłowy, składa się z mechanizmu obrotowego, dowolnie co do szybkości regulowanego, który podnosi kolejno mieszki, dostarczające powietrza przez rurki gumowe do 2-ch fujarek, naśladujących głos kukułki. Fujarki te są zamknięte w pudełku, połączone z adapterem, i przekazują swoje tony za pośrednictwem wzmacniacza i nadajnika, na antenę”. Później taki sam sygnał zaczęła nadawać rozgłośnia jugosłowiańska z Lublany.

Wróćmy jednak do początku roku 1928 i zapowiedzianej na 15 stycznia oficjalnej inauguracji radiostacji. Tym razem wszystko odbyło się zgodnie z planem. Dzień później „Słowo” relacjonowało: „Poświęcenie wileńskiej radjostacji miało charakter niezmiernie podniosły. Przed piątą przybyli do lokalu radjostacji przy ul. Witoldowej J. E. Metropolita Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski wraz z Biskupem sufraganem Kaz. Michalkiewiczem, wojewoda wileński p. Władysław Raczkiewicz, generał Popowicz, J. M. rektor St. Pigoń i rektor Marjan Zdziechowski, delegat prokuratorji generalnej, a zarazem prezes stow. radjoamatorów p. Adolf Kopeć, wreszcie szereg zaproszonych osób ze świata artystycznego, literackiego, dziennikarskiego i wojskowego. Aktu poświęcenia dokonał osobiście J. E. Metropolita wileński, potem udano się do studjo, skąd wygłoszono szereg przemówień. […] Na zakończenie przemówień orkiestra odegrała hymn państwowy, a pieśni wykonał chór męski »Echo«. Następnie goście przeszli do gabinetu kierownika radjostacji, gdzie podejmowali zebranych herbatką p.p. dyr. R. Pikiel i W. Hulewicz, pełniący rolę gospodarzy. Wśród ożywionej pogawędki minęła przerwa, poczem wysłuchano audycji literackiej »Sonety Krymskie« Mickiewicza. Wykonawcami byli p. prof. Ferdynand Ruszczyc (który zaznaczył, że przez mikrofon przemówi nie Mickiewicz-pielgrzym, taki jakiego widzimy na pomniku Bourdelle’a lecz Mickiewicz młody, taki jaki był w Wilnie) – rolę pielgrzyma odtworzył znakomicie Juljusz Osterwa, a Mirzę – p. Józef Karbowski. O godzinie 18.45 odczyt pt. „Duszyczka Wilna” wygłosiła świetna recytatorka p. Helena Romer, a o godz. 19.10 p. Tadeusz Łopalewski opowiedział o wileńskim życiu artystycznem”. Uroczystość była transmitowana na całą Polskę.

Gabinet Kierownika Programów Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1929 (RAdjo)

Od początku działalności Rozgłośnia Wileńska stawiała na literaturę. Już 5 grudnia 1927 roku, a więc  dzień po rozpoczęciu regularnej emisji i na ponad miesiąc przed oficjalnym otwarciem, nadała pierwsze słuchowisko. Była to scena „W szkole podchorążych” z „Nocy listopadowej” przygotowana przez Zespół Reduty – teatr eksperymentalny Juliusza Osterwy – z okazji dwudziestej rocznicy śmierci Stanisława Wyspiańskiego. Pół roku później – 17 maja 1928 roku – Wilno nadało, po raz pierwszy w polskiej historii, słuchowisko napisane specjalnie dla radia. Był to „Pogrzeb Kiejstuta”. Pomysł był prosty – wnuczka opowiadała niewidomemu dziadkowi o kondukcie pogrzebowym litewskiego księcia. Łącznie w pierwszym roku działalności stacja wileńska nadała 66 przygotowanych na miejscu słuchowisk – nie licząc powtórek, które nie mogły być wówczas rejestrowane i odtwarzane – a więc więcej niż jedno premierowe tygodniowo! W grudniu 1927 roku była to jedna audycja, w listopadzie 1928 roku już dziewięć. Oprócz słuchowisk były też m.in. felietony i recytacje. Łącznie 182 audycje literackie w ciągu roku. Wzrost liczby tego rodzaju audycji wiązał się z ograniczeniem innych form. I tak liczba odczytów z 4-5 dziennie spadła do jednego, góra dwóch. „Stało się to naskutek licznie i stale wyrażanych życzeń radjosłuchaczy, a zarazem naskutek wyraźnego doświadczenia, że do mikrofonu nadaje się tylko znikoma ilość odczytów, a większość pogadanek (szczególnie na cięższe tematy naukowe) przepada, gdyż nie znajduje słuchaczy” – można przeczytać w dodatku „Na wileńskiej fali radjowej” wydanym z okazji pierwszej rocznicy istnienia stacji wraz z dziennikiem „Słowo”. Rozgłośnia Wileńska nadawała też transmisje okolicznościowe – łącznie 22 w ciągu roku – transmisje kościelne (21 nabożeństw z kazaniami z Katedry Wileńskiej i 12 sobotnich popołudniowych nabożeństw z Ostrej Bramy), audycje dla dzieci (m.in. Ciocia Hala), audycje szczególne i informacyjne, muzykę i odczyty. Wśród audycji szczególnych znalazły się takie pozycje jak „Kwadrans Akademicki”, „Komunikat Harcerski” czy programy Polskiej Macierzy Szkolnej, Związku Strzeleckiego i spółdzielni rolniczych, a także nadawana w języku litewskim „Chwilka litewska” i rozrywkowa „Kukułka wileńska”.

Katedra wileńska w roku 2014 - stąd transmitowano nabożeństwa Ostra Brama w roku 2014 - stąd transmitowano nabożeństwa Mury pobazyliańskiego klasztoru w którym więziony był Adam Mickiewicz - stąd transmitowano Niedziele Kameralne i Środy Literackie

A jak realizowane były wówczas transmisje na żywo spoza siedziby rozgłośni? „Do wszystkich prawie ważniejszych pod względem transmisji placówek w mieście, radjostacja wyciągnęła swoje macki: linje telefoniczne transmisyjne” – pisał dodatek „Na wileńskiej fali radjowej” – „Punktem zbornym tych linji jest centrala telefoniczna. Tu się zbiegają linje transmisyjne od Ostrej Bramy, Bazyliki, Uniwersytetu S. B., Teatru Reduta, Kasyna Oficerskiego, dwóch restauracyj, kawiarni z letnim ogrodem, wreszcie jednej z firm radjotechnicznych, dla retransmisji stacyj zagranicznych. Linje te stanowią sieć wyłącznie do użytku radjostacji, która również jest połączona z centralą telefoniczną trzema przewodami. Każda linja transmisyjna kończy się odpowiedniem urządzeniem, które umożliwia szybkie uruchomienie transmisji z danego punktu. Niektóre miejsca, jak Bazylika, Ostra Brama, mają gotowe, urządzone na stałe, miejsca do zawieszenia mikrofonów. Uruchomienie naprzykład, transmisji nabożeństwa z Bazyliki, z ustawieniem i uruchomieniem amplifikatora i zawieszeniem czterech mikrofonów: przy ołtarzu, na ambonie, na chórze i na dachu Bazyliki – dla transmisji dzwonów – trwa zaledwie dziesięć minut”. Pochodzące z lat późniejszych nagranie transmisji z nocnego życia Wilna zachowało się do dziś i można je odnaleźć w serwisie YouTube.

Drugie studio Polskiego Radia Wilno w willi przy ulicy Witoldowej - fotografia opublikowana w roku 1929 (RAdjo)

Rok 1928 przyniósł też dalsze zmiany i ulepszenia techniczne. „Już od lutego zastosowano w Studjo Wileńskim mikrofon tak zwany pojemnościowy, lub elektrostatyczny, który wzamian za pieczołowitą i umiejętną opiekę, jakiej wymaga, daje nieskazitelną pracę, bez jakichkolwiek dodatkowych własnych szumów, jakie są właściwe mikrofonom węglowym” – pisał dodatek „Na wileńskiej fali radjowej”. W pierwszej połowie roku uruchomione zostało też drugie studio – odczytowe – na piętrze. „Uruchomienie tego studja pozwoliło na prowadzenie programu stacji bez żadnych przerw, nieuniknionych przy nadawaniu programu tylko z jednego studja; naprzykład, po odczycie z II studja, nadaje się bez żadnej przerwy koncert orkiestry z I studja, po koncercie – audycję literacką z II studja i t. p. Unika się w ten sposób przerw na wchodzenie, wychodzenie wykonawców i t. p.” – pisało dalej „Słowo”. A jak to zostało zorganizowane? „Do »obsłużenia« prelegenta w II studjo, prócz mikrofonu, służy głośnik, szafka sygnalizacyjna z zegarem, oraz przycisk sygnalizacyjny na biurku. Podczas, kiedy mikrofon w II studjo jest nieczynny, głośnik nadaje audycję, odbywającą się w I studjo, lub transmisję. Z chwilą włączenia mikrofonu, głośnik automatycznie zostaje wyłączony. Po zapowiedzi przez głośnik mającej nastąpić audycji z II studja,  zostaje oświetlona w szafce sygnalizacyjnej matówka z napisem »mikrofon czynny«. Po tym sygnale prelegent rozpoczyna audycję. O zbliżającym się terminie zakończenia audycji prelegent zostaje zawiadomiony sygnałem, oświetlającym tarczę zegara. Wreszcie kończąc audycję, prelegent naciska przycisk, zawiadamiając w ten sposób speakera i amplifikatornię, dla natychmiastowego przełączenia i końcowej zapowiedzi”. Drugie studio było też wykorzystywane przez reżyserów słuchowisk w trakcie prób. Mogli wówczas poczuć się jak słuchacze przed odbiornikami mając jednocześnie stały kontakt z dużym studiem i możliwość zgłaszania poprawek. Ale to nie jedyne nowości. W pierwszej połowie roku Rozgłośnia Wileńska zakupiła nowy gramofon. „Czyniąc zadość życzeniom najszerszych rzesz radjosłuchaczy wileńskich, Polskie Radjo w Wilnie nabyło najlepszej marki gramofon wraz z adapterem, umożliwiającym transmitowanie muzyki z płyt wprost na antenę. Radjostacja nasza zaopatrzyła się jednocześnie w odpowiedni dobór najnowszych płyt oraz zapewniła sobie na przyszłość ich dostawę z firmy Józef Weksler w Warszawie” – donosiło „Słowo” z 15 maja 1928 roku. Ostatnim z omawianych ważnych wydarzeń pierwszego roku działalności była wileńska wystawa radiowa, która odbyła się w marcu. „Radjostacja wileńska urządziła na wystawie swoje studjo, skąd nadawała na antenę odczyty, audycje zbiorowe i koncerty. Studjo to cieszyło się doskonałem powodzeniem na wystawie i było zawsze pełne słuchaczów i widzów” – relacjonowało „Słowo”.

Spójrzmy teraz jak wyglądał dzień pracy speakera wileńskiego. „Wyciąga się gdzieś z kieszeni około godziny 15-tej pomiętoszoną bibułkę – program dzienny. Czarno na białem stoi, że program zaczyna się dzisiaj o 15.40, zatem najwyższa pora udać się na stację. Jeszcze więc tylko ostatnie spojrzenie na pierog przekładany powidłami z jabłek, którego skończyć niema czasu, a zabrać ze sobą nie sposób i… w drogę! Radjostacja leży w okolicy dzikiej, na Zwierzyńcu, przy ulicy Witoldowej (od imienia dyr. Programów, Witolda Hulewicza). Jedzie się tam, polecając duszę Bogu, to znaczy: autobusem. Wilnianie wiedzą, co to znaczy… Autobusowi nie śpieszy się, poco? I tak do północy daleko. Jedzie sobie coraz to innemi ulicami, tymczasem strzałka na zegarze posuwa się nieubłaganie, już tylko 5 minut pozostało do chwili, kiedy mam przywitać Wilno hasłem »hallo, hallo«!” – emocjonująco swoją opowieść zaczyna Antoni Bohdziewicz na łamach „Tygodnia Radjowego” z 5 stycznia 1930 roku – „Zjawiam się więc w studjo jak w sensacyjnym filmie – w ostatniej chwili. Zaledwie zdążę chrząknąć i poprawić krawat, a oto już zapalają się magiczne światełka, kukułka kończy swe sygnały i jestem już u wszystkich na uszach. Rozpoczynam codzienną piosnkę: »hallo, hallo, Polskie Radjo Wilno. Fala 385 m. Dobry wieczór. Podaję dalszy program na dzień dzisiejszy, więc o godzinie 15.40 to a to, następnie tamto i to« i t. d. Teraz zaczyna się korowód prelegentów. Rewję rozpoczyna zwykle chwilka litewska, chłopię wysokiego wzrostu o jasnych wąsach i niebieskich oczach; po nim inni, starsi i młodsi, z wąsami i bez, ciocie i wujaszkowie z pogadankami dla dzieci, profesorowie z wiecznemi piórami, śpiewacy z tremą i cukierkami od kaszlu, muzycy z opóźnieniem, aktorzy z propozycją: czy ma pan papierosa… trudno wszystkich wymienić. Postacie te stają przed mikrofonem i przemawiają. Przemawiają czule albo groźnie, ciekawie albo sucho, wyraźnie albo nie, z kartek albo z pamięci, zapijając wodę albo żując gumę, w marynarce albo bez; śpiewają, grają, robią w razie potrzeby wiatr, pociąg, przeciąg, deszcz, czyli tak zwane dekoracje akustyczne, nawet płaczą i całują się, jeśli wymaga tego nastrój audycji. Wszystko to z wielką precyzją, ale zupełnie obojętnie przełyka mikrofon. Czasem myślę, że doprawdy, temu to jak strusiowi: nic nie może zaszkodzić. Słowo i dźwięk, skoro tylko trafi na antenę – staje się całkowicie niezależne, kpi sobie z najsurowszej cenzury, panoszy się w całym eterze, trafiając wreszcie do słuchawek, przy których siedzą radjoci t. j.: istoty tajemnicze i złośliwe. Mikrofon usposobienie słuchaczy doskonale odczuwa i jeśli jest w zgodzie ze speakerem – puszcza w świat tylko spokojne zapowiedzi: »a teraz… w końcu… w dalszym ciągu… nadaliśmy… rozpoczynamy…«. Zdarza się jednak, że i mikrofon straci cierpliwość, wtedy spłata speakerowi figle, przemycając na antenę odgłosy z zakulisowego życia stacji. Przytem szelma ma taki węch, że zawsze trafi na coś kompromitującego. Słuchacz, który złapi taki moment, cieszy się i zaciera ręce z uciechy, ale speakerowi biada. Cały personel woła: »Pan nie uważa, pan się gapi«! A speaker i tak zasługuje na współczucie. Od chwili rozpoczęcia programu ciągle biega. Ze studja do aparatowni, z aparatowni do poczekalni, do biura, do 2-go studja, do… zresztą mniejsza o szczegóły! Więc biega, jest jednocześnie tu i tam, kogoś zaprasza, czeka na kogoś, wypłaca honoraria, zapala i gasi kolorowe światełka, błaga laików o ciszę, co chwilę spogląda na zegarek, co chwila gubi ołówek albo prelegenta, co chwila przyjmuje telefony od znajomych pań, konferuje z dyrektorem i tak do końca. Słuchacz, który przecie nic z tego nie widzi, nie słyszy – wyobraża sobie zwykle speakera jako beztroskie stworzenie, które leży wygodnie na szezlongu, pali specjalne egipskie i puszcza między jednym dymkiem a drugim – zdawkowe anonse, czasem nawet z błędami. Mało tego: speaker jest dla każdego radjoamatora kozłem ofiarnym, jego się przecież klnie, kiedy się coś w programie nie podoba. Ilekroć więc zapowiadam: »3-cia część koncertu, allegro moderato, Molto c marcato« drżę ze zgrozy, ponieważ napewno w tej samej chwili miłośnicy orkiestry bałałajek posyłają mnie do wszystkich djabłów. Albo dajmy na to słyszy jakaś pani: »a teraz odczyt z działu Encyklopedja«. Oczywiście nie chce tego słuchać i woła »ależ nudny ten Bohdziewicz«! Przepraszam, dlaczego ja? Niestety, nad tem się już nikt nie chce zastanawiać. Niech się zrobi po jakiejś audycji chwilowa przerwa, niech prelegent niespodziewanie wcześniej skończy, wnet wszyscy wołają: »speaker, gdzie speaker? Dlaczego, do licha, nie zapowiada?« Panie i Panowie! Miejcież w takich chwilach litość. Speaker mógł nie spodziewać się, że profesora zatknie, mógł właśnie nogę złamać, mógł wreszcie być w tej chwili… no, jednym słowem, speaker jest także człowiek!”. A na zakończenie dnia: „Zbliża się godzina 20-ta, sygnał czasu z Warszawy. Jeżeli dzień nie należy do wyjątkowo ciężkich, program Wilna kończy się i dalej »bawi i poucza« publiczność Warszawa. Wtedy zwykle słucham jakiejś płyty gramofonowej dla własnej przyjemności, i zabieram się do pisania protokułów. Muszę mieć wszystko wymierzone co do serenady. Lada głupstwo, które wymknęło się na antenę, musi być zapisane ad aeternam rei memoriam. Z tych drobnych sekund i minut powstają miesiące, lata, wieki…! Naprzykład na wygłaszanie komunikatu o Dwuwatkach Sokół – 35 tygodni, 4 dni i 14 godzin! Ale, chwała Bogu, obliczanie tych zawrotnych cyfr, nie należy już do obowiązków speakera. Kiedy już wreszcie protokuły gotowe, kwitki wszelakie i raporty wypisane, można stację pożegnać i wrócić do niedokończonego pieroga. Na wizytę, teatr albo kino, zwykle już zapóźno”.

W swoje drugie urodziny Rozgłośnia Wileńska inaugurowała akcję antenową, w ramach której przez cały dzień na antenie ogólnopolskiej prezentowany był dorobek jednej stacji regionalnej. Uroczystość ta przypadła na 12 grudnia 1929 roku. Program rozpoczynał się o godzinie 12:00 biciem zegara i hejnałem z wieży katedralnej, a kończył o pierwszej w nocy z przerwą obiadową od 14:15 do 16:00. Znalazła się w nim transmisja z lekcji szkoły powszechnej, poranek symfoniczny dla młodzieży nadawany z Teatru Miejskiego w Wilnie, koncert muzyki ludowej i poezji regionalnej, reportaż na żywo z elektrowni i wileńskiej stacji pomp, bajka dla dzieci, cykliczna audycja „Kukułka wileńska” oraz koncert muzyki organowej z Bazyliki Wileńskiej. Ale nie mogło też oczywiście zabraknąć audycji literackich. „Pomiędzy godz. 19.35 a 20.40 nadane będą dwa słuchowiska: »Dzwonnik«, nowela Henryka Sienkiewicza, zradjofonizowana przez Halinę Hohendlingerównę, oraz po przerwie przeznaczonej na sygnał czasu, rozmaitości i koncert na cytrze (prof. Witold Jodko) i harmonjum (Henryk Wynen), słuchowisko wesołe: »Kapitan Tomek«, nowela Jerzego Kossowskiego, w radjofonizacji Ady Węsławskiej” – pisał „Tydzień Radjowy” z 8 grudnia 1929 roku. Oba słuchowiska przygotował Zespół Dramatyczny Rozgłośni Wileńskiej – grupa profesjonalnych aktorów, którzy dla pracy w radiu porzucili teatr. Kolejny rok przyniósł jednak rozwiązanie zespołu i powrót do słuchowisk z udziałem nie dysponujących zbyt dużą ilością wolnego czasu aktorów teatrów miejskich. Wieczór wypełnił koncert muzyki współczesnych kompozytorów wileńskich, pogadanka o gongach z ilustracją akustyczną, wesoły felieton, polska muzyka taneczna oraz słuchowisko „Obrona Sokratesa” według Platona z Aleksandrem Zelwerowiczem w roli Sokratesa. Ostatnią pozycją była nadana z salonu „Radjo i Światło” Philipsa w Wilnie audycja dla radjopajęczarzy – w skrócie „Rapajów”.

Rok 1930 był rokiem przygotowań do uruchomienia nowej stacji nadawczej, która umożliwiałaby odbiór detektorowy w promieniu 150 kilometrów od Wilna. Nie pozostało to bez wpływu na codzienny program. „Ramy tego programu zostały poważnie zwiększone, pomnożono znacznie ilość audycyj i koncertów własnych. W dni powszednie stacja pracuje po 9 godzin dziennie, w niedziele i święta po 13 do 14 godzin”. Zwiększono także udział muzyki popularnej kosztem tej poważniejszej, choć w ramówce pozostała cotygodniowa transmisja z opery i – raz na dwa tygodnie – z operetki. Z lokalu Związku Literatów w murach pobazyliańskiego klasztoru nadawane były „Niedziele Kameralne” i „Środy Literackie”. Nadal też realizowano słuchowiska i transmisje z lokali towarzystw kulturalnych i zawodowych, cmentarzy, kościołów, fabryk, teatrów, cyrku, kiermaszów ludowych oraz lotniska. Ostatecznie jednak nowej, silnej radiostacji nie udało się w założonym czasie uruchomić. Artykuł „15.1.1928 »Wilno« 15.1.1931” opublikowany w „Tygodniu Radjowym” z 18 stycznia 1931 roku mówił o dalszych przygotowaniach oraz kolejnych zmianach programowych, tym razem polegających na zmniejszeniu liczby własnych audycji dla dzieci i słuchowisk. „Odpadły wszystkie słuchowiska drobne, cały zaś wysiłek został skierowany ku jaknajlepszemu opracowaniu słuchowisk wielkich. Jest to skutek zmiany w ogólnym układzie programów Polskiego Radja” – pisał redaktor „Tygodnia Radjowego”. Te zmiany nie spodobały się słuchaczom z Wilna. W podsumowaniu ankiety „Jakie muszą być programy Wielkiej Radjostacji Wileńskiej” dziennik „Słowo” z 3 kwietnia 1931 roku zauważa: „Na podstawie głosów, które usłyszeliśmy możemy stwierdzić, że nasze tezy o pewnej szkodliwości centralizacji programów są słuszne. Wilno położone jest niemal na pograniczu i posiadające tak odrębne warunki etnograficzne musi mieć stację, której programy odpowiadałyby istotnym potrzebom szerokich mas ludności. Wszyscy zabierający głos w naszej ankiecie podkreślali konieczność uwzględnienia potrzeb kulturalnych wsi, narażonej więcej, niż gdziekolwiek na zgubne wpływy antypaństwowej agitacji. […] Zadania tego nie uda się przeprowadzić bez uzyskania autonomji programowej Wileńskiej stacji i dlatego też Dyrekcja Polskiego Radja powinna – w imię dobra interesów szerokich rzesz polskich zarówno u nas, jak i za kordonem – autonomji tej udzielić”.

Melograph w Polskim Radiu Wilno - fotografia opublikowana w roku 1931 (RAdjo) Melograph w Polskim Radiu Wilno - fotografia opublikowana w roku 1931 (RAdjo)

Jesienią 1930 roku Rozgłośnia Wileńska – jako pierwsza w Polsce – kupiła urządzenie do nagrywania płyt gramofonowych „Melograph”. „To szafka, przykryta blatem drewnianym, do którego przytwierdzono płytę z lanego żelaza, będącą szkieletem właściwej konstrukcji aparatu. Od dołu przymocowany jest do tej płyty silnik elektryczny i mechanizm napędowy, służący do wprawiania w ruch obrotowy talerza widocznego ponad płytą” – pisał „Tydzień Radjowy” z 5 kwietnia 1931 roku. Na jednej stronie wykonanej z masy podobnej do żelatyny płyty mieściły się trzy minuty nagrania. Pierwszą zarejestrowaną audycją było słuchowisko Heleny Romer-Ochenkowej „Państwo Tutkowie”, składające się z dziesięciu trzyminutowych odcinków. Jednak „Melograph” służył nie tylko radiowcom… „Kto więc chce uwiecznić swój głos i sprawdzić czy jest on radjofoniczny, zaśpiewać czy nagrać piosenkę wykonaną przez siebie, czy wreszcie przesłać życzenia imieninowe utrwalone na płycie nietłukącej się – w cenie 5,60 zł – może porozumieć się w godzinach od dziesiątej do czternastej w naszej rozgłośni przy ulicy Witoldowej 21 lub telefonicznie z wydziałem technicznym rozgłośni, telefon 12-14” – głosił komunikat nadawany na antenie – „Nie od rzeczy będzie wspomnieć, komunikat ten, który w tej chwili Państwo słyszą, nagrany jest również na płycie”.

Do otwarcia nowej stacji nadawczej zlokalizowanej na południowych przedmieściach Wilna w dzielnicy Lipówka doszło ostatecznie w pierwszej połowie roku 1931. Pod nowy adres przeniesiona została jedynie część nadawcza, studia, amplifikatornia oraz pomieszczenia redakcyjne pozostały w willi przy ulicy Witoldowej. Więcej o tym wydarzeniu napiszemy w kolejnym odcinku „Radiowych adresów” poświęconym Wilnu.

Wiosną 1934 roku wydawane przez Stanisława Cata-Mackiewicza „Słowo” – które niejednokrotnie wcześniej krytykowało wileńską rozgłośnię – rozpoczęło zmasowany, personalny atak na Witolda Hulewicza, który oprócz kierowania wydziałem programowym piastował kilka innych funkcji w wileńskim świecie literackim – m.in. w Radzie Wileńskich Zrzeszeń Artystycznych i Związku Zawodowym Literatów Polskich w Wilnie. W kolejnych numerach drukowane były opatrywane złośliwymi komentarzami karykatury oraz felietony poświęcone Hulewiczowi. Jedne źródła mówią, że konflikt między panami dotyczył różnicy zdań odnośnie pewnego pomnika w Wilnie… inne, że – mówiąc dzisiejszym językiem – Hulewicz był „słoikiem” przyjezdnym z Poznania, a to nie odpowiadało Mackiewiczowi. Jakikolwiek był to powód, doszło do pojedynku. Czytając dostępną literaturę na ten temat można nabrać skojarzeń z dowcipem o rowerach na Placu Czerwonym w Moskwie… Cóż, plotki żyją własnym życiem. Według jednych relacji na pojedynek Cata-Mackiewicza wyzwał Hulewicz, według innych było odwrotnie. Jeszcze inni piszą, że Hulewicz spoliczkował Mackiewicza albo że do pojedynku z właścicielem gazety doszło dlatego, że Hulewicz nie chciał pojedynkować się z niehonorowym autorem karykatur Feliksem Danglem. Jak było naprawdę? Najbliższy prawdy może być bliski współpracownik Hulewicza, Tadeusz Łopaliński. Opierając się na jego relacji Józef Poklewski w „Polskim życiu artystycznym w międzywojennym Wilnie” pisze: „Publicznie znieważany zamieszczanymi w »Słowie« rysunkami, żądając satysfakcji, Hulewicz wyzwał na pojedynek Stanisława Mackiewicza, wydawcę i redaktora naczelnego tej gazety. Starannie przygotowany i przeprowadzony zgodnie z zasadami i wytycznymi, zawartymi w Kodeksie Boziewicza pojedynek »do pierwszej krwi« odbył się w sali konwentu »Polonia«. »Był to niewątpliwie jeden z najbardziej malowniczych pojedynków jakie widziałem, wspomina Tadeusz Łopalewski, […] to, do czego z takim nakładem kosztów i fatygi szykowano się przez parę tygodni, trwało krócej niż minutę […] pierwsza krew jednocześnie prawie ukazała się na skórze dżentelmenów«”. Hulewicz został ranny w rękę, Mackiewicz w skroń. A skąd historia o spoliczkowaniu? „Do pojedynku Hulewicz-Dangel nie doszło. Mimo iż poeta w kawiarni Rudnickiego publicznie wymierzył szpicrutą karę rysownikowi. Sekundanci Hulewicza zakwestionowali bowiem honorowość Dangla. W tym stanie rzeczy strony przystały na sąd honorowy. Jego wyrok był oczywiście niekorzystny dla rysownika”. Sprawa miała jednak ciąg dalszy – Mackiewicz chcąc bronić współpracownika wysłał do kilkunastu osobistości zmanipulowaną ankietę dotyczącą swoich publikacji, co zostało skomentowane przez Związek Zawodowy Literatów Polskich jako „wykrętne i perfidne wprowadzanie w błąd opinii publicznej”. W odpowiedzi Mackiewicz podał autorów listu do sądu… podobnie uczynił Hulewicz z redaktorem odpowiedzialnym „Słowa” i jego felietonistą. Obie sprawy rozpatrywane były 9 stycznia 1935 roku. Sąd uznał, że rysunków Dangla nie można nazwać karykaturą, bowiem nie przedstawiają wartości artystycznej, ale jednocześnie skazał literatów za obrazę redaktora naczelnego „Słowa”. Co do drugiego procesu – redaktor odpowiedzialny został skazany, a felietonista uniewinniony. 3 kwietnia 1935 roku Sąd Apelacyjny uniewinnił Związek Zawodowy Literatów Polskich oraz podwyższył karę dla redaktora odpowiedzialnego. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków centrala Polskiego Radia zdecydowała o przeniesieniu Witolda Hulewicza do Warszawy na stanowisko kierownika Wydziału Literackiego. Stało się to 1 września 1935 roku. „W ubiegły poniedziałek w studjo Rozgłośni Wileńskiej zgromadzili się wszyscy pracownicy i stali prelegenci, aby pożegnać opuszczającego Wilno dyr. Witolda Hulewicza. Akt pożegnalny odbywał się przy otwartym mikrofonie, dzięki czemu uczestniczyć w nim mogli wszyscy radjosłuchacze wileńscy, których szczere sympatie i uznanie zdobył sobie W. Hulewicz w ciągu swej ośmioletniej pracy na stanowisku kierownika programów, redaktora »skrzynki ogólnej« a ostatnio dyrektora Rozgłośni” – pisał „Kurjer Radiowy”, dodatek do „Kurjera Wileńskiego” z 4 września 1935 roku. Później głos zabrali dyrektor Roman Pikiel, Tomasz Byrski, Wiktor Trościanko i żegnany Witold Hulewicz. „Odjeżdżać – znaczy »umierać potrosze« – mówi francuskie przysłowie. Ale my mamy zdanie jaśniejsze, w »Sonetach krymskich« Mickiewicza, »Szczęśliwy, kto ma się z kim żegnać…« A doprawdy! Opuszczając Wilno po prawie 11-tu latach życia w tem mieście – mogę ze smutkiem, ale zarazem dumną radością powiedzieć, że zaiste mam się z kim żegnać!”. Tym samym pierwszy kierownik programowy Rozgłośni Wileńskiej nie doczekał na stanowisku dnia, w którym siedziba tworzonej przez niego od podstaw stacji przeniosła się w nowe miejsce – stało się to dwa miesiące później. Również o tym więcej napiszemy w kolejnym odcinku „Radiowych adresów”.

Tablica pamiątkowa na pierwszej siedzibie Polskiego Radia Wilno przy ulicy Witoldowej w roku 2014

Willę na Zwierzyńcu, w której rozpoczęła się historia Polskiego Radia Wilno, można oglądać do dziś. Kilka lat temu na jednej ze ścian umieszczona została tablica w językach polskim oraz litewskim upamiętniająca wydarzenia z lat 1927-1935.

 

W kolejnym odcinku „Radiowych adresów” przedstawimy ciąg dalszy historii Polskiego Radia Wilno. Więcej zdjęć willi przy ulicy Witoldowej 21 można odnaleźć na stronach http://www.zilionis.lt/, http://historiaradia.neostrada.pl/ oraz http://kresowiacy.com/.

Radiowy adres na mapie

Comments

Radioretro *.centertel.pl 27-06-2017 20:01

Bardzo ładnie napisane, zazdroszczę dużego talentu literackiego i podziwiam lekkie pióro. Nie wspomnę o bardzo dużej wiedzy historycznej.
Gratuluję Krzysztof

Radioretro *.centertel.pl 27-06-2017 20:01

Bardzo ładnie napisane, zazdroszczę dużego talentu literackiego i podziwiam lekkie pióro. Nie wspomnę o bardzo dużej wiedzy historycznej.
Gratuluję Krzysztof

Post a comment