(25) Wilno, Lipówka; Mickiewicza 22; Wierszuliszki
Wielka Radiostacja. Wileńska radiofonia w latach 1931-1939
W poprzednim odcinku „Radiowych adresów” pisaliśmy o tym jak doszło do powstania Polskiego Radia w Wilnie. Staraliśmy się też przybliżyć pierwsze lata działalności, które radiowcy przepracowali w willi przy ulicy Witoldowej 21. W tym odcinku zajmiemy się pozostałymi miejscami związanymi z Rozgłośnią Wileńską – stacją nadawczą na Lipówce, nową siedzibą przy ulicy Mickiewicza 22 i dość tajemniczą stacją nadawczą w Wierszuliszkach…
Rok 1930 był rokiem przygotowań do uruchomienia nowej stacji nadawczej, która umożliwiałaby odbiór detektorowy Rozgłośni Wileńskiej w promieniu 150 kilometrów od miasta. Wieże antenowe stanęły na południowych przedmieściach Wilna, na wzgórzu przy trakcie lidzkim w dzielnicy Lipówka. 8 marca 1931 roku „Gazeta Lwowska” donosiła: „Nowa radjostacja wileńska jest już na ukończeniu. Obliczona jest ona na 16 kilowatów i posiadać będzie silną aparaturę oraz 2 maszty żelazne, wysokości 76 metrów. Maszty te zostały już zbudowane. Również duży gmach jest już na ukończeniu i obecnie odbywa się montowanie aparatury. Uruchomienie stacji nastąpi prawdopodobnie 2-go kwietnia”. Projektantem budynku był Antoni Dygat, a wieże wykonane zostały w Zakładach Cegielskiego w Poznaniu. Czy terminu udało się dotrzymać? Raczej nie, ale pewności co do dnia uruchomienia nadajnika nie ma. „Radio-informator” na rok 1938 mówi o końcu kwietnia 1931 roku, tygodnik „RAdjo” z 6 września 1931 roku o maju tegoż roku. Wersja kwietniowa wydaje się mniej prawdopodobna – od 23 kwietnia, po gwałtownym wzroście temperatury i roztopach, wylała Wilia. Woda doszła do Katedry i głównej ulicy miasta – Mickiewicza. „Jednocześnie na Zwierzyńcu, gdzie mieści się nasza Rozgłośnia, sytuacja przedstawiała się jeszcze poważniej. Brzeg od strony Zwierzyńca okazał się nietrwałym; woda podmyła i piasek sypał w tempie szybkiem, grożąc osunięciem się brzegu. Budynek radjostacji jest położony w odległości około 30 metrów od brzegu; jemu więc nie groziło niebezpieczeństwo, natomiast pieńki, na których były nawinięte odciągacze masztu pomocniczego trzeba było przesuwać wgłąb, gdyż obsunięcie nie było wykluczone” – pisał wileński korespondent tygodnika „RAdjo” w numerze z 10 maja 1931 roku. Woda podchodziła też pod elektrownię i zalała kable. „W sobotę jednak o godz. 22.30 światło zgasło na jakiś czas; po raz drugi o godz. 23:30. Jednak o godz. 1-ej – światło było. […] Dnia 29-go nasza Rozgłośnia nie pracowała, gdyż pośpiesznie przeprowadzało się naprawy w elektrowni. Dzisiaj, t. j. 30-go, miasto też jest bez światła; stacja oczywiście nieczynna. Obiecują, że o godz. 16 prąd już będzie” – donosił dalej. W tej sytuacji trudno przypuszczać, aby priorytetem było uruchamianie w tych dniach nowej stacji. Tym bardziej, że walczono o zachowanie zdemontowanej wkrótce anteny na Zwierzyńcu. Wróćmy jednak na Lipówkę. Według tygodnika „RAdjo” nowa radiostacja zajmowała obszar o powierzchni około dwóch hektarów. „Na terenie tym ustawiony jest zbudowany w stylu współczesnym budynek stacyjny objętości około 1700 m3, zawierający również mieszkania dla części personelu. Opodal stoją dwie wieże żelazne po 76 metrów wysokości, budka antenowa, gdzie są umieszczone cewki i kondensatory do dostrojenia anteny do danej długości fali, oraz budka transformatorowa, gdzie prąd trójfazowy o napięciu 3x6300 V, doprowadzony z elektrowni miejskiej, jest przetwarzany na 3x220 V, i w tej postaci już się doprowadza do budynku stacyjnego” – pisał inż. Tadeusz Dąbrowski w tygodniku „RAdjo” z 6 września 1931 roku. Dalszy opis wraz ze szczegółami technicznymi zamieszczamy na końcu tekstu.
We wrześniu 1935 roku Wilno opuścił dyrektor i założyciel Rozgłośni Wileńskiej Witold Hulewicz. Mianowany został kierownikiem Wydziału Literackiego w centrali Polskiego Radia w Warszawie. O szczegółach tego wydarzenia pisaliśmy w poprzednim odcinku „Radiowych adresów”. 17 stycznia 1936 roku „Kurjer Wileński” doniósł o mianowaniu nowego dyrektora – Juliusza Petrego, kierującego wcześniej rozgłośnią lwowską. Jak pisaliśmy we lwowskim odcinku „Radiowych adresów”, do Wilna został „zesłany” po niefortunnym żarcie „Wesołej Lwowskiej Fali” dotyczącym krowy holenderskiej. Półtora roku później powrócił do Lwowa, a na jego miejsce przyszedł… ówczesny dyrektor Polskiego Radia Lwów Janusz Żuławski. „Magazyn Wileński” w numerze 1/2005 wspominał słowa pisarki Jadwigi Żylińskiej, która po odejściu Hulewicza napisała: „Ta cudowna aura Wilna z nim się już rozpłynęła”. Podobnie widział to pracujący wówczas w rozgłośni Wiktor Trościanko. W tekście „Obóz laureata” napisał: „Po odejściu Hulewicza z Wilna bezkrólewie dyrektorskie trwało długo. Przysyłano nam kolejnych, na ogół sympatycznych ludzi, jak Juliusz Petry ze Lwowa, Zdzisław Marynowski z Warszawy, by tylko z obowiązku kronikarskiego wspomnieć niczym niewytłumaczalną kadencję pani Wandy Pełczyńskiej, politycznie zaangażowanej w obozie rządowym, żony ówczesnego szefa II Oddziału Sztabu, płk. Pełczyńskiego”. Wspomniany Marynowski był pierwszym dyrektorem Radia Poznańskiego, subkoncesjonariusza Polskiego Radia z roku 1925. Jak wspomina dalej, z czasem dało się zauważyć coraz większy napływ prelegentów lewicowych, a o wileńskiej „czerwonej fali” miał nawet pisać drukowany przez Franciszkanów z Niepokalanowa „Mały Dziennik”. Jedną z osób mających wpływ na taki właśnie charakter programu był zatrudniony w 1936 roku na stanowisku referenta literackiego późniejszy laureat nagrody Nobla Czesław Miłosz, rok później zwolniony za wspieranie na antenie polskiej stacji dążeń Litwinów do przejęcia władzy w Wilnie oraz działalność na rzecz kultury białoruskiej. Sam Miłosz w „Wyprawie w dwudziestolecie” wspominał: „Zadenuncjowano naszą rozgłośnię w „Małym Dzienniku”, organie Niepokalanowa. Wojewoda wileński, nie chcąc być posądzonym o tolerowanie w radiu elementów sprzyjających Białorusinom i Żydom, zażądał usunięcia mnie i mego kolegi Tadeusza Byrskiego z rozgłośni”.
Wróćmy jednak do roku 1935. Willa przy ulicy Witoldowej, pomimo wyprowadzki aparatury nadawczej, wciąż była za ciasna. Na tyle, że – jak wspominają pracownicy – trzecie studio urządzone zostało w łazience. Rozpoczęto więc wstępne przymiarki do przeprowadzki. Pod uwagę brane były dwie lokalizacje – przy ulicy Końskiej na Starym Mieście oraz przy ulicy Mickiewicza w budynku po kinoteatrze Polonia. Ostatecznie wybrana została ta druga opcja. Jak podaje „Radio-informator” na rok 1938, po trwających kilka miesięcy przygotowaniach przeprowadzka odbyła się pod koniec października 1935 roku. „Kalendarium 75 lat Polskiego Radia” przy tym wydarzeniu podaje datę 25 listopada. W dawnej sali kinowej o powierzchni 220 m2 i wysokości 7,5 metra zorganizowane zostało największe w Polsce studio koncertowe. Ponadto w budynku znalazło się jeszcze miejsce na studio odczytowe, literacko-słuchowiskowe i spikerskie. „Ogółem nowy lokal zajmuje powierzchni około 1000 m2, czyli trzykrotnie większą od dawnego pomieszczenia na Zwierzyńcu” – pisał „Radio-informator” – „Amplifikatornia została zaopatrzona w stół rozdzielczy. Cztery studia wyposażono w nowe mikrofony i udoskonalenia reżyserskie”. Teraz reżyser słuchowiska dysponował własnym pomieszczeniem z głośnikiem. Inż. Mieczysław Galski w broszurze wydanej z okazji dziesięciolecia rozgłośni pisał: „Na upartego całą starą stację ze studiem i wszelkimi jej urządzeniami, można byłoby zmieścić w dzisiejszym studjo koncertowym. […] Dzisiejsze nowoczesne pojemnościowe i piezo-elektryczne mikrofony pozwoliły zapomnieć słuchaczom jak »wygląda« szum mikrofonu! Koncerty nie dudnią głucho i nie dają wrażenia, że głośnik zapchany jest watą”.
Mimo nowych możliwości czas lokalnego programu był przez centralę mocno ograniczony – na początku 1936 roku było to 70 minut – od 18:30 do 19:40. Już 14 stycznia 1936 roku „Kurjer Wileński” w tekście „Przed głośnikiem i w słuchawce” pisał: „Można zanotować pewien postęp w tej dziedzinie: dwa lata temu godzina była rozwałkowana na przestrzeni całego popołudnia, rok później skupiła się i powiększyła. Ale jaka jest jej treść, czem jest ten czas wypełniony? Biorę zwykły sobie dzień środę: 10 min. zapowiedź programu, 20 min. – muzyka (przeważnie z płyt), 10 min. – pogadanka rolnicza, 10 min. – skrzynka, 5 min. chwilka społ. (informacje), 10 min. – koncert reklamowy, 5 min. – wiadomości sportowe. Zdarzają się zmiany: zamiast skrzynki i chwilki społecznej jakaś pogadanka – stała (»Co się dzieje w Wilnie«, nowości teatralne, film, i t. p.) albo przygodna. Mamy zatem w sumie 70 minut programu, które winny w zupełności nasycić potrzeby kulturalne regjonu, obejmującego (w kraju tylko) prawie 4 województwa! Gdybyż 70 minut, wszakże 30 minut to audycje informacyjne. Ramy programu, nakreślone przez centralę są sztywne i niema mowy o jakichkolwiek odstępstwach. A przecie są sprawy, które interesują słuchaczy regjonu; są ładnie rozwijające się cykle odczytowe (wtorki godz. 22.45-23) poważne zarówno w temacie, jak i w ujęciu, odsadzone gdzieś na dość późną godzinę, godzinę zmęczenia. Są słuchowiska nieprzyjęte przez centralę do programu ogólnopolskiego, które rozgłośnia chce jednak nadać. Więc włącza się je w porze najmniej odpowiedniej do słuchania tego, gdzieś około 19, poto by odrazu wrażenie zagłuszyć aktualjami sportowemi i inn. bo inaczej nie można”. Z przeprowadzonej kilka miesięcy później ankiety płynęły następujące wnioski: „1. Radjo przedewszystkiem ceni prowincja i wieś; nawet miasto domaga się zwiększenia audycyj dla wsi. 2. Więcej słowa i to słowa »popularnego«. 3. Większe uwzględnienie pierwiastka regionalnego” – pisał „Kurjer Wileński” 8 listopada 1936 roku.
Dziesięć miesięcy później w Kasynie Oficerskim w centrum Wilna zorganizowana została wystawa radiowa pod hasłem „Radio dla miasta i wsi”. Przez dwa tygodnie trwania ekspozycji odwiedziło ją ponad piętnaście tysięcy osób. Ci, którzy przyjeżdżali spoza Wilna, mogli liczyć na tańsze bilety kolejowe. „Polskie Radio poza specjalnymi wykresami i modelami uruchamia na wystawie dwa studia i amplifikatornię. Będą one czynne podczas audycyj lokalnych i ogólnopolskich. Poza tym Polskie Radio urządza specjalny dział przeciwzakłóceniowy. Jest to nowość, która niezawodnie cieszyć się będzie wielką popularnością u słuchaczy” – pisał „Kurjer Wileński” w dniu otwarcia wystawy 15 września 1937 roku. Swoje stoiska miało też dziesięć firm oferujących odbiorniki. Wystawa była nie tylko okazją do prezentacji nowego sprzętu, ale też do podsumowań. Poprzedzała bowiem dziesiąte urodziny wileńskiej rozgłośni. W prasie z jednej strony chwalono akcję radiofonizacji, dzięki której odbiorniki trafiały do szkół i świetlic, z drugiej zwracano uwagę na niebezpieczeństwa z tym związane. Na całych Kresach Polskie Radio dysponowało wówczas tylko dwoma stacjami nadawczymi – w Wilnie i we Lwowie. Tam, gdzie nie odbierały stacje polskie doskonale słychać było zażarcie walczące o dusze polskich słuchaczy Kowno i Mińsk. Aby rozwiązać ten problem planowano w latach 1938-1940 uruchomić radiostacje w Baranowiczach i Łucku oraz stację przekaźnikową w Głębokiem, ale do ich realizacji było jeszcze daleko. Kolejny problem, na który zwrócił uwagę redaktor „Kurjera Wileńskiego” w komentarzu z okazji dziesiątej rocznicy uruchomienia stacji nad Wilią, to różnorodność programowa. 16 stycznia 1938 napisał: „Ziemia nasza posiada dwie warstwy słuchaczy, pomiędzy którymi nie podobna jest przerzucić mostu programowego. Warstwę inteligencko-ziemiańsko-mieszczańską i rolniczą. Ponieważ zaś i czas wolny jest nieraz zbieżny (wieczory, niedziele, święta) przeto konieczną staje się budowa drugiej Rozgłośni w Wilnie, Wilno Nr 2”.
Rok po przeprowadzce rozgłośni pod nowy adres stacja nadawcza na Lipówce została wzmocniona do 50 kW. Oficjalne uroczystości, w których wzięli udział arcybiskup Romuald Jałbrzykowski, wojewoda wileński Ludwik Bociański, dyrektor programowy Polskiego Radia z Warszawy Piotr Górecki, kierownik literacki Witold Hulewicz, kierownik techniczny budowy inż. Tadeusz Dąbrowski i dyrektor wileńskiej rozgłośni Juliusz Petry, odbyły się 7 listopada 1936 roku. Tego samego dnia arcybiskup poświęcił też siedzibę przy ulicy Mickiewicza. Tym razem prasa nie była już tak chętna do dzielenia się szczegółami technicznymi jak pięć czy dziewięć lat wcześniej. „Kurjer Wileński” 8 listopada napisał: „Po obejrzeniu maszyn, na których profan się nic nie rozumie, a tylko przeraża (zaimponowała nam lampa 17 wolt, 100 tys. złotych kosztująca), wszyscy ruszyli na Mickiewicza 22, by wypić lampkę wina i przegryźć ciastkiem, w myśl, słuszną bardzo, wyrażoną przez p. dyr. Góreckiego na ostatku do mikrofonu, że zamiast przyjęcia, sumę na to przeznaczoną ofiarowuje dyrekcja p. wojewodzie na komitet dla bezrobotnych”. Dopiero trzy tygodnie później „Kurjer Wileński” uchylił rąbka tajemnicy i doniósł o wykorzystaniu w radiostacji – po raz pierwszy w Europie – najnowszych amerykańskich udoskonaleń technicznych: „Nowy system polega na logicznym rozdzielaniu członów energii wysokiej częstotliwości (t. zw. fali nośnej w antenie) od członów niskiej częstotliwości, czyli t. zw. modulatora. Modulator jest w tym wypadku niczym innym jak kilkustopniowym wzmacniaczem prądów mikrofonowych, składającym się w stopniu ostatnim z sześciu wodą chłodzonych lamp katodowych. Energia tego modulatora steruje bezpośrednio falę nośną anteny i intensywnością odpowiadającą zmiennym prądom mikrofonowym, a więc dynamice przekazywanego dźwięku. W ten sposób jak zmienia się dynamika mowy lub muzyki, zmienia się moc modulatora. Moc ta na ostatnim stopniu modulatora przy pełnej dynamice modulacji dochodzi do wartości szczytowych, w przeliczeniu na popularnie znane jednostki mocy, 100 koniom motorowym. Średnie jednak wartości poboru prądu z sieci są stosunkowo niskie i w tym leży znaczna oszczędność energii elektrycznej, szczególnie przy stacjach większej mocy w stosunku do stacji dawnego typu, gdzie pobór mocy z sieci wynosi stale maximum odpowiadające szczytom modulacji, a nadmiar energii odprowadzany jest w ciepło” – pisał 28 listopada 1936 roku. W nieco bardziej popularny sposób do sprawy podszedł inż. Galski we wspomnianej już broszurce urodzinowej: „Nadajnik zajmuje kilkunastometrowej długości salę w specjalnie wybudowanym do tego celu budynku. Starą stację 0,5 kilowatową zasilał zespół 3-ch maszyn, mieszczący się w jednym malutkim pokoiku, dla zasilania nowej stacji zainstalowano 6 zespołów w 2-ch salach, w trzeciej zaś dużej hali pracują 2 prostowniki, wytwarzające dla nadajnika napięcia stałe 5 i 12 tysięcy woltów. Dla lepszego zilustrowania mocy, jaką pożera dzisiejsza radjostacja nadawcza z elektrowni miejskiej wystarczy fakt, że energia zużyta przez nią w ciągu jednej godziny wystarczyłaby śmiało dla oświetlenia przeciętnego mieszkania 3 pokojowego w ciągu 2 lat. Lampy nadawcze, używane na stacji 0,5 kW, które wydawały się nam kiedyś dużymi, dziś byłyby »maleństwami« przy naprawdę dużych lampach o chłodzonej anodzie i katodzie, w które zaopatrzona jest jedna z szaf nadajnika. Kilka guziczków, służących do uruchamiania starej stacji, umieszczonych ongiś na małej tablicy rozdzielczej zastąpił skomplikowany »stół kontrolny« z szeregiem przyrządów, wyłączników, guziczków i pokręteł, różnorakich lampeczek i sygnałów; to mózg, do którego doprowadzono całą sieć nerwów – kabli, łączących w całość pulsującą życiem wielce skomplikowaną, jak najbardziej nowoczesną aparaturę”. Dzięki zmianie zasięg – jak szacował „Kurjer Wileński” – zmienił się z 60 do 100 kilometrów.
Otwarcie wzmocnionej stacji nadawczej nie sprawiło, że zespół techniczny osiadł na laurach. Już kilka tygodni po jej uruchomieniu planowano wprowadzenie ulepszeń. „Chodzi w tym wypadku o powiększenie skutecznego promieniowania przyziemnego, a więc zasięgu dziennego, który zależny jest przy danej długości fali od mocy w antenie, właściwości terenu i skuteczności anteny” – donosił „Kurjer Wileński” z 28 listopada 1936 roku. Jako, że moc została już zwiększona, a terenem niezmiennie pozostawało wzgórze na Lipówce, rzecz tyczyła się tylko ostatniego parametru. „Pomiary tego rodzaju rozpoczęte są we Lwowie, a później przeprowadzone będą w Wilnie” – pisał dalej „Kurjer”. Dziś nie sposób dotrzeć do otrzymanych wtedy rezultatów, ale patrząc na dalszy rozwój sytuacji można przypuszczać, że musiały być niezadowalające. Wybudowanie wyższych wież również nie wchodziło w grę – półtora kilometra na południowy-zachód od radiostacji znajdował się bowiem otwarty w 1932 roku główny port lotniczy miasta – Wilno-Porubanek. W tej sytuacji Polskie Radio zdecydowało się na zmianę przedstawionego na początku 1937 roku planu rozwoju technicznego radiofonii polskiej i budowę nowej stacji nadawczej w miejscowości Wierszuliszki na wschodnich przedmieściach Wilna. Jak zrelacjonował autorowi książki „Historia radiofonii i telewizji w Polsce” Stanisławowi Miszczakowi jeden z pracowników radia, po jej uruchomieniu obiekt na Lipówce miał zostać zlikwidowany. Nadal nie zrealizowałyby się więc marzenia o uruchomieniu drugiego programu radia wileńskiego. Roboty budowlane rozpoczęły się w połowie 1937 roku. 1 lipca 1939 roku gotowy był już budynek stacyjny oraz dwa 140-metrowe maszty. Brakowało jeszcze 50-kilowatowego nadajnika. 30 sierpnia 1939 roku pociąg z aparaturą nadawczą wyruszył z Warszawy… Na miejsce już nie dotarł. 1 września 1939 roku wybuchła druga wojna światowa.
Wybuch wojny zatrzymał serce Rozgłośni Wileńskiej. 16 września 1939 roku w południe niemieckie samoloty zbombardowały stację na Lipówce. „Straszny huk! Ściana pęka tak ukosem przez połowę, wszystkie luksfery lecą mi nad głową aż za tablicę. […] Na łysinę sypie się tynk” – opisywał po latach w audycji radiowej inż. Mieczysław Galski, który pełnił wówczas dyżur. „Spadły trzy bomby. Jedna trafiła w środek budynku i unieruchomiła nadajnik, zniekształciła go w ogóle. Druga trafiła w transformator, a trzecia bomba zburzyła daszek nad drzwiami” – uzupełniał w filmie dokumentalnym „Zapomniana radiostacja” Sigitas Zilionis, historyk radia z Wilna. Jak podaje litewska Wikipedia, 26 listopada 1939 roku stacja wznowiła pracę po naprawie, której dokonali Litwini. Wówczas jej moc wynosiła 1,5 kW. Kolejne uszkodzenie miało miejsce, gdy w 1944 roku przez Wilno przechodził front. Potem nie została już przywrócona do użytku. W 1944 roku Niemcy wysadzili też zbudowane przez Polaków maszty w Wierszuliszkach.
Polski głos na falach wileńskiego eteru popłynął jeszcze pod koniec roku 1939 i w roku 1940, kiedy to Wilno podlegało Litwie Kowieńskiej. Jak w czasie konferencji „Polskie Radio na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej” 21 listopada 2013 roku mówił dr Jacek Żurawski, 15, 23 i 24 grudnia 1939 roku można było usłyszeć słowa „Tu Polskie Radio Wilno” nadawane przez „Radiostację Wolność”. W kilkuminutowych odczytach znalazły się informacje o trudnej sytuacji Polaków na Litwie oraz życzenia świąteczne. Rozgłośnia zachęcała też rodaków do nieprzyjmowania obywatelstwa litewskiego. Druga ze stacji działała dwa miesiące później pod nazwą „Radiostacja Pantera”. Nadawała na fali 39,5 metra i miała zasięg około dziesięciu kilometrów. W audycjach nadanych m.in. 19 i 21 lutego 1940 roku informowała o sytuacji w Wilnie, we Francji, na froncie sowiecko-fińskim oraz w Generalnej Guberni.
Wszystkie trzy omawiane w tym rozdziale budynki istnieją do dziś. W gmachu przy dawnej ulicy Mickiewicza – dziś Prospekt Giedymina – początkowo mieściła się siedziba litewskiego radia, teraz jest tam Państwowy Wileński Teatr Mały. Historia łagodnie obeszła się też z budynkiem stacyjnym na Lipówce – przybyło mu tylko jedno piętro. Nie ma natomiast śladu po wieżach. Największą niespodzianką jest natomiast to, że stacja nadawcza w Wierszuliszkach istnieje do dziś… Po wojnie nowe władze zdecydowały o odbudowie jednego aktywnego 120-metrowego masztu i wykorzystały pozostawiony budynek stacyjny. Stacja rozpoczęła pracę 15 maja 1945 roku i była aktywna do 28 października 2012 roku.
***
Fragment artykułu inż. Tadeusza Dąbrowskiego o radiostacji opublikowanego w tygodniku „RAdjo” z 6 września 1931 roku.
„Na terenie tym ustawiony jest zbudowany w stylu współczesnym budynek stacyjny objętości około 1700 m3, zawierający również mieszkania dla części personelu. Opodal stoją dwie wieże żelazne po 76 metrów wysokości, budka antenowa, gdzie są umieszczone cewki i kondensatory do dostrojenia anteny do danej długości fali, oraz budka transformatorowa, gdzie prąd trójfazowy o napięciu 3x6300 V, doprowadzony z elektrowni miejskiej, jest przetwarzany na 3x220 V, i w tej postaci już się doprowadza do budynku stacyjnego. Tutaj prąd ten zasila oprócz lamp oświetlających budynek i wieże cały szereg motorów i prostowników. Oscylator niezależny zaopatrzony w małą lampę (typu odbiorczego) wytwarza drgania w. cz. Częstotliwość tych drgań jest bardzo stała, gdyż cały oscylator jest umieszczony w termostacie (przyrządzie utrzymującym stałą temperaturę), wobec czego jest niemożliwa zmiana wymiarów cewek i kondensatorów wskutek zmian temperatury, stąd brak powodów do zmiany ich indukcyjności względnie pojemności, a zatem i wytwarzanej fali. Prądy w. cz., wytworzone przez generator niemal., dostają się na siatkę lampy ekranowanej (znowu typ odbiorczy), która pracuje jako powielacz, a mianowicie jej obwód anodowy jest nastrojony na 3-cią harmoniczną fali wzbudzającej, to jest na falę 3 razy krótszą. Tak wytworzone prądy o częstotliwości już potrojonej są wzmocnione przez czterostopniowy wzmacniacz w. częstotliwości o coraz większych typach lamp w układzie zbliżonym do neutrodyny (który to system jest utrzymany i w dalszych stopniach) i doprowadzone do wzmacniacza modulowanego. Lampa na tym stopniu ma prąd anodowy doprowadzony przez dławik modulacyjny o znacznej indukcyjności, przez który również przepływa prąd anodowy lampy modulacyjnej. Ta ostatnia stanowi zakończenie wszystkich wzmacniaczy małej częstotliwości i jej prąd anodowy zmienia się w takt drgań membrany mikrofonu, poruszanej przez fale dźwiękowe. Naskutek silnego sprzężenia prądów anodowych tych dwóch lamp przez dławik zmiany w prądzie jednej z nich powodują odpowiednie zmiany w drugim, a więc modulują go w takt drgań dźwiękowych. Dalej zatem wychodzi fala modulowana i jako taka jest wzmocniona jeszcze przez dwa stopnie. Lampy w nich użyte mają anody wyprowadzone nazewnątrz w postaci miedzianych cylindrów i zanurzone w wodzie chłodzącej. Bez chłodzenia z zewnątrz energja, która się w anodach wydziela, spowodowałaby nadmierne ich rozgrzanie, co zkolei spowodowałoby pogorszenie próżni wewnątrz lampy naskutek wydzielenia się cząsteczek gazów z rozgrzanego metalu. Woda odprowadza nadmiar ciepła i sama się przytem nagrzewa. Żeby uniknąć osiadania na lampach kamienia kotłowego, chłodzi się lampy wodą specjalnie zmiękczoną i posiadającą obieg zamknięty, t. j. woda nagrzana przy lampach jest zkolei chłodzona przez powietrze w specjalnej chłodnicy, podobnej do samochodowej, i stamtąd znów jest przez pompy tłoczona do lamp. Obwód anodowy ostatniego stopnia jest sprzężony zapomocą t. zw. feeder’a t. j. dwóch równoległych drutów z cewką umieszczoną w budce antenowej, dostrojoną przez zmienny kondensator olejowy. Jeden koniec tej cewki jest uziemiony – drugi połączony z anteną o części poziomej długości 84 m i pionowej około 67 m. W tak wykonanej antenie natężenie prądu antenowego w końcu przy ziemi jest dla danej fali (244 m) bardzo niewielkie, natomiast napięcie między ziemią a tym końcem anteny dość znaczne (około 3500 V). Reszta urządzeń radjostacji służy do dostarczenia odpowiedniego rodzaju prądu dla poszczególnych stopni. Pierwsze stopnie o lampach typów odbiorczych są zasilane z bateryj akumulatorowych zaopatrzonych w odpowiednie prostowniki do ładowania. Również lokalne amplifikatory prądów telefonicznych oraz odbiornik kontrolny są zasilane z bateryj akumulatorowych. Wszystkie dalsze stopnie mają żarzenie z prądnicy prądu stałego 22 V. Ujemne napięcia doprowadza się z trzech innych prądnic o napięciach prądu 300, 500 i 1500 V. Napięcie anodowe wynosi 3000 V z wyjątkiem dwóch ostatnich stopni, gdzie wynosi ono aż 10000 V. Ostatni stopień, gdzie pracują cztery duże lampy chłodzone wodą typu CAT6, pobiera z prostownika 4 do 5 amperów przy 10000 V, a więc 40-50 kilowatów. Z tego około 16 kilowatów przenosi się do anteny. Zdawałoby się, że straty energji są zbyt wielkie, jednak w tych warunkach istnieje możność głębiej modulować falę nośną, co ma ogólnie biorąc większe znaczenie dla zasięgu stacji, aniżeli moc w antenie. Nowa stacja wileńska ma możność modulowania fali nośnej do 80% bez obawy o zniekształcenia”.
***
Więcej zdjęć z Polskiego Radia Wilno na stronach http://www.zilionis.lt/history/prw/index.php?p, http://www.zilionis.lt/rtv/qth/vil/vil02.php?e i http://historiaradia.neostrada.pl/Stacja%20w%20Wilnie.html.
Comments
There are no comments