Czytelnikom RadioPolski nazwa Chojna kojarzy się przede wszystkim z miejscowością nieopodal Gołańczy, w której w 2012 roku stanęła wieża wykorzystywana przez Emitel do emisji sygnałów radiowych i telewizyjnych. Tymczasem 190 kilometrów na zachód od niej, tuż przy granicy polsko-niemieckiej, znajduje się inna Chojna, zwana w przeszłości Królewcem nad Odrą. Nazwa ta po raz pierwszy odnotowana została w dokumentach już w roku 1244. W XIV i XV wieku w centrum miasta wzniesione zostały dwie charakterystyczne gotyckie budowle – ratusz i kościół Najświętszej Maryi Panny. Obie stanęły w odległości stu metrów od siebie… i obie, po niewielkich przebudowach, dotrwały do początku 1945 roku. Z pierwszą rozprawili się wycofujący się żołnierze niemieccy, z drugą – dwanaście dni po wkroczeniu – Armia Czerwona.
Po II Wojnie Światowej Chojna znalazła się w granicach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Ludność niemiecka została wysiedlona, a w garnizonie na południu miasta zadomowiła się Armia Radziecka. Rosjanie przebywali tam przez 47 lat – do roku 1992. Przez cały ten czas w samym środku miasta stała niezabezpieczona dachem ruina świątyni! Nieco więcej szczęścia miał ratusz – w identycznej formie pozostawiony był „jedynie” do przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Przemiany, które dekadę później zaszły w całej Polsce, w Chojnie nie od razu dały się zauważyć. Mieszkańcy miasta nadal mogli oglądać nadawaną na kanale 6 telewizję ORT i latające nad miastem radzieckie Migi. Co więcej, w związku z wprowadzeniem nowego typu myśliwców – Su-27 – w lutym 1990 roku na tamtejszym lotnisku odbył się pokaz, na który zaproszony został m.in. prezydent Wojciech Jaruzelski i minister obrony narodowej Florian Siwicki. Były też jednak pierwsze promyki zwiastujące nową rzeczywistość…
Jeszcze przed nastaniem lat dziewięćdziesiątych do Chojny zaczęli przybywać Niemcy, którzy 45 lat wcześniej musieli opuścić swoje domy. Mimo naturalnej w tej sytuacji nieufności udało się nawiązać porozumienie z obecnymi mieszkańcami. Jego efektem jest m.in. prowadzona już od dwudziestu pięciu lat odbudowa kościoła nazywanego przez chojnian „katedrą”. Inną iskierką była wydawana przez Chojeński Komitet Obywatelski „Gazeta Chojeńska”, której pierwszy numer ukazał się 25 marca 1990 roku. Początkowo teksty pisane były na maszynie do pisania, a tytuły – z braku innej możliwości – dopisywano długopisem lub flamastrem. Przez pierwsze miesiące obok tytułu pisma – słowo „gazeta” pisane było charakterystycznym krojem Times New Roman – widniało logo „Solidarności”. Później, argumentując to identyczną zmianą wprowadzoną w „Gazecie Wyborczej”, znak ten usunięto. Jesienią 1990 roku w Chojnie narodziło się też radio…
Opublikowanie wzmianki w lokalnym jeszcze wówczas dwutygodniku miesiąc po pierwszej oficjalnej emisji jednoznacznie wskazywało, że odpowiada za nią zupełnie inna ekipa… Szkoda, że twórcy tej audycji nie ujawnili swoich nazwisk. Z tego powodu możemy mniemać, że nie chodzi o prywatną stację radiową, a o zwykłe piractwo – pisała Barbara Rawecka w „Gazecie Chojeńskiej” nr 17 z 6 stycznia 1991 roku. Dziś można się zastanawiać, jak w świetle obowiązujących wówczas ustaw, autorka wyobrażała sobie różnicę między „zwykłym piractwem” a „prywatną stacją radiową”… Choć pytanie o interpretację przepisów można by zadać również twórcom tej rozgłośni. Rawecka dotarła do nich i przeprowadziła wywiad, który trzy tygodnie później – „Gazeta Chojeńska” nr 19 – ukazał się drukiem. Z rozmowy telefonicznej wiem, że działacie legalnie – zaczęła rozmowę dziennikarka. Tak. Działamy w oparciu o ustawę o łączności z 23 listopada 1990 roku – usłyszała w odpowiedzi. Owymi twórcami byli dwaj uczniowie szkół ponadpodstawowych – Rafał Rosiński z drugiej klasy chojeńskiego liceum i Paweł Maj z trzeciej klasy szkoły łączności w Szczecinie.
Początkowo radio nadawało z mojego mieszkania, a antena umieszczona była na dwupiętrowym budynku – tłumaczył nam Paweł Maj, współtwórca Radia DJ, bo taką właśnie nazwę nosiła chojeńska rozgłośnia – Pozwalało to na objęcie zasięgiem całej miejscowości. Emisja prowadzona była na częstotliwości 70,5 MHz – nieco bliżej Trójki z Jemiołowa na Ziemi Lubuskiej (71,72 MHz) niż Dwójki z Kołowa koło Szczecina (68,78 MHz). Mamy nadajnik własnej konstrukcji, magnetofon, gramofon, dwa mikrofony – opowiadali Raweckiej twórcy radia. Pierwsze próbne audycje nadane zostały już w listopadzie 1990 roku. Oficjalny start zaplanowany został na dzień drugiej tury wyborów prezydenckich – 9 grudnia. O głosy Polaków ubiegali się wówczas Lech Wałęsa oraz emigrant z Kanady, Stanisław Tymiński. Na reklamujących pierwszą cykliczną audycję rozwieszanych na mieście plakatach – wykonanych na kserokopiarce – można było znaleźć hasło „ujawnimy dokumenty z czarnej teczki Stana Tymińskiego” – wspominał po latach Paweł Maj. Pomysł okazał się rewelacyjny – ci, których wzrok nie zatrzymał się na reklamie, o jej istnieniu dowiedzieli się z gazety: Na początku grudnia na ścianach i drzwiach wejściowych wielu domów zostały naklejone ogłoszenia zawiadamiające o audycji międzyosiedlowego radia zatytułowanej „Nasz kandydat – nasza muzyka”. Program miał zawierać maksimum muzyki i minimum słów. W trakcie jego trwania miały być przedstawione tajne dokumenty jednego z kandydatów na urząd prezydenta RP. Dopisek, że audycja będzie poważna nakazywał sądzić, iż będziemy słuchać tzw. muzyki poważnej – napisała Rawecka. Oczywiście radio nie zajmowało się polityką, był to jedynie chwyt reklamowy – tłumaczył potem Maj.
Nowe radio tuż przy granicy polsko-niemieckiej, w odległości dziewięćdziesięciu kilometrów od Berlina Zachodniego – choć nie pretendowało wówczas do codziennej emisji – siłą rzeczy stawało w szranki nie tylko z programami Polskiego Radia. Jak wspominał Adam Bortnik, który w drugiej połowie lat osiemdziesiątych przeniósł się z Gorzowa Wielkopolskiego na studia do Szczecina, spośród stacji nadawanych w paśmie OIRT młodzież najczęściej wybierała Trójkę… Inaczej było, jeśli ktoś stał się posiadaczem odbiornika CCIR… Powszechne było słuchanie dwóch stacji z Berlina Zachodniego – RIAS 2 (Rundfunk Im Amerikanischen Sektor) i SFB 2 (Sender Freies Berlin) – opowiadał Bortnik – W tamtych czasach były typowymi stacjami grającymi fajną muzykę z dość niewielką ilością słów. Na dachach wielu domów widać było pięcio- i siedmioelementowe anteny Yagi skierowane na zachód.
Czym w niedzielne wieczory pomiędzy 16:00 a 19:00 przyciągało Radio DJ? Radio miało przede wszystkim charakter muzyczny, przypominający dzisiejsze popularne rozgłośnie radiowe – opisywał Paweł Maj. Uważaliśmy, że wśród młodzieży istnieje potrzeba kontaktu z muzyką komercyjną – mówili twórcy w wywiadzie dla „Gazety Chojeńskiej” – Ludzie przychodzą z własnymi propozycjami, nagraniami i życzeniami. Dzięki pomocy słuchaczy jesteśmy nawet w stanie nadawać podczas ferii dodatkowe audycje w poniedziałki i środy w godzinach 11:00-14:00 – dodawali. Obserwując dokonujące się wokół nich pojednanie z Niemcami, sami również zdecydowali się postawić na współpracę międzynarodową. „Universal”, stacje radiowe BBC i RIAS 2 ze względu na reklamę zainteresowane są współpracą z nami. Będzie to możliwe, gdy zasięg naszego nadajnika obejmie województwo szczecińskie – kontynuowali w wywiadzie. Faktycznie nawiązaliśmy kontakt z BBC, jednak współpraca była możliwa, gdy otrzymamy koncesję i zwiększymy zasięg – uzupełniał po latach Maj.
Tymczasem radio się rozwijało i integrowało lokalną społeczność. Jeszcze przed nadejściem wiosny zwiększono zasięg nadawania. Z pomocą przyszedł wówczas Zygmunt Okoński, prowadzący serwis radiowo-telewizyjny w pobliskim Barnkowie. Zmieniła się też lokalizacja anteny. Otrzymaliśmy na swoją działalność od Gminy Chojna górną część Bramy Barnkowskiej – wspominał Paweł Maj – Umieszczenie nadajnika na szczycie budowli sprawiło, iż radia można było słuchać w miejscowościach takich jak Moryń czy Trzcińsko-Zdrój, oddalonych od Chojny o około 10 kilometrów w linii prostej. O lepszą, bardziej urozmaiconą muzykę zadbali – jak donosiła „Gazeta Chojeńska” – panowie Baszuk i Różalski. Kolejnym etapem rozwoju było przeniesienie studia do pomieszczeń mieszczącego się w odbudowanym budynku dawnego ratusza Chojeńskiego Domu Kultury. Doszło do tego na przełomie marca i kwietnia 1991 roku. Jednak – jak wspominał Maj – stamtąd nadano tylko kilka audycji.
Radio DJ przetrwało tylko do lata 1991 roku. Być może dlatego pozostało w cieniu innych stacji, które powstały w tym samym czasie. Jego istnienie oprócz „Gazety Chojeńskiej” odnotował tygodnik „Wprost” z 26 maja 1991 roku. Były to dwa zdania w artykule Aleksandra Białego „Wpuszczeni w kanał”. Pod śródtytułem „Pirackich stacji jest więcej” można było przeczytać: Jedna z nich – w Chojnie koło Szczecina – drukuje nawet w lokalnej prasie swój program. Niedawno zwiększyła moc tak, że słychać ją już na obrzeżach miasta. O radiu było także… w radiu. Przeprowadzony z nami wywiad wyemitowany był na antenie Radia Szczecin – wspominał Paweł Maj.
Trzydzieści lat po tych wydarzeniach Chojna liczy blisko siedem i pół tysiąca mieszkańców i – jak wskazują dane GUS – od 1995 roku jest to tendencja niezmiennie wzrostowa. Nadal trwa odbudowa kościoła Najświętszej Maryi Panny. Przez ten czas udało się zrekonstruować dach i iglicę oraz odtworzyć część wnętrz. Mimo, że w świątyni odbywają się już nabożeństwa – w tym ekumeniczne, skupiające Polaków-katolików i Niemców-protestantów – to nadal jest to plac budowy. Gorzej ma się chojeński rynek medialny. Nie dość, że przez trzy dekady nie znalazł się nikt, kto by przejął pałeczkę po Rosińskim i Maju… to jeszcze w trzydziestą rocznicę powstania – pod koniec marca 2020 roku – przestała się ukazywać „Gazeta Chojeńska”.
Artykuł powstał we współpracy z Urszulą Doliwą, prowadzącą kwerendy w Archiwum Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w latach 2017-2018 oraz w Ośrodku Dokumentacji i Zbiorów Programowych TVP w latach 2016-2019.
Autorem zdjęć z dzisiejszej Chojny jest MELOMAN.
Comments
,,Chojna, zwana w przeszłości Królewcem nad Odrą.''
Chojna nie leży nad Odrą. Na landkartenarchiv.de, na skanie fragmentu niemieckiej mapy drogowej z 1935 r. Chojna jest podpisana jako Königsberg, na fragmencie niemieckiej mapy topograficznej z 1906 r. też i na fragmencie mapy Europy centralnej z 1850 r. również. Na fragmencie atlasu Europy po łacinie, pochodzącym z 1727 r. Chojna jest podpisana jako Konigsberg bez kropek nad o. Wg artykułu w niemieckiej Wikipedii o Chojnie, Chojna nazywała się Königsberg in der Neumark co można przetłumaczyć jako Królewiec w Nowej Marchii.
Ale leży bliżej Odry niż Królewiec zwany dziś Kaliningradem... Kiedy znalazł się w Polsce, nazwa "w Nowej Marchii" jakoś zupełnie nie pasowała. Szczegóły m.in. tu: https://ekurier.24kurier.pl/Art/Show/123391 czy tu: https://www.gazetachojenska.pl/gazeta.php?numer=10-25&temat=6
W Radzyminie mamy od roku pirata co "dmucha" na całej skali CCIR FM. Ostatnio upodobał sobie 91,7 MHz. Emisje są głównie nocnez muzyką nie dla osób powyżej 40 roku życia. Ale fajnie, że jest. Dziwne, że nie ma pirata-pasjonata w Chojnie.
Mimo to ,,nad Odrą'' w nazwie jest nielogiczne bo Chojna leży około 11 km w linii prostej od Odry. Komuniści gdy jeszcze nie odnaleźli nazwy Chojna i nie wiedzieli jak nazwać to miasto to mogli nazwać Królewcem Pomorskim albo po prostu Królewcem (w Polsce jest kilka wsi o nazwie Królewiec bez przymiotnika, nie tylko na ziemiach odzyskanych).
,,Powszechne było słuchanie dwóch stacji z Berlina Zachodniego – RIAS 2 (Rundfunk Im Amerikanischen Sektor) i SFB 2 (Sender Freies Berlin) – opowiadał Bortnik – W tamtych czasach były typowymi stacjami grającymi fajną muzykę z dość niewielką ilością słów. Na dachach wielu domów widać było pięcio- i siedmioelementowe anteny Yagi skierowane na zachód.''
Ciekawe, czy na tych yagach odbierali na 98,8 BFBS ze stadionu olimpijskiego (okolice nadajnika Scholzplatz) w poprawnej jakości, bez tropo?
To co można było odebrać u schyłku lat 80-tych i początku lat 90-tych prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się z dwóch przyczyn:
- wtedy prawie nikt nie miał radia z górnym UKF
- wiele osób słuchało wtedy z racji bliskości zachodu fal MW, LW i SW.
Za logikę ówczesnych władz nie odpowiadam... Zresztą, równie dobrze mogła to być nazwa zwyczajowa używana przez mieszkańców. Jeśli przybyli z Kresów Wschodnich to te 11 km od Odry raczej nie robiło im już różnicy.
Skoro brytyjska rozgłośnia nie pojawiła się we wspomnieniach, to są dwie możliwości - albo nie przykuwała uwagi młodych słuchaczy albo jej sygnał nie docierał na naszą stronę granicy.
Niemcy z NRD też nie mogli odebrać sygnału na 70,50 MHz bo pomimo bloku wschodniego Oni mieli górny UKF. Radio było tylko dla Polaków chociaż zasięg w końcowej i krótkiej historii tej rozgłośni był spory jak na tamte czasy.
,,Skoro brytyjska rozgłośnia nie pojawiła się we wspomnieniach, to są dwie możliwości - albo nie przykuwała uwagi młodych słuchaczy albo jej sygnał nie docierał na naszą stronę granicy.''
Nie wiem jak wtedy ale obecnie BFBS jest stacją puszczającą zachodnią muzykę pop.
BFBS nadawał z masztu o wysokości 180,7 m. Od 87 r. z mocą 1,5 kW, a wcześniej z mocą 1 kW. Na współczesnych tunerach z 5-cio i 7-elementowymi yagami pewnie by łapało w co najmniej poprawnej jakości. Albo dokonał się tak wielki postęp w tunerach, albo mieli podstawowe amplitumery albo jedno i drugie.
Sygnał BFBS nie docierał do Polski, nadajnik był zbyt słaby (stacja nadawała dla brytyjskich żołnierzy w zach. Berlinie i nie potrzebowała dużego zasięgu). Słuchało się RIAS2 na 94,3 do czego nawet nie trzeba było skomplikowanych anten, zwykły dipol 1,5 m wystarczał, a górny zakres FM można było łatwo uzyskać na tunerach Diory odpinając 2 kondensatory (montowało się przełącznik umożliwiający odbiór obu zakresów). Drugi sposób to zakup radiomagnetofonu Condor.
Stacje z Berlina Zachodniego były odbierane znacznie dalej. Jako dzieciak mieszkając w Poznaniu regularnie odbierałem na zewnętrznej antenie 7 elementów RIAS niemal co wieczór. A do Berlina jest te 250 km. Odbiornik nie miał dekodera stereo ale było to absolutnie czyste mono. Odbiornikiem był stary i poczciwy Beethoven II, lampowy oczywiście.