Wydarzyło się 27.01.1925
Uwagę prasy codziennej przykuł też wątek rodzącego się w Polsce przemysłu radiotechnicznego. Szczegółowa analiza na ten temat niepodpisanego autora znalazła się w dodatku radiowym „Kurjera Polskiego” z 18 września 1924 roku.
U progu pracy nad utworzeniem radjowego przemysłu piętrzą się poważne trudności. Główną trudnością jest brak wykwalifikowanego personelu. Inżynierów-specjalistów policzyć można na palcach. Są to te nieliczne jednostki, które miały możność studjowania za granicą. Reszta to b. oficerowie armji zaborczych, pracujący dziś z pożytkiem na naszych wojskowych bądź prywatnych placówkach. Do niedawna żadna wyższa uczelnia w Polsce nie uwzględniała potrzeby wykładów z tej dziedziny. Dziś sprawa przedstawia się cokolwiek lepiej. Na politechnice warszawskiej naukę o radjo wykłada prof. Pożaryski przy dzielnej pomocy por. inż. Groszkowskiego, we Lwowie na politechnice prof. Malarski, w państwowej szkole Wawelberga od roku istnieją specjalne kursy doskonale prowadzone przez mjr. K. Jackowskiego, istnieje również wysoko postawiona, dzięki energji szefa wojsk łączności pułk. Jawora szkoła specjalna w Zegrzu, wszystko to z czasem da nam niewątpliwie armję wykwalifikowanych fachowców, na razie jednak liczyć się trzeba z ich brakiem. Przemysł radjotechniczny, który powstanie, gry otworzy mu drogę do życia rozporządzenie wykonawcze, będzie musiał odrazu wyrabiać sobie swoich ludzi praktycznie przy pracy.
Omawiając niemowlęcy stan naszego przemysłu radjotechnicznego trzeba wspomnieć także o naszych wynalazkach. Dotychczas zaledwie kilka podań o patenty zgłosili polscy inżynierowie na aparaty radjo.
Rzecz przedstawia się dla polskiego przemysłu niepokojąco. Aparat radjo musi być jak każdy przedmiot sprzedaży dobry i tani. Od początku liczyć się trzeba z kolosalną konkurencją zagranicznych aparatów. A choć jeśli o dobroć chodzi można spodziewać się jaknajlepszych rezultatów polskiej fabrykacji, kwestja taniości aparatów dotąd nie będzie naprawdę korzystnie rozstrzygnięta, póki aparaty nie będą być mogły wyrabiane masowo.
Zagraniczne zakłady przemysłowe fabrykują aparaty w serjach po 10000 sztuk i wyżej. Niżej 1000 sztuk fabrykacja nie wytrzymuje kalkulacji.
Rozporządzenie wykonawcze otacza do pewnego stopnia ochroną przemysł krajowy przez odpowiednie ustosunkowanie opłat, okoliczność ta jednak niebezpieczeństwa nie usuwa. Obronić się przed obcą konkurencją możemy radykalnie tylko przez stworzenie wielkiego polskiego przemysłu radjotechnicznego.
Ta sama gazeta z nieco odmiennym spojrzeniem do sprawy wróciła 17 grudnia 1924 roku. Tym razem autor podpisał się G-k.
Według przepisów od ceny kupna odbiornika zagranicznego nabywca ma płacić 20 proc. podatku, przy kupnie aparatu „kombinowanego” (np. krajowy z pewnemi częściami składowemi zagraniczemi) 10 proc., przy kupnie krajowego 2 proc. Dla porównania wspomnieć warto, że podatek luksusowy wynosi 10 proc., jako takie przedmioty więc potraktowano aparaty radjowe „kombinowane”, jako super-luksusowe zagraniczne, krajowe opodatkowano niżej, jednakże również za wysoko. […]
Podatek, o którym piszemy, jest w początkowem stadjum rozwoju radja bardzo szkodliwy. Aparaty są drogie, rozchodzą się mało. Przemysł krajowy stosunkowo najmniej opodatkowany nie produkuje na razie na większą skalę aparatów odbiorczych, zwłaszcza precyzyjniejszych.
Ilustracja tytułowa: Hala Polskiego Towarzystwa Radjotechnicznego
Źródło ilustracji tytułowej: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Comments
There are no comments