
„Jak przyszły Sowiety, to kazały wszystkie radia zdać tam do tego Sielsowieta, do tego urzędu miejskiego” – wspominała Jadwiga Żelężyk, wówczas ośmioletnia mieszkanka Supraśla koło Białegostoku – „No i tatko mówi oddać, a mama mówi: »A ooo, ja im oddam«… No i wzięli w szmaty, tam w coś jeszcze, jakieś pudła… zakopali…”. Razem z odbiornikiem ukryta została wywieszana w czasie świąt polska flaga oraz dokumenty. I tak było do czerwca 1941 roku, kiedy to ziemia białostocka znalazła się pod okupacją niemiecką. „Jak Niemcy przyszli, to [rodzice – przyp. KS] odkopali to… A Niemcy znowu apiać, dawajcie… nie pozwalali… To znowu zakopali” – opowiadała pani Jadwiga – „I w końcu, jak już w 1944 roku przyszła władza, jak odkopali, to już było wszystko zbutwiałe, już do niczego”.
Przy mikrofonie...
Jadwiga Żelężyk urodziła się w roku 1931. Od urodzenia mieszka w Supraślu pod Białymstokiem. Po raz pierwszy z radiem zetknęła się w pierwszej klasie szkoły podstawowej – był to kupiony przez rodziców odbiornik kryształkowy. Wraz z koleżankami zasłuchiwała się w audycjach słownych i muzyce rozrywkowej. Chciała zostać aktorką. Na realizację tych planów nie zgodziła się matka. Pasję muzyczną udało jej się zrealizować w miejscowym, działającym od 1906 roku chórze. Należała również do harcerstwa.