„Jakiemuś młodemu koledze, który też się troszeczkę interesuje elektroniką, pokazywałem prosty odbiornik radiowy, taki dosłownie zrobiony z cewki i cewka nawinięta na pudełko od zapałek, zwykła dioda germanowa, słuchawki… i już planowałem włączyć jakiś generator sygnałowy, żeby w ogóle chłopakowi wytłumaczyć mniej więcej o co chodzi… i ku mojemu zdziwieniu o godzinie 13-14, czyli w zasadzie na falach średnich w tych godzinach w ogóle nic się nie da odebrać, włączyłem tego detektorowca i usłyszałem muzykę” – swój pierwszy kontakt z Twoim Radiem Słupsk wspominał Grzegorz Kurczyk – „Zacząłem długi czas tej stacji słuchać i faktycznie bardzo fajnie te odbiorniki detektorowe chodziły”. Emisja prowadzona była z mocą ERP 800 W z linki umocowanej do komina oddalonego o niecały kilometr od miejsca odbioru. „No i nagle ta stacja znikła… Szkoda, bo też wychodzę z założenia, że taka radiofonia średniofalowa, krótkofalowa ma jedną zaletę – wyjaśniał Kurczyk – „Mamy w tej chwili wszędzie cyfrową technikę, wszystko pięknie, ładnie, ale w sytuacji klęski żywiołowej transmisja AM, zrobienie odbiornika… w zasadzie można to zrobić ze wszystkiego. Już cyfrowego odbiornika nie poskładamy z paru części”.
Przy mikrofonie...
Grzegorz Kurczyk, jak sam o sobie mówi, wychował się w oparach kalafonii. Jego ojciec prowadził zakład radiowo-telewizyjny. Już w wieku sześciu lat pod choinkę dostał… lutownicę. Pierwsza książka, którą samodzielnie czytał, to pozycja „Jak czytać schematy radiowe” Czesława Klimczewskiego. Już w podstawówce budował konstrukcje na lampach. W czasie nauki w technikum elektrycznym – w roku 1982 – uruchomił własną radiostację i z kolegami nadawał muzykę. Zabawa ta sprawiła, że dziś odnotowany jest w archiwach IPN. Obecnie pracuje jako informatyk, specjalizuje się też w serwisowaniu urządzeń, których producenci już nie istnieją. W wolnym czasie odnawia i kolekcjonuje przedwojenne odbiorniki.