„Tak było, że przypadło mnie puścić pierwszą «Falę 49»” – wspominał Jerzy Kotkiewicz, technik odpowiedzialny za emisję w Polskim Radiu – „Szedł koncert orkiestry Rachonia, ja dostaję telefon, że teraz przerwiemy koncert i będzie wstawka słowna, a potem dalej idzie koncert”. Komunikat wszedł w trakcie wykonywanej na trąbce solówki „Lotu trzmiela”, co spotkało się z uzasadnionym niezadowoleniem solisty, który godzinami ćwiczył ten fragment. Przerywanie innych audycji wiązało się z konsekwencjami – wizytą na Koszykowej czy Rakowieckiej. „Program krajowy się kończył o dwunastej, a potem my żeśmy z kabla odbierali program z Moskwy i ten program szedł znowu na nadajnik. On się zresztą psuł, rwał, bo to kawał drogi kablami szło, a te kable były byle jakie” – opowiadał pan Jerzy – „Czekaliśmy, że tam się znowu odetka coś i ta łączność nastąpi. Dalej trzeba było napisać, że przerwa w programie od 1:20 do 1:50. Cisza była, była dziura w programie”.
Przy mikrofonie...
Jerzy Kotkiewicz w Polskim Radiu – jeszcze na Targowej – pojawił się na początku lutego 1945 roku. Miał wtedy dziewiętnaście lat. Jak wspomina, jego legitymacja służbowa miała bodajże numer 11. Pracował przy emisji programów najpierw na Pradze, a potem w alei Stalina i na Myśliwieckiej. W sumie w Polskim Radiu spędził 45 lat. Jako jeszcze przedwojenny harcerz pod koniec lat pięćdziesiątych związał się z tworzącą się Rozgłośnią Harcerską, gdzie odpowiadał za emisję i konserwację sprzętu. Pozostał w niej do momentu sprzedaży przez ZHP.