
„Po doświadczeniach warszawskich – z tymi wpadami – uznaliśmy, że lepiej jest zastosować metodę rozproszoną, czyli małe nadajniczki w dużych osiedlach, okno, piąte albo dziesiąte piętro, kilka takich nadajników, każdy na innej częstotliwości” – wspominał Piotr Jagielski, jeden z twórców podziemnego Radia Solidarność Gdańsk odpowiedzialny za technikę – „I sprawdziło się to”. Urządzenie wielkości pudełka papierosów wieszało się za antenę na firance i podłączało magnetofon oraz zasilanie. „Bardzo w cenie były magnetofony typu Kapral, chyba Kasprzak produkował takie, fajne one były, dobre, nieduże” – opowiadał Jagielski – „I do tego pakiet z bateriami. To była taka rura wodociągowo-plastikowa, kanalizacyjna, do której wchodziło osiem chyba czy sześć ogniw R20”.
Przy mikrofonie...
Piotr Jagielski – jak sam o sobie mówi – jest od dziecka radioamatorem. Zaczął od konstrukcji własnego odbiornika kryształkowego, potem – w czasie studiów na Politechnice Gdańskiej – była Studencka Agencja Radiowa, gdzie odpowiadał za technikę i muzykę. Dwadzieścia lat przepracował w Biurze Konstrukcyjnym w zakładach RADMOR. W podziemiu zajmował się obsługą techniczną Radia Solidarność oraz tzw. „ochroną radiową”, czyli wyposażaniem ukrywających się w skanery pasm ubeckich i milicyjnych. Obecnie kieruje działem technicznym Radia Gdańsk.