„To było duże biuro, był też korespondent amerykańskiej redakcji bieżących wiadomości, byli Węgrzy, Bułgarzy…” – swoją pracę w paryskim biurze RWE wspominał Maciej Morawski, wieloletni korespondent RWE z tego miasta – „Była to absolutnie oficjalna instytucja, zarejestrowana przez francuskie władze i chroniona przez francuskie władze”. Ochrona była konieczna, bowiem pracownicy narażeni byli na działania służb zza żelaznej kurtyny. „Rumuńską korespondentkę Monicę Lovinescu ciężko pobito przed jej domem. Naturalnie sceptycy pisali, że to chuligani ją pobili, dwa lata później szef bezpieki rumuńskiej wybrał wolność i się potwierdziło, że to była akcja zorganizowana przez bezpiekę rumuńską” – opowiadał pan Maciej – „Mój kolega bułgarski był ukłuty bułgarskim parasolem, ale trucizna się nie wylała, w Londynie naszego kolegę zamordowano tym parasolem”. Jak wspominał Morawski, planowano również porwanie dyrektora Polskiej Sekcji RWE Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Paryskie biuro funkcjonowało do roku 1992.
Przy mikrofonie...
Maciej Morawski – rocznik 1929 – wyemigrował z Polski niedługo po maturze zdanej w roku 1946. Trafił do Paryża, gdzie urzędował jego ojciec kontynuujący misję ambasadora nieuznawanego już ośrodka władzy na uchodźstwie. Podjął studia w stolicy nad Sekwaną i w Strasburgu, a w 1955 roku został prezesem polskiego Zjednoczenia Młodzieży Chrześcijańsko-Społecznej. Wówczas rozpoczął też współpracę z Radiem Wolna Europa, któremu dostarczał wiadomości uzyskane od rodaków przyjeżdżających do Paryża. Dziesięć lat później został etatowym korespondentem informacyjnym RWE, a później również paryskim komentatorem, którego głos można było usłyszeć na antenie. Gdy możliwe było już dzwonienie do Polski przeprowadzał wywiady z szeregiem opozycjonistów, ale też z ludźmi z obozu władzy. Pracował do końca istnienia paryskiego biura Radia Wolna Europa. Dziś swoje relacje zapisuje na blogu „Widziane z Paryża”.