„Kiedy latałem AN-24 po kraju, tam dostrajałem pokładową radiostację do częstotliwości Radia Wolna Europa” – wspominał Roman Woźniak, pilot i miłośnik radia – „Mając dwóch kolegów, którym ufałem, że nie doniosą na mnie, dostrajałem i włączałem słuchawki dla wszystkich. Tym sposobem byliśmy na bieżąco”. Odbiór w powietrzu miał niepodważalną zaletę. „Na ziemi to wszystko było zagłuszane, a na wysokości ponad trzech tysięcy metrów nie było tego zagłuszania” – dodał pan Roman – „Można było elegancko słuchać. Jeśli tam bym jeszcze wziął magnetofon, to można było to nagrać i puszczać w jakimś tam innym towarzystwie”.
Przy mikrofonie...
Roman Woźniak urodził się w Warszawie w roku 1942. Pierwszy kontakt z radiem miał w 1947 roku. Szukał tam z tyłu, wewnątrz odbiornika, ludzi mówiących tak ładnie. Sam nie wymawiał „er” i radiowcy byli dla niego wzorem do naśladowania. Szczególnie głos Tadeusza Bocheńskiego miał na niego wpływ. Do czasu posiadania w domu telewizji w roku 1957 radio „grało” od rana do późnego wieczora. Słuchał radia we wszystkich miejscach gdzie się znajdował w kraju i za granicą, nawet na wysokościach gdzie latały samoloty. Dziś radiową Trójkę odbiera telefonem komórkowym.