RadioPolska.pl - Jeszcze więcej radia!

Jeszcze więcej radia!
Radio w pamięci zapisane

„To nie było tak, jak w Warszawie, że wjeżdża na Pałac Kultury, na to 29. piętro w pół minuty, absolutnie nie” – windę w Konstantynowie wspominał pan Marian Siedlarek, elektryk-konserwator pracujący od roku 1970 na placu budowy, ostatni kierownik obiektu – „To był silniczek spalinowy, myśmy potem go zastąpili silnikiem od malucha, bo się zestarzał”. Taka opcja była tańsza niż sprowadzanie części zamiennych ze Szwajcarii. Raz w miesiącu – niezależnie od pory roku – przeprowadzane były konserwacje masztu. Wjazd windą na górę w trakcie ich trwania zajmował godzinę. „Przegląd polegał na tym, że kolega wjeżdżał i wymieniał żarówki. Tam było kilkanaście poziomów, na każdym poziomie po sześć żarówek, po dwie z każdej fazy z trzech faz” – opowiadał pan Marian – „Oprócz tego oczywiście patrzył czy nie ma jakichś pęknięć. Jak tych pęknięć się uzbierało trochę, to myśmy zapraszali Mostostal Zabrze. Spawacze wjeżdżali, wyłączali nadajniki, rozciągali sobie spawarki i łaty zakładali  z takiej grubej, kilkucentymetrowej blachy. W tym czasie Raszyn chodził”.

Przy mikrofonie...

Marian Siedlarek

Marian Siedlarek urodził się w roku 1947. Zaraz po powrocie z wojska rozpoczął pracę w gostynińskim POLAM-ie. Dojeżdżając tam codziennie zauważył przy drodze w Konstantynowie przygotowania do prac budowlanych… i zgłosił się z pytaniem czy nie potrzebują elektryka. Potrzebowali. Jako 23-latek rozpoczął pracę na placu budowy Warszawskiej Radiostacji Centralnej (taka obowiązywała wówczas nazwa). Jego pierwszym zadaniem było rozprowadzanie zasilania do betoniarek i transporterów. Po uruchomieniu Radiowego Centrum Nadawczego opiekował się rozdzielnią energetyczną. W latach 80-tych został kierownikiem grupy konserwacyjnej, był też referentem ochrony przeciwpożarowej. Już po zawaleniu się masztu mianowano go kierownikiem całego obiektu. Na emeryturę przeszedł z końcem roku 2003. Potem na terenie po radiostacji została już tylko ochrona.
 

Posłuchaj także: