„Nie było specjalnych częstotliwości dla radia katolickiego” – wspominała Filomena Grodzicka, odpowiedzialna wówczas za koordynację międzynarodową – „Jak się diecezja zgłosiła, a była częstotliwość w tym rejonie, to dostawali”. Czasem jednak pojawiały się problemy. „Nikt na przykład mnie nie powiedział, że zakon to jest zupełnie co innego” – uzupełniała Grodzicka – „Te tymczasowe częstotliwości były dawane Kościołowi do emisji programu Radio Maryja, żeby być w porządku z prawem, które istniało. No i potem były problemy, jak Kościół zaczął chcieć częstotliwości i chciał uruchamiać programy”. Do sytuacji takich doszło między innymi w Katowicach i Warszawie.
Przy mikrofonie...
Filomena Grodzicka – jak sama o sobie mówi – urodziła się we właściwym czasie, we właściwym miejscu i we właściwej rodzinie. Radiem zaraziła się od swojego młodszego brata, który od najmłodszych lat konstruował i naprawiał odbiorniki. Sama pierwszy naprawiła jeszcze w szkole, później – na studiach – instalowała radiowęzeł w jednym z akademików Politechniki Gliwickiej. Początek kariery naukowej nie wskazywał jednak na to, że zawodowo będzie zajmować się tą dziedziną. Po obronie pracy dyplomowej z półprzewodników pracowała w nowo utworzonej Fabryce Półprzewodników Tewa. Do Ministerstwa Łączności trafiła w listopadzie 1966 roku, gdzie zaczęła się zajmować międzynarodową koordynacją częstotliwości. Pracowała tam 36 lat. Dziś m.in. pisze „fifraszki” i gra w amatorskim teatrze.