„Kiedy się dowiedziałem, że ma powstać Radio Maryja, to się ucieszyłem z tego, że to będzie pierwsza katolicka rozgłośnia z prawdziwego zdarzenia” – wspominał Stanisław Surma, fizyk i miłośnik radia – „Inne, które istniały, były bez większego zasięgu”. Z uwagi na brak miejsca w „dolnym” zakresie UKF, toruńska stacja otrzymała wiele częstotliwości z tak zwanego pasma „zachodniego”. Dla wielu osób chcących odbierać ten program wiązało się to z koniecznością przestrojenia starych odbiorników. Na antenie rozgłośni nie zapomina się o osobach starszych i chorych – mogą one zadzwonić do studia, wspólnie się modlić czy wysłuchać interesujących audycji. Stacja dotyka też spraw trudnych i wzbudza wiele emocji u osób, które nie zgadzają się z przedstawianymi na antenie opiniami dotyczącymi współczesnego świata. „Akcja organizacyjna, którą redemptoryści z ojcem Rydzykiem w właściwie dziesiątkami, setkami ludzi dobrej woli zrobili jest bardzo pożyteczna” – dodał pan Stanisław – „Można zarzucić jeszcze wiele rzeczy, błędów czy niedoróbek w tym wszystkim, ale w sumie musi być równowaga”.
Przy mikrofonie...
Stanisław Surma zamiłowanie do radia odziedziczył po ojcu, który przed wojną był radiotelegrafistą w II Batalionie Radiotelegraficznym stacjonującym do roku 1939 w Częstochowie. Z odbiornikiem po raz pierwszy zetknął się u wujka, gdzie z rodziną słuchał Wolnej Europy. W domu radio pojawiło się dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych, gdy był już nastolatkiem. Jeszcze przed pójściem na studia samodzielnie wykonał kryształek do odbiornika detektorowego. Od dzieciństwa wraz z ojcem marzył o licencji krótkofalarskiej, ale marzenie to zrealizował dopiero jego syn.