„Myśmy instalowali taki wykonany przez siebie nadajnik 10-watowy, który został podłączony do instalacji nagłośnieniowej, kościelnej, i antena dipolowa była wtedy… Nie było wtedy żadnego masztu, w związku z tym gdzieś na najwyższym punkcie była zainstalowana… i od tego się zaczęło” – wspominał Jerzy Sawicki, odpowiadający za technikę w Katolickim Radiu Warszawa – „Potem okazało się, że już nawet przy tym niskim posadowieniu anteny była odbierana transmisja w lewobrzeżnej Warszawie”. W rozwój techniczny powstającego radia zaangażowali się również słuchacze, a także… wojsko, które udostępniło maszt. Z czasem udało się pozyskać silniejszy nadajnik i końcówkę mocy, ale trwały też prace nad kolejnym urządzeniem. „Budowaliśmy taki nadajnik, który naprawdę technicznie już był znacznie lepszy, bo miał bardzo porządną stabilizację częstotliwości w pętli, filtry odpowiednie, no i miał mieć też moc… To był nadajnik przewidziany 100-watowy co prawda, ale również mógł współpracować z tą końcówką” – wyjaśniał pan Jerzy – „Ten nadajnik de facto nie został ukończony, bo prace dość brutalnie zostały przerwane, kiedy wszystko przeniesiono na Pragę”.
Przy mikrofonie...
Jerzy Sawicki w latach osiemdziesiątych był członkiem Krajowej Spółdzielni Pracy Instrumentarzy Muzycznych TON im. Stanisława Moniuszki w Warszawie. Pod koniec dekady współpracował z „Res Publicą”. Nie był jednak autorem, a pracownikiem zespołu technicznego świadczącego usługi m.in. na rzecz parafii. Wraz z kolegą elektronikiem zajmował się m.in. nagłośnieniem, montażem anten satelitarnych czy automatyzacją dzwonów kościelnych. Pod koniec 1989 roku spotkał się z księdzem Czesławem Sadłowskim ze Zbroszy Dużej, który namówił go na zbudowanie nadajnika radiowego, a następnie uruchomienie telewizji. Kilka miesięcy później z prośbą o skonstruowanie niezbędnej dla radia aparatury zgłosił się znajomy księdza Czesława – ksiądz Tadeusz Łakomiec z Miedzeszyna. I to Katolickie Radio Warszawa stało się kolejnym punktem w zawodowym życiorysie inżyniera Sawickiego…