„Były dwa kaseciaki DAT, wszystkie dżingle szły z tego” – wspominał Witold Dworzański, technik i realizator w Katolickim Radiu Puls – „Te kaseciaki startowały nie natychmiast – dopiero głowicę podnosiło, naciągało taśmę… to trwało około sekundy, ale mogło to być 0,8 sekundy, a mogło półtorej”. Aby nie skutkowało to „dziurami” i „zgrzytami” na antenie, dżingle przygotowano w ten sposób, aby miały intro i wybrzmienie. Trudniej było z blokami reklamowymi… bo jeśli w jednym znalazło się sześć spotów, to… „Przygotowywało się kupkę kaset DAT odpowiednio poopisywanych, w odpowiedniej kolejności i z magnetofonu cyfrowego DAT A grałem dżingla, on miał na przykład 11 sekund” – wyjaśniał Dworzański – „Miałem już ustawioną pierwszą reklamę, która miała na przykład 25 sekund. W tym czasie szybko otwierałem tego, gdzie był dżingiel, drugą reklamę wkładałem, ustawiałem numer, znajdował początek, ustawiał się na pauzie i jak się kończyła ta pierwsza, to znowu tą… i tak się przekładało w szybkim tempie”.
Przy mikrofonie...
Witold Dworzański swoje pierwsze radiowe kroki stawiał w szkolnym radiowęźle w ogólniaku. Potem był dział łączności w zakładzie pracy, gdzie zresztą również współtworzył wewnętrzną rozgłośnię. Do radia nadającego w eterze – katowickiego TOP-u – trafił za namową kolegi w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Uruchamiał studio stacji w wieżowcu przy ulicy Jesionowej. Po kilku miesiącach trafił do Gliwic, gdzie zajął się zaprojektowaniem i wykonaniem studia oraz zaplecza technicznego Katolickiego Radia Puls. Pozostał tam jako technik i realizator dźwięku. Dziś pracuje w stworzonym na bazie Pulsu Radiu Silesia.