„W czasach kiedy dorastałem i miałem przyjemność pasjonować się radiem jako słuchacz – a był to przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – najważniejsza była jakość” – wspominał Bartosz Koziczyński, dziennikarz muzyczny – „W tamtym czasie trudno było o muzykę z innych źródeł i Polskie Radio nadawało w całości płyty, pełniąc rolę sympatyczną taką”. Życie nie było jednak takie proste – w swoim „Amatorze” Bartosz musiał się zmagać z szumami i „świerszczem”. „Jedyną metodą na wyeliminowanie tego typu dźwięków było niestety włączenie klawisza mono, ale tutaj się cała zabawa psuła, bo przecież chodziło o to, aby mieć płytę nagraną stereofonicznie” – dodał. Zdradził też jak odbiornik „Amator” i magnetofon „Finezja” wpłynęły na jego dalsze zainteresowania muzyczne.