
„Po wojnie pracowały trzy stacje w górnym zakresie, ale ponieważ był sprzęt wojskowy radziecki, to byłyby zakłócane służby” – wspominała Filomena Grodzicka, odpowiedzialna później za koordynację międzynarodową – „W związku z tym postanowiono wykorzystać częstotliwości tak zwanego dolnego zakresu od 66 do 73 MHz. I mimo, że w tym czasie inżynierowie i z Instytutu Łączności i z Ministerstwa Łączności walczyli o to, aby jednak zostać przy tamtym zakresie, to jednak – to była decyzja Cyrankiewicza – on się nie zgodził na to, żebyśmy pracowali w górnym zakresie”. Stało się tak mimo tego, że było już wiadomo, że w ten właśnie sposób będzie prowadzona emisje we wschodnich Niemczech. „Trzeba było opracować odpowiednie plany częstotliwości” – opowiadała pani Filomena – „Po pierwsze trzeba brać pod uwagę główne miasta. Poza tym w tym zakresie częstotliwości bardzo ważna jest wysokość, więc wszędzie w całej Polsce szukało się gdzie jest najwyższy teren. Przede wszystkim budowało się sieć stacji dużej mocy”. Utworzona wówczas sieć obiektów nadawczych do dziś stanowi trzon siatki częstotliwości dla głównych nadawców.
Międzynarodową koordynacją częstotliwości na początku lat sześćdziesiątych zajmowała się nieżyjąca już pani Halina Smoleńska, późniejszy dyrektor Departamentu Łączności Radiowej w Ministerstwie Łączności. Stanowisko to piastowała do roku 1981, kiedy to została zastąpiona przez urzędnika należącego do PZPR. „Dyrektorem miał zostać dyrektor od spraw studyjnych z Radiokomitetu, zupełnie niezwiązany z falami radiowymi i nie mający pojęcia o częstotliwościach” – wspominała pani Grodzicka – „Wtedy postanowiłam, że jednak napiszemy list do ministra”. Wszyscy pracownicy departamentu w dwóch pismach na kilku arkuszach maszynopisu wskazywali na konsekwencje jakie może przynieść taki krok. „Nic to nie pomogło” – żaliła się pani Filomena – „«Meteor», jak żeśmy go nazywali, przyszedł od maja do grudnia. W stanie wojennym został powołany fachowiec – wprawdzie pułkownik, ale łącznościowiec – a pani Smoleńska została jego zastępcą”. Ale – co podkreśliła nasza rozmówczyni – żadne konsekwencje za podpisanie w kwietniu 1981 roku tych list jej nie spotkały.
Przy mikrofonie...
Filomena Grodzicka – jak sama o sobie mówi – urodziła się we właściwym czasie, we właściwym miejscu i we właściwej rodzinie. Radiem zaraziła się od swojego młodszego brata, który od najmłodszych lat konstruował i naprawiał odbiorniki. Sama pierwszy naprawiła jeszcze w szkole, później – na studiach – instalowała radiowęzeł w jednym z akademików Politechniki Gliwickiej. Początek kariery naukowej nie wskazywał jednak na to, że zawodowo będzie zajmować się tą dziedziną. Po obronie pracy dyplomowej z półprzewodników pracowała w nowo utworzonej Fabryce Półprzewodników Tewa. Do Ministerstwa Łączności trafiła w listopadzie 1966 roku, gdzie zaczęła się zajmować międzynarodową koordynacją częstotliwości. Pracowała tam 36 lat. Dziś m.in. pisze „fifraszki” i gra w amatorskim teatrze.