„Pewnego letniego dnia w 1991 roku mój mąż Andrzej Cielecki oznajmił mi, że wyjeżdżam niebawem do Stanów Zjednoczonych, żeby kupić nadajnik na UKF, z którego będziemy nadawać audycje” – wspominała Elżbieta Żełabin-Cielecka – „Pośpiech był, jak pamiętam, związany z tym, że miały wejść nowe przepisy celne, które źle wróżyły sprowadzaniu tego typu aparatury”. Jednak to czy wyprawa się powiedzie zależało przede wszystkim od tego, czy uda się otrzymać wizę… Udało się. Wybrany na miejscu sprzęt w ciągu dwóch tygodni trafił do Warszawy. „11 listopada wyszła pierwsza audycja, w Święto Niepodległości” – wspominała pani Elżbieta – „Według pierwszych przymiarek radio miało być w zasadzie w dużej części edukacyjne, no ale brak koncesji po prostu nam to uniemożliwił”.
Przy mikrofonie...
Elżbieta Żełabin-Cielecka studiowała elektronikę. W latach osiemdziesiątych wraz z mężem – Andrzejem Cieleckim – zajmowała się produkcją miniaturowych nadajników „Zazula” na potrzeby podziemia niepodległościowego. Z przygotowywanego przez nich sprzętu korzystało m.in. Radio Solidarność. Na początku lat dziewięćdziesiątych zaangażowała się w działalność reaktywowanego przez męża w niepodległej Polsce Radia Jutrzenka.